Analiza moczu

 

NIE PUBLIKOWANE FRAGMENTY WYWIADU Z BRONISŁAWEM GEREMKIEM

 

Wywiad ten odnalazłem na stronie niejakiego Jaśka z Toronto.
Sprawa ta jest dość znana, niedawno pisała o niej w jednym z pism sama Hanna Krall. Wywiad ten został spreparowany przez ubecję i miał kompromitować Bronisława Geremka. Zresztą ślady spreparowania i jego autorów są doskonale widoczne w wielu rozrzuconych po tekście aluzjach. Przystąpmy wiec do analizy moczu.

1. Uwagi techniczne, trochę mnie one żenują, ale cóż, do dzieła. Występujący w tekście, najwidoczniej nie lubiący Geremka niejaki Madejczyk to w rzeczywistości Czesław Madajczyk, znany historyk.
Niejaki Emanuel Gingelblum to oczywiście Emanuel Ringelblum.
"Hanna Krall" deklaruje w pewnym momencie, że zna wszystkie prace Kazimierza Wyki, ale na wspomnienie "Gospodarki wyłączonej", mówi zdumiona " 'Gospodarka wyłączona'? Przecież on nie zajmował się nigdy historią gospodarczą!". Ha, ha panowie ubecy. Cóż to jednak znaczy klasyczne wykształcenie i ogłada! Czyżby Hanna Krall nigdy nie czytała "Życia na niby" Wyki?

Autorzy - na początku tekstu znaleźć można ciekawy passus: "Tekst danego wywiadu poza tym odbito w 33 ściśle numerowanych egzemplarzach i przekazano następującym osobom: Edwardowi Ochabowi, Janowi Karolowi Wende, Leonowi Chainowi, i całemu kahałowi czyli zarządowi gminy żydowskiej. Otrzymała poza tym centrala propagandowa gminy: Jerzy Morawski, Władysław Matwin, Artur Starewicz, Michał Brodzki, Adam Schaff."
Nazwiska te nic dzisiaj nie mówią, w latach 80-tych też już chyba niewiele znaczyły. Znaczyły za to bardzo wiele w czasach stalinowskich i roku 1968. Ludzie ci, po części związani z liberalną w 1956 r. grupa puławską (znani także pod mniej elegancką nazwą "Żydzi"), mimo, iż w czasach stalinowskich podpory reżimu, to w roku 1956 r. popierający Gomułkę i reformy. Ludzie ci w następnych latach wczesnego Gomułki byli zwolna marginalizowani. W 1968 r. roku uczyniono z nich w propagandzie marcowej koło sterowe buntującej się młodzieży i odsunięto od resztek władzy. W roku 1968 mit żydowsko- stalinowskiego zamachu stanu, którym kierowali wymienieni powyżej podtrzymywany był przez frakcję generała Moczara. Moczar, wiceminister MSW, zarządca wpływowego "ZBOWID", siłami ubecko-paramilitarnymi próbował dokonać w 1968 albo zamachu, albo, co bardziej prawdopodobne legalnego przesunięcia na szczytach władzy. Grupa puławska, w latach 60-tych już tylko formalnie znajdująca się w elicie władzy potrzebna była Moczarowi ze względów propagandowych i ideologicznych, wreszcie zepchnięcie jej w polityczny niebyt, a z nią tysięcy Bogu ducha winnych ludzi pochodzenia żydowskiego miało zapełnić wszelkie instytucje życia publicznego w Polsce ludźmi Moczara.

To, że w tekście napisanym w latach 80-tych znajdują się nazwiska osób, przeciwko którym bezpieka prowadziła działania w latach 60-tych nie świadczy może o szczególnej bystrości autorów, ale na pewno dobrze świadczy o doskonałej pamięci.
Wymieniona zostaje także, jako bohater pozytywny "Rzeczywistość", organ ubecko-komunistycznej prowokacji pt. "Zjednoczenie Patriotyczne 'Grunwald' ". Ech, gdzie są dziś ci "ułani rakowieccy" , herosi ubeccy, gdzież reżyser Poręba?

Sprzeczności w prezentacji cech żydowskich - we wszelkiego rodzaju "manifestach" wszechwładzy żydowskiej, oczywiście przez samych Żydów spisywanych ciekawe są zawarte w nich oczywiste sprzeczności. Mamy tam dwa, zupełnie różne obrazy Żydów, jeden to Żydzi megalomańscy, przekonani o bydlęcej naturze gojów i własnym narodowym geniuszu. To oczywiście jedyny, wydawałoby się sensowny obraz Żydów, jaki oni sami mogą przedstawiać (przyjmując logikę owych "manifestów"). No, ale żeby bidnemu, gojskiemu czytelnikowi nie przewróciło się w głowie od takich rewelacji i by sam mógł ocenić prawidłowo naturę Żydów w samych manifestach przedstawiają autorzy zupełnie sprzeczny obraz Żydów - zakompleksionych, przekonanych o idealizmie i niebiańskich cechach gojów, wreszcie o własnym zbydlęceniu. Mamy obraz megalomański Żydów - Geremek referując dzieło Wyki tak komentuje potępienie przez Wykę zajmowania w czasie okupacji żydowskiego dobytku przez Polaków: "Nie nasza jednak sprawa wydawanie dobrego świadectwa Polakom. Wyka też pisze dla naszych żydowskich interesów prawidłowo i korzystnie. Wiadomo, że do kości zbierają się zawsze hieny, nigdy lwy."
"Hanna Krall" komentuje to ostatnie zdanie: "Jakie to ładne. Muszę sobie to zapisać. Może się przydać"
Przydać, jak nam daje znać ubek, do piętnowania i szkalowania dobrego imienia Polski.

Mamy też obraz Żydów przekonanych święcie o chrystusowej naturze narodu polskiego. Powiada Geremek o Wyce: "Potępia mocno Polaków, że sięgnęli po spadek po wymordowanych Żydach, acz w potępieniu tym jest ogromna przesada, bo mienie Żydów zrabowali Niemcy, a Polacy, jeśli któryś to potrafił, czy też musiał, zajęli się jedynie handlem, bez którego życie nie mogło przecież istnieć"

Czasami te dwie poetyki mieszają się w jednym akapicie, mówi Geremek słowa następujące, przedstawiając sposób myślenie Polaków w czasie okupacji: "Niemcy mordując Żydów popełnili straszliwą zbrodnię. My byśmy tego nie zrobili. Za te zbrodnie Niemcy poniosą karę. Niemcy splamili swoje sumienie, ale my - my już teraz mamy korzyści i w przyszłości będziemy mieć same duże korzyści, nie plamiąc sumienia, nie plamiąc dłoni krwią. Trudno o paskudniejszy przykład moralności murzyńskiej, jak takie rozumowanie naszego społeczeństwa."
"Gieremek" jednocześnie piętnuje paskudną moralność murzyńską Polaków, ale też równocześnie zapewnia, że Polacy nigdy by się do zbrodni nie posunęli. ŻEBY BYŁA JASNOŚĆ. Żeby czasem skretyniałemu czytelnikowi czasem jakieś głupie myśli do głowy nie przyszły.

Dalej mamy kapitalny dialog:
"Hanna Krall: Panie profesorze, ależ Wyka nie ma racji. Przecież społeczeństwo polskie w całej swojej masie współczuje Żydom, a i w miarę możliwości pomagało Żydom z narażeniem własnego życia. Bronisław Gieremek: Nie jest ważne co było, ale jest ważne co ma być."
"Hanna Krall", która jeszcze chwilę wcześniej rwała się do szkalowanie Polski i Polaków, naraz wykonuje rzewne pienia ku czci Narodu Polskiego. Paskudny docent całkowicie się z nią zgadza (!). No, Bogu dzięki, czytelnik uratowany.
Podobne kurioza znajdziemy w "Protokołach Mędrców Syjonu", gdzie mieszają się słowa pogardy do bydlęcych gojów, ze słowami apoteozy ich monarchiczno-arytokratycznego ustroju. Czytelnik musi mieć jasność co do "ideologii" Żydów, ale też musi, dla jasności mieć pojęcie o obleśnych cechach owego narodu. To, że traci na tym logika tekstów (!) nie ma znaczenia, wszak są one pisane dla tych, co już CHCĄ WIERZYĆ.
Wracajmy to wywiadu. Znowu kwiatki:
"Hanna Krall: Panie profesorze, wydaje mi się, że pan niezbyt lubi Polaków!
Bronisław Gieremek: Niezbyt lubię? Takie określenie jest niezbyt ściśle! Ja ich po prostu nienawidzę. Tak nienawidzę, że nie wiem jak to wyrazić słowami.
Hanna Krall: Ale przecież pana i pana matkę uratował właśnie Polak!
Bronisław Gieremek: To prawda." A wiec mamy tu i nienawiść docenta do Polaków, ale zaraz szybko zaznaczone zostaje (przez samego "Gieremka"), że całkowicie nieuzasadniona (czytelnik!).
Krwawy docent kontynuuje: "Stefan Gieremek ukrył nas oboje w Zawichoście. Później nawet, kiedy było już jasne i pewne, że mój ojciec Borys Lewartow - nauczyciel że szkółki rabinackiej, zginął w getcie warszawskim, ożenił się z moją matką. Niemniej jednak jak od dziecka musiałem ukrywać swoje pochodzenie i nie jeden raz bluźniłem przenajświętszemu, niech będzie sławione imię jego po wieki wieków, że stworzył mnie właśnie Żydem!"
Geremek więc, co zaznaczają autorzy wywiadu jasno nienawidzi Polaków dlatego, że są tacy dobrzy, uratowali go w czasie okupacji! Obraz Żydów-kreatur, świadomych swej moralnej nicości względem gojów nie musi być już chyba inaczej udowadniany. Przy okazji autorzy dyskretnie sugerują czytelnikowi, że "Gieremek" jest religijnym starozakonnym. No bo czy w pustej łepetynie ubeka może pojawić się myśl o niewierzącym Żydzie?
I jeszcze konkluzja:
"Bronisław Gieremek: No, to teraz nie będzie się pani zastanawiać, że cały ruch społeczny, który tworzymy ("Solidarność" - AK) oraz ożywimy go najróżnorodniejszymi nurtami politycznymi, ma na celu doprowadzić do takich zmian w strukturze państwowo-gospodarczej Polski, aby Żydom w Polsce żyło się zawsze lepiej jak Polakom."

Wytworzył się w Polsce zwyczaj pisania o "naiwnych antysemitach", którzy wierzą w brednie, bo są uczciwi, ale łatwowierni. Tak właśnie o dzisiejszych czytelnikach owego wywiadu pisała niedawno prawdziwa Hanna Krall. Tak wypada pisać i mówić, naiwni Polacy, niewinny polski antysemityzm. "Antysemityzm ludzi łagodnych i dobrych" jak pisał Jerzy Turowicz. To fałsz. Wywiad ten jest spreparowany tak chamsko, zawiera treści tak absurdalne, że człowiek wierzący w podobne brednie nie jest naiwny, on jest ANTYSEMITĄ. Chce wierzyć w spisek żydowski, chce wierzyć w żydowską okupację Polski.
Przestańmy się wreszcie litować nad antysemitami, niech skurwysyn będzie wreszcie skurwysynem!






ŻYDZI A SPRAWA POLSKA