PRZEGLĄD PRASOWY Nr 8, dn. 7.05.1999 r.


PRASA ROSYJSKA WOBEC KONFLIKTU NA BAŁKANACH

Konflikt zbrojny w Kosowie przyspieszył dezintegrację WNP

i pogłębił izolację Rosji na arenie międzynarodowej

 

Od przeszło miesiąca operacja wojskowa NATO w Jugosławii jest głównym tematem rosyjskich mediów. Wydarzeniom na Bałkanach poświęcono w tym czasie przeszło 1/5 publikacji prasowych. Większość z nich to komentarze i analizy dotyczące politycznych i społecznych skutków interwencji Paktu. Gdyby ilość była miarą wyznaczającą rangę danego wydarzenia dla Rosji, to można by postawić tezę, że wojna na Bałkanach jest dlań równie istotna, jak operacja czeczeńska, której poświęcono porównywalną ilość publikacji. Znacznie mniejszy rezonans wywołały ważne dla sytuacji wewnętrznej wydarzenia na rodzimej scenie politycznej - batalia w sprawie impeachmentu prezydenta Borysa Jelcyna, losy dymisji prokuratora generalnego FR Jurija Skuratowa, czy przetasowania w rosyjskich strukturach siłowych. Prawie nie zauważono obszernie zawsze komentowanego dorocznego orędzia prezydenta Jelcyna do Zgromadzenia Federalnego. Wszystko to świadczy o tym, że konflikt na Bałkanach stał się dla Rosji najważniejszym wydarzeniem, które nie pozostało bez wpływu na wewnętrzną sytuację polityczną.

Wszystkie bez wyjątku gazety potępiły ataki lotnicze Paktu. Argumentacja przeciwników "zbrojnej agresji na Jugosławię - suwerenne państwo, członka ONZ", a także charakter konkluzji płynących rozważań na temat skutków "humanitarnej katastrofy spowodowanej bombardowaniami NATO" pozwala jednak wyodrębnić w zgodnym chórze antyamerykańskiego i antynatowskiego protestu rosyjskich mediów dwa podstawowe nurty. Komuniści, część generalicji i radykalni nacjonaliści znaleźli w "tragedii narodu serbskiego - bezbronnej ofiary niczym nie sprowokowanych amerykańskich nalotów" (Krasnaja Zwiezda, 30.03.1999) - koronny argument na potwierdzenie tezy o agresywnym charakterze Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz kolejny dowód krachu "haniebnej, sprzecznej z interesami Rosji serwilistycznej polityki Jelcyna wobec Zachodu" (Sowietskaja Rossija, 8.04.1999). Prasa liberalna (Nowoje Wriemia, Ekspiert, Izwiestija i in.) uznała interwencję NATO za fatalny błąd nie tylko kierownictwa Sojuszu, ale Zachodu w ogóle. Decyzja o rozpoczęciu akcji zbrojnej nie pomoże, ich zdaniem, w rozwiązaniu problemów bałkańskich, natomiast dostarczy argumentów lewakom i nacjonalistom w FR.

W miarę upływu czasu, wraz z ewolucją rosyjskiego stanowiska w kwestii wojny bałkańskiej, zmieniały się także opinie prasy. Początkowo - tuż po rozpoczęciu nalotów - media ignorowały temat realnej sytuacji w Kosowie, a cytowani w prasie politycy i wojskowi prześcigali się w inwektywach pod adresem "natowskiej soldateski i jej amerykańskich mocodawców". Większość wydań prasowych prezentowała stanowisko proserbskie i konsekwentnie przemilczała fakty, które doprowadziły Pakt do podjęcia akcji zbrojnej. Potem nastąpiło coś w rodzaju "odwilży". Ukazały się materiały krytykujące politykę Belgradu w Kosowie, a także nieskuteczność i połowiczność rosyjskich prób mediacyjnych. Druzgocącej krytyce poddano linię rosyjskiej polityki zagranicznej ostatnich lat. Pojawiła się refleksja nad miejscem i rolą Rosji we współczesnym, coraz bardziej jednobiegunowym świecie. Po jubileuszowym szczycie NATO nastąpiło ponowne usztywnienie stanowiska Moskwy oraz nasilenie antynatowskiej i antyamerykańskiej retoryki w rosyjskich mediach. Miejsce analizy przyczyn i skutków kryzysu bałkańskiego zajęły rozważania na temat nowej strategii obronnej i geopolitycznej FR.

Wszyscy komentatorzy i politycy wypowiadający się na łamach prasy rosyjskiej są zgodni co do tego, że operacja Paktu Północnoatlantyckiego ujawniła dwa nie ulegające już wątpliwości fakty. Po pierwsze, że nadszedł kres epoki pojałtańskiej - względnej równowagi między dwoma supermocarstwami i blokami państw. Zdewaluowały się w miarę skuteczne po II wojnie światowej mechanizmy i instytucje, które zapewniały utrzymywanie bezpieczeństwa międzynarodowego - ONZ i OBWE. Po drugie, że "bezkarność" NATO obnażyła ostatecznie fakt utraty przez Rosję po rozpadzie ZSRR statusu światowego mocarstwa. Bombowce Paktu - pisze publicysta dziennika Niezawisimaja Gazieta (8.04.1999) - leciały nad Jugosławię przez pustkowie geopolityczne.

Gwałtowność reakcji Moskwy po 24 marca (dniu rozpoczęcia nalotów) odzwierciedlała głębię jej upokorzenia. Zerwanie stosunków z NATO, groźby zwrócenia broni jądrowej Białorusi, ekscesy przed zachodnimi ambasadami, rekrutacja ochotników do Serbii - cały ten wybuch histerycznego patriotyzmu był skutkiem poczucia poniżenia, którego doświadczyli w równej mierze najwyżsi urzędnicy kremlowscy i prości ludzie - pisze komentator tygodnika Nowoje Wriemia (13/1999). Wnioski, jakie zdaniem komentatorów, powinna Rosja wyciągnąć z tej upokarzającej lekcji, sprowadzają się do rewizji dotychczasowych relacji z Zachodem - od postulatu wznowienia "zimnej wojny", do dopasowania oczekiwań Rosji w stosunkach z Zachodem, do jej rzeczywistych możliwości. Rosję i Miloszevicia zalicza cytowany wyżej autor do reliktów kończącej się właśnie epoki. FR ze wszystkimi jej rakietami, ambicjami i nędzą może się znaleźć na poboczu historii. W nowej sytuacji Rosji niezbędne są nowe jakościowo elity polityczne i wojskowe - twierdzi Litieraturnaja Gazieta (16.04.1999) - które zamiast gróźb bez pokrycia i wymachiwania zardzewiałą bronią, stawią odważnie czoła rzeczywistości i zadbają przede wszystkim o interesy własnego państwa.

Wojna w Jugosławii dostarczyła argumentów krytykom niekonsekwentnej i chwiejnej polityki zagranicznej Rosji. Zdaniem dziennika Siegodnia (20.04.1999), przeszło trzy tygodnie wojny nie zdołały wyraźnie określić stanowiska Moskwy w kwestii bałkańskiej, które waha się od głoszenia "wyłącznie dyplomatycznych środków" uregulowania konfliktu do "obrony rosyjskiej strefy wpływów w tym ważnym strategicznie regionie". Niepochlebnie ocenia również rosyjską dyplomację tygodnik Nowoje Wriemia (13/1999). Pismo zwraca uwagę na dyskusyjność tezy o sprzecznym z prawem (bez sankcji Rady Bezpieczeństwa ONZ) użyciu siły wobec Jugosławii. Zdaniem autora, odwoływanie się do tego właśnie organu od dawna nie ma sensu, bowiem na każdy werdykt społeczności międzynarodowej czeka już zawczasu przygotowane weto Rosji i Chin. ONZ, między innymi za sprawą tych dwóch państw, przekształciła się w targowisko partykularnych interesów, w którym nie ma miejsca na obronę prawa - twierdzi publicysta. Zachód dla własnych korzyści politycznych jest skłonny wyrzec się szczytnych ideałów obrony praw człowieka (m.in. problem kurdyjski, wojna w Czeczenii), zaś Moskwa, chcąc zareklamować swój pacyfizm, dolewa oliwy do ognia, wspierając Belgrad "kategorycznymi protestami" i obietnicami podjęcia "adekwatnych kroków". Moskowskije Nowosti (20-26.04.1999) przypominają, że Rada Bezpieczeństwa ONZ odrzuciła rosyjską rezolucję o natychmiastowym wstrzymaniu bombardowań Serbii zdecydowaną większością głosów (12:2), zaś Komisja ds. Obrony Praw Człowieka ONZ i Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy prawie jednomyślnie (41 głosów przeciw jednemu) potępiły Serbię, a nie NATO. W opinii tygodnika Nowoje Wriemia (jw.), a także innych pism (m.in. Izwiestija, Moskowskije Nowosti), gdyby nie wyraźna, akcentowana przez Rosję opozycja wobec stanowiska Zachodu, serbski lider byłby znacznie bardziej skłonny do ustępstw. Tygodnik Itogi (20.04.1999) przypomina, jak w roku 1995, kiedy Rosja i państwa zachodnie uzgodniły wreszcie stanowisko w kwestii Bośni, Miloszević bez zwłoki podpisał porozumienie w Dayton.

Zdaniem wielu publicystów, mimo tylu błędów, właśnie Rosja może jeszcze odegrać główną rolę w uregulowaniu konfliktu kosowskiego. Wystarczy, żeby dokonała cywilizowanego wyboru, który Europie pozwoli uniknąć wielkiej wojny, Serbii zaś umożliwi uwolnienie się od "mini-Stalina". Przerzuci most nad rozwierającą się coraz bardziej przepaścią między Rosją a Zachodem - pisze komentator pisma Moskowskije Nowosti (20-26.04.1999). Z kolei Siegodnia (29.04.1999) przypomina o dość szybkiej ewolucji rosyjskiego stanowiska - od zapowiedzi przerwania wszelkiego dialogu z NATO, po rozpoczęciu bombardowań i deklaracji pomocy zbrojnej Jugosławii, do nominacji nowego pełnomocnika Kremla ds. konfliktu bałkańskiego - Wiktora Czernomyrdina. Tym samym Moskwa dała do zrozumienia, że jest skłonna do kompromisu. Pozostaje jeszcze do uzgodnienia kwestia ceny - twierdzi publicysta Siegodnia.

Manifestacja "odrębnego stanowiska" FR w kwestii kryzysu bałkańskiego doprowadziła, zdaniem wielu komentatorów, do jej izolacji na arenie międzynarodowej. Rosja, która nie była inicjatorem tej awantury militarnej, i której bardziej niż jakiemukolwiek innemu państwu powinno zależeć na stworzeniu skutecznego mechanizmu rozwiązywania podobnych konfliktów, robi wszystko, by wykluczyć możliwość odegrania w tak dramatycznym dla Europy momencie roli pośrednika i (albo) gwaranta. Zdaniem dziennika Niezawisimaja Gazieta (23.04.1999), podstawowym błędem było bezkrytyczne, jednostronne poparcie szowinistycznej miloszeviciowskiej koncepcji jedności słowiańskiej. Przez cały rok 1998 - pisze publicysta tygodnika Itogi (27.04.1999) - Kreml i jego dyplomatyczni emisariusze grali na zwłokę, odrzucając wszelkie inicjatywy Zachodu i nie proponując niczego w zamian. Próby rozgrywania "serbskiej karty" zawsze kończyły się dla Rosji tragicznie - przypomina autor. Komentatorzy pism Izwiestija (23.04.1999), Kommiersant-Daily (21.04.1999), Ekspiert (19.04.1999) i in. twierdzą, że skutkiem ubocznym obecnej wojny było odrodzenie atawistycznej skłonności Rosji do samoizolacji. Wymownym tego dowodem była, zdaniem prasy, godna ubolewania decyzja Moskwy zbojkotowania jubileuszowego szczytu NATO w Waszyngtonie. Oprócz Rosji, Białorusi i Jugosławii, której nikt nie zapraszał, w Waszyngtonie nie było jedynie przedstawicieli Andorry, Lichtensteinu, Monaco i San-Marino - informują Izwiestija (jw.).

Przyczyn odrodzenia rosyjskiego izolacjonizmu dopatruje się komentator dziennika Niezawisimaja Gazieta (jw.) przede wszystkim w atawizmach inercji wielkorosyjskiej i wielkomocarstwowej mentalności, dominującej nadal w polityce zagranicznej FR. Reakcję rosyjskiej elity politycznej i nastroje społeczne po rozpoczęciu nalotów na Jugosławię określa publicysta dziennika Izwiestija (2.04.1999) jako antyzachodnią histerię, odzwierciedlającą nie tylko gotowość, ale autentyczne dążenie do samoizolacji Rosji, pragnącej ponownie schronić się przed niezrozumiałym światem zewnętrznym w koszarach dobrze znanej oblężonej twierdzy.

Część prasy moskiewskiej zwraca uwagę na nieprzystawalność przyczyn i skutków gry, w którą dała się wciągnąć Rosja i która może doprowadzić do niebezpiecznej dla Europy i świata eskalacji konfliktu. Publicysta tygodnika Moskowskije Nowosti (27.04-3.05.1999) charakteryzuje Slobodana Miloszevicia jako patologicznego kłamcę i nacjonalistę owładniętego manią wielkości. Pismo i inne gazety (m.in. Itogi, 20.04.1999; Profil, 23.04.1999) przypominają listę konfliktów zbrojnych prowokowanych i rozpętywanych od 1992 r. w imię jego wielkoserbskich ambicji, które doprowadziły Serbię do nędzy i wyniszczenia, natomiast samemu Miloszeviciowi zapewniły milionowe zyski (m.in. z przemytu broni, drukowania fałszywych dolarów). Pieniądze te "wyprano" w bankach cypryjskich, greckich i rosyjskich (Moskowskije Nowosti 20-26.04.1999; Itogi, jw.), a następnie ich część, zdaniem obu pism, przeznaczono na realizację planu "Podkowa" [plan likwidacji Wyzwoleńczej Armii Kosowa i wysiedlenia z prowincji ludności albańskiej, realizowany, jak utrzymują źródła zachodnie, od marca 1998 r. - OSW].

Jedyną szansą przetrwania i utrzymania autorytarnej władzy "bałkańskiego quasi Napoleona" jest, w opinii tyg. Itogi (jw.), permanentna wojna. Jeśli Miloszević pozostanie szefem państwa, to po Kosowie przyjdzie kolej na Czarnogórę, Sandżak, Wojwodinę. Konflikt rozszerzy się na Macedonię - twierdzi prezydent Czarnogóry Milo Djukanović w wywiadzie dla Kommiersant-Daily (29.04.1999). Cytowani publicyści zgodnie stwierdzają, że serbski dyktator traktuje Moskwę instrumentalnie. Od puczu sierpniowego w roku 1991 - informuje Profil (jw.) - Miloszević utrzymywał bliskie kontakty z antyjelcynowską opozycją lewicową i nacjonalistyczną, mając nadzieję na korzystną dla siebie zmianę ekipy na Kremlu. Jednocześnie jego stosunek do bratniego państwa jest dość pogardliwy. Publicysta cytuje niedawną wypowiedź serbskiego prezydenta: "Czym nam może Rosja pomóc... chyba tylko sucharami sprzed 30 lat..." Gwarancją przetrwania dyktatury Miloszevicia byłby powrót do warunków geopolitycznych "zimnej wojny". W tym sensie konfrontacja Rosji z USA stanowi, w opinii tygodnika Moskowskije Nowosti (jw.), kluczowy element jego planów strategicznych. Serbski lider liczył na poparcie rosyjskich "jastrzębi", którzy od dawna marzą, by rzucić jądrowe wyzwanie Zachodowi - pisze komentator tygodnika. Wydarzenia dowiodły, że na razie zarówno Zachód, jak i Rosja, realizują plan Miloszevicia. Czy prywatne interesy i ambicje jugosłowiańskiego dyktatora są warte III wojny światowej? - pyta korespondent dziennika Siegodnia (22.04.1999).

Wszyscy publicyści zgodnie stwierdzają, że spośród uczestników obecnej wojny bałkańskiej, najbardziej skompromitował się Zachód w ogóle, a Stany Zjednoczone w szczególności. Po przeszło miesiącu bombardowań kierownictwo Sojuszu nie osiągnęło żadnego z wyznaczonych celów. Najwyraźniej, poza eskalacją bombardowań, nie ma też żadnego pomysłu zakończenia tego bezsensownego barbarzyństwa (Rossijskaja Gazieta, 28.04.1999). Naloty nie tylko nie położyły kresu czystkom etnicznym w Kosowie, ale wręcz je przyspieszyły. Potencjał zbrojny armii serbskiej nie doznał poważnego uszczerbku, a jej morale, wbrew twierdzeniom czynników natowskich, nie uległo osłabieniu. Rozłam w serbskich elitach władzy jest, zdaniem dziennika Nowyje Izwiestija (30.04.1999), pobożnym życzeniem naiwnych polityków zachodnich. Cytowany w piśmie przewodniczący opozycyjnej Demokratycznej Partii Serbii Vojislav Kosztunica twierdzi, że votum separatum byłego od niedawna wicepremiera i eksopozycjonisty Vuka Draszkovicia wobec polityki prezydenta Miloszevicia było jedynie rodzajem sondażu opinii publicznej. Dymisja Draszkovicia nie wyrządziła mu w istocie żadnej szkody - nadal kontroluje on Serbski Ruch Odnowy i nikt nie ingeruje w działalność jego prywatnej stacji telewizyjnej. Sytuacja zagrożenia i pojawienie się wspólnego wroga umocniło zachwianą przed interwencją NATO pozycję samego Miloszevicia i przywróciło mu status przywódcy narodu serbskiego.

Drugą ofiarą wojny bałkańskiej jest Rosja, która, zdaniem większości komentatorów, stała się z jednej strony, zakładniczką imperialnych planów Miloszevicia, zaś z drugiej - pionkiem w politycznej grze USA, w której stawką jest utrwalenie amerykańskiej hegemonii w świecie - pax americana. Z wypowiedzi prasowych wynika, że najpoważniejszą i najboleśniejszą stratą, jaką poniosła Moskwa w wojnie o Kosowo jest wyraźne osłabienie jej wpływów na obszarze b. ZSRR i państw dawnego bloku wschodniego. We wszystkich relacjach prasowych ze szczytu NATO odnotowano fakt przybycia na uroczystości do Waszyngtonu prezydentów dawnych republik związkowych [Kazachstanu, Ukrainy, Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii, Armenii - OSW]. Strefa żywotnych interesów Rosji przechodzi pod protektorat USA - alarmuje Niezawisimaja Gazieta (23.04.1999). Dziennik zauważa, że Bill Clinton patronował rozmowom dwustronnym dwóch zwaśnionych państw poradzieckich - Armenii i Azerbejdżanu. Mediacja amerykańska, niezależnie od jej efektów, świadczy, zdaniem gazety, o coraz czytelniejszych próbach Białego Domu przejęcia inicjatywy pokojowej w rejonie Zakaukazia. Jak zauważa Kommiersant-Daily (21.04.1999), wyraźna orientacja wspomnianych państw na ścisłą współpracę z NATO sprawia, że bardzo realne stają się obawy Moskwy co do możliwości pojawienia się na obszarze poradzieckim związku państw, który przy poparciu Zachodu przekształci się w alternatywę WNP. Wszystko to, w opinii komentatorów, nie wystawia dobrego świadectwa skuteczności polityki Rosji w tzw. bliskiej zagranicy.

Na uroczystościach w Waszyngtonie Rosja, pod swoją nieobecność, poniosła następną, niemniej dotkliwą klęskę - emancypacja polityczna państw bałtyckich stała się faktem - podkreśla prasa. Nowa natowska koncepcja "otwartych drzwi" przewiduje możliwość przyjęcia do Sojuszu Północnoatlantyckiego Litwy, Łotwy i Estonii. Obszczaja Gazieta (24.04.1999) przypomniała, że przy podpisaniu porozumienia Rosja-NATO, Pakt zaakceptował wyznaczone przez Moskwę granice swego ewentualnego rozszerzenia, wykluczając z tego obszaru republiki b. ZSRR.

Faktem dokonanym, w opinii publicystów, stała się również "ucieczka z orbity rosyjskich wpywów" dawnych państw obozu socjalistycznego. I to nie tylko natowskich nowicjuszy (Polski, Czech i Węgier), ale również tradycyjnych sojuszników - Bułgarii i Rumunii, które, wbrew stanowisku Rosji, udostępniły lotnictwu NATO swoją przestrzeń powietrzną.

Sporo uwagi poświęciła prasa moskiewska zwłaszcza nowym członkom Sojuszu Północnoatlantyckiego. Lojalność byłych państw socjalistycznych wobec nowych patronów została poddana brutalnej próbie - zauważa publicysta dziennika Krasnaja Zwiezda (19.04.1999). Bardzo szybko potwierdziły się obawy przeciwników rozszerzenia Paktu. Obawy te dotyczyły, zdaniem cytowanego autora, właśnie możliwości wciągnięcia Polski, Węgier i Czech w konflikty nie dotyczące bezpośrednio ani ich samych, ani nowych mocodawców. W zgodnej opinii prasy rosyjskiej, najgorliwszym z trzech adeptów okazała się Polska, która nie proszona zaoferowała własne lotniska samolotom NATO, bombardującym terytorium Jugosławii i wysłała swoich żołnierzy do "bałkańskiej jatki" (Krasnaja Zwiezda, jw.). Bombardowania Jugosławii nie tylko zyskały akceptację zdecydowanej większości polskich polityków, ale również poparcie 60 proc. Polaków - informuje dziennik. Rossijskaja Gazieta (29.04.1999) przytacza "horrendalne", jej zdaniem, wypowiedzi ministra spraw zagranicznych RP Bronisława Geremka o tym, że jednym ze sposobów szybkiego zakończenia wojny jest zmiana władzy w Belgradzie oraz zarzuty byłego szefa resortu spraw zagranicznych Andrzeja Olechowskiego pod adresem obecnego polskiego rządu, że niezbyt energicznie działa na rzecz nowych sojuszników. Z neoficką nadgorliwością Warszawy korzystnie, w opinii rosyjskich komentatorów, kontrastuje bardziej wyważone stanowisko Węgier i pełna rezerwy wobec akcji zbrojnej NATO w Jugosławii postawa Czech.

Jedynym uczestnikiem konfliktu, któremu udało się zrealizować większość planów i który zyskał na tej wojnie jest sam Miloszević - twierdzą moskiewscy komentatorzy. Nie Jugosławia, niszczona systematycznie bombami NATO, ale jej lider - zastrzega dziennik Izwiestija (30.04.1999). Jugosłowiański prezydent realizuje z powodzeniem akcję "Podkowa" (notabene, większość publicystów rosyjskich wątpi w istnienie takiego planu). Liczba etnicznych Albańczyków w Kosowie topnieje z dnia na dzień. Wzrastają szanse na rozszerzenie konfliktu zbrojnego na państwa ościenne (zwłaszcza Macedonię i Albanię). Serbowie solidarnie skupili się wokół swego przywódcy. Waszyngton i Moskwa są na najlepszej drodze do zamrożenia stosunków. Wzrost nastrojów antyzachodnich w Rosji sprawia, że w przededniu wyborów parlamentarnych i prezydenckich, wzrastają szanse nacjonalistycznych radykałów i zwolenników komunistycznego odwetu. Rosyjskim i natowskim "jastrzębiom" niewiele trzeba, by wskrzesić czasy "zimnej wojny", która zapewni Miloszeviciowi długie, spokojne panowanie. A za odbudowę zniszczeń tak czy inaczej zapłaci Zachód - konkluduje publicysta tygodnika Nowoje Wriemia (17-18/1999). <epa>






Ośrodek Studiów Wschodnich