Gazeta Wyborcza - 2008-10-07

 

 

Dominika Wielowieyska

Co zostało po IV RP i PIS. Stronniczy przegląd prasy

 

 

Po lekturze "Dziennika" i "Rzeczpospolitej" jedno jest pewne - rządy PiS przyniosły kompromitację. Rewolucja moralna podupada. Nawet postulowane niegdyś przez Jana Rokitę "szarpnięcie cugli" jest lekceważone. 

 

W dyskusji redakcyjnej "O lenistwie władz" (dodatek "Europa", Dziennik 27-28 września) Cezary Michalski mówi: "Gdy z panem Rokitą robiłem wywiad o szarpaniu cugli, to się wewnętrznie zanosiłem od śmiechu. Mówiłem sobie »Przecież mamy mniejszą armię niż za czasów AWS i bardziej puste szuflady«".

Jan Rokita: "Napatrzył się pan na złą władzę i już się panu od tego patrzenia silnej i dobrej władzy odechciało...".

Cezary Michalski: "Nie, ja tylko obserwowałem zwyczajną banalną próbę szarpnięcia cugli. Koń od tego zdechł, woźnica ucieka przez pola, wóz wywrócony... żadnej egzekucji nie widziałem". Obrazowe podsumowanie dwóch lat rządów Jarosława Kaczyńskiego.

A opis tego, co dzieje się w jego partii, też nie napawa optymizmem. W wywiadzie dla "Dziennika" (4-5 października) b. trzeci bliźniak, Ludwik Dorn mówi: "Po wyborach pan Kaczyński nie przedstawił żadnej koncepcji politycznej. Realizuje zasadę: to samo, co było, tylko bardziej. Największy problem polega na tym, że pan Kaczyński nie tylko wyjałowił partię, ale i samego siebie. (..) Miarą wyjałowienia PiS jest to, co się stało z Przemysławem Gosiewskim. Kiedy za rządów SLD byłem szefem klubu PiS, często się z nim wykłócałem, był człowiekiem, któremu o coś chodziło, który miał swoje zdanie. Dziś zespół kierowniczy PiS przypomina sułtana otoczonego przez dwór eunuchów. Pan Jarosław Kaczyński stworzył krąg zaufanych. By do niego trafić, trzeba zdać test na bycie łatwym, a potem jeszcze łatwiejszym".

W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" (1 października) Dorn dodaje: "Ten krąg najbliższego zaufania działa jak pudło rezonansowe, które rozbrzmiewa muzyką wygrywaną przez pana Kaczyńskiego. (...) Wadliwa struktura ujawniła się w pełni przy okazji rewolucyjnego zachowania pana Kaczyńskiego w sprawie zobowiązań rodzinnych. [Kaczyński oskarżył Dorna o płacenie zbyt niskich alimentów]. Ale przy okazji o wiele bardziej bulwersujących politycznych wypowiedzi prezesa PiS też się ujawniało, tylko nie tak wyraźnie. Problem polega na tym, że nie ma żadnych mechanizmów, które by minimalizowały ryzyko podejmowania błędnych decyzji. Bo pudło rezonansowe nie myśli. Z kolei ci, którzy swój dystans zaznaczają przez milczenie, też nie wpływają na przygotowywanie decyzji politycznych.(...) Pudło rezonansowe tylko rezonuje".

Dorn uznaje taktykę PiS za anachroniczną: "Pan Jarosław Kaczyński głosi od pewnego czasu poglądy ekstrawaganckie, jak ten, że Komisja Europejska podniosła rękę na naród polski, a program IV RP to program budowy państwa równoległego, w którym obok niezlustrowanych uczelni są nasze uczelnie, w których wykładają profesorowie zlustrowani, jest prokuratura dotychczasowa, a obok nasza, równoległa, i tak dalej. Całkowicie nieadekwatnie do sytuacji radykalizuje elementy programu PiS sprzed 2005 r. (...) PO, radykalnie krytykując rządy PiS, przyłączała się do chóru głoszącego, że »w walce z PiS można wszystko«. Dzięki temu była w stanie narzucić język opisu sytuacji. I nieważne, że był on oparty na pustych oskarżeniach - po roku kontrolowania służb oraz prokuratury Platforma nie pokazała żadnej zbrodni ziobryzmu, bo ich nie ma! To kompromituje PO i powinno prowadzić do spadku jej popularności, ale nie prowadzi. Dlatego że partię Tuska wciąż popierają ośrodki opiniotwórcze, ale jest i powód drugi leżący po stronie PiS. Otóż jeśli głosi się dziś, że PO chce zniszczyć naród polski, to po wysłuchaniu tego wszystko inne, co mówi PiS, też traci wiarygodność. (...) Pan Jarosław Kaczyński z platformerskiego misia-plastusia robi bałwaniszcze pogańskie, które jak w staroruskiej bylinie lub latopisie obwieszcza światu: »Oto ja, podłe bałwaniszcze pogańskie, pójdę wojować cne chrześcijany«. Większość Polaków tylko na to wzrusza ramionami".

Opozycyjność PiS Dorn opisuje w taki oto sposób: "Rzucamy hasło mobilizacji mas i bijemy się o każdy zagon, każdy zaułek i w każdej sytuacji. Jarosław Kaczyński zachowuje się, jakby korzystał z porad będących karykaturą myśli Carla von Clausewitza zawartych w książeczce marszałka Ferdynanda Focha. Doktryna Focha (ofensywa za wszelką cenę) kosztowała Francuzów setki tysięcy niepotrzebnych ofiar pod Verdun. Jeśli definiuje się sytuację tak jak pan Jarosław Kaczyński, to mobilizuje się partię, a za jej pośrednictwem wyborców, do wojny totalnej. W tej logice politycznej skrajnie nieetyczne środki, jakie zastosował przeciwko mnie, są usprawiedliwione. Bo jest jakiś maruda, defetysta, należy więc go profilaktycznie rozstrzelać i ogłosić zdrajcą".

Cezary Michalski (w rozmowie z Radosławem Sikorskim w "Dzienniku", 4-5 października) zauważa: "Jest taki syndrom, nad którym sam Jarosław Kaczyński czasami panuje, ale dla polskiej prawicy on jest zabójczy: to syndrom ludzi, którzy tak długo przegrywali, że zaczęli traktować klęskę jako jedyną gwarancję własnej uczciwości i profesjonalizmu. Mnie kiedyś przedstawiono Targalskiemu [wiceprezes Polskiego Radia] i zaczęliśmy korespondować internetowo. Pewnego dnia nie mogłem mu odpowiedzieć, bo nie było mnie w domu przez kilka godzin. Wróciłem i znalazłem ciekawą historię korespondencji. Kiedy w ciągu godziny nie otrzymał odpowiedzi na mail, wysłał następnego z pytaniem: »Nie odpowiada mi pan, czyżby Michnik już pana zdyscyplinował?«. Potem w ciągu paru godzin dostałem jeszcze ze trzy takie maile, a około 23 uznał mnie już za zdrajcę. Kaczyński używa wielu takich ludzi. To samobójstwo dla polityka, który chce wygrywać". Sikorski na to: "Najgorzej jest jednak, gdy ludzi o tego typu wrażliwości i temperamencie bierze się do najczulszego miejsca w państwie, czyli do służb specjalnych, gdzie naprawdę trzeba mieć dystans, nie wolno podlegać poetyce wiedzy tajemnej i czarowi służb...".

Jeszcze ostrzej działalność PiS podsumowuje naczelny "Dziennika" Robert Krasowski w tekście "Wataha dorzyna się sama" (dodatek "Europa", "Dziennik" 4-5 października). Jego zdaniem porażka PiS w wyborach i powolne staczanie się tej partii po równi pochyłej nie jest wynikiem starcia liberalizmu z autorytaryzmem, ani III RP z IV RP.

"To sam obóz prawicowy odwrócił się od tego nurtu, który reprezentował Jarosław Kaczyński. Porażka PiS nie polegała na tym, że Kaczyńskiego pokonali ludzie o przeciwnych poglądach, ale na tym, że dramatycznie zawiódł on ludzi o poglądach podobnych. I to oni odsunęli go od władzy. Sikorski może być symbolem tej operacji. (..) Pojawiło się zjawisko wewnątrzprawicowego wstydu z powodu tego, co robi szef PiS. jednych odrzuca coraz bardziej trywialny populizm, drugich mierzi to, co dzieje się wewnątrz partii, choćby obyczajowa nagonka na Ludwika Dorna".

Zdaniem Krasowskiego nawet "Rzeczpospolita" i "Wprost", niesłusznie - jak pisze - uważane za propisowskie, nie bronią wcale tej formacji. "W obiegu inteligenckim ta partia przestała być punktem odniesienia. Kaczyński jest dziś królem półświatka, pasterzem sierot po Giertychu, Lepperze i Rydzyku".

"Dużo się mówi o jego zdolności do politycznego przetrwania. Mam odwrotny pogląd. Jest on typowym produktem politycznej koniunktury - wyniosła go w górę tyleż osobista wartość, co obecny popyt. Który minął. (...) PiS jest już tylko wydmuszką, wirtualnym bytem politycznym, który udaje życie dzięki budżetowej dotacji i talentom dwóch spin doktorów. Najbardziej uderzający w agonii tej partii jest jej styl i sens, a dokładniej mówiąc - brak tego sensu. PiS porażkę ponosi nie w starciu z przeciwnikiem, z lewicą, z układem, z SLD. Kaczyński umiera we własnym łóżku, nie tocząc żadnej wojny, upada, bo pod jego komendą nie chcą już służyć dawni żołnierze".






Co zostało po IV RP