Rzeczpospolita - 08.08.1998

 

 

Tomasz Stańczyk

Józef Piłsudski i obce wywiady

 

Kilkuletnia współpraca Piłsudskiego z wywiadem austro-węgierskim i kontakty z wywiadami Japonii i Niemiec, jest do dziś - a może właśnie dziś, kiedy Marszałek ma znów swoje place i ulice - tematem drażliwym. Kiedy kilka lat temu historyk Ryszard Świętek opublikował w "Rzeczpospolitej" artykuł, któremu redakcja nadała celowo przykuwający uwagę tytuł "Agent Piłsudski", przyszło kilka listów od oburzonych czytelników, zaś jeden z wybitniejszych piłsudczyków, ostatni żyjący minister rządu II Rzeczypospolitej Wacław Jędrzejewicz, autor "Kroniki życia Józefa Piłsudskiego", poczuł się bardzo dotknięty. A przecież współpraca Piłsudskiego z wywiadem austro-węgierskim, o której była mowa w artykule, była faktem, uważanym niepotrzebnie - w jego wyjątkowym przypadku - za wstydliwy.

Przekonuje o tym ogromna, licząca niemal tysiąc stron, monografia Ryszarda Świętka "Lodowa ściana. Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904-1918". Jest ona poświęcona "wzajemnym stosunkom i powiązaniom oraz efektom współpracy Piłsudskiego z wywiadami Japonii, Austro-Węgier i Niemiec", dotyka także innych ciekawych spraw, jak niejasnych okoliczności akcji w Bezdanach i wydania wyroku śmierci na skruszonego zdrajcę Tarantowicza, oskarżenia Brzozowskiego o kontakty z ochraną, głośniej afery szpiegowskiej Redla.

Pomoc z Dalekiego Wschodu

Polski ruch antyrosyjski i niepodległościowy, reprezentowany przez Józefa Piłsudskiego i skupionych wokół niego działaczy PPS - tak zwanych starych, nie miał materialnych możliwości, by realizować swe cele bez pomocy z zewnątrz. Gdy wybuchła wojna japońsko-rosyjska Piłsudski postanowił wykorzystać ten konflikt dla sprawy polskiej, uzyskać pomoc techniczną i materialną dla polskich dążeń irredentystycznych.

"Stanęło na tym, że Japończycy będą dawać nam pieniądze na zakup broni i ułatwiać jej odbiór w Hamburgu, a my będziemy zbierać dla nich wiadomości o ruchach i nastroju wojsk wysyłanych na Wschód. Stosunki te były otoczone największą tajemnicą. Wiedział o nich tylko Piłsudski, Jodko, Filipowicz i ja." Tak pisał o współpracy z japońskim wywiadem Kempitai w okresie wojny rosyjsko-japońskiej i rewolucji w Rosji (1904-1905) Stanisław Wojciechowski.

Ważną rolę odgrywał w kontaktach z Japończykami Witold Jodko-Narkiewicz (1864-1924), postać dziś zapomniana, przez 20 lat aż do 1914 r. najbliższy przyjaciel, powiernik i współpracownik Piłsudskiego, wybitny publicysta, człowiek bardzo wykształcony i bogaty.

Ryszard Świętek tak pisze o zaangażowaniu działaczy PPS we współpracę z Japończykami: "W bezpośrednich działaniach Piłsudskiego i Jodki-Narkiewicza za mało było elementów pozytywistycznych, czyli zwykłej pracy, a za dużo >>romantycznych<< dysput i życzeń, chociaż obydwaj rozumieli doskonale potrzeby realnej polityki PPS. W pracy na rzecz Japończyków było wiele improwizacji i bałaganu w dziedzinie zbierania i przekazywania informacji".

Ogółem Japończycy przekazali PPS w ciągu półtora roku (kwiecień 1904 - październik 1905) 33 tys. funtów na prace wywiadowcze i zakup broni. Była to aż 1/3 sumy, jaką przekazali dla wszystkich opozycyjnych organizacji i grup politycznych w Rosji. Koniec wojny japońsko-rosyjskiej oznaczał też przerwanie finansowania ruchów wywrotowych w Rosji.

Od Strzelca do Oleandrów

Kontakty Piłsudskiego z wywiadem Austro-Węgier były podyktowane jego planami stworzenia w Galicji warunków do przeszkolenia wojskowego ochotników, którzy w przypadku wojny między zaborcami utworzyliby polskie oddziały walczące przeciw Rosji i staliby się kadrą odrodzonego wojska polskiego. Wychowany wkulcie roku 1863 r. marzył Piłsudski o wywołaniu antyrosyjskiego powstania. Chodziło też o propagandowe oddziaływanie szkolenia paramilitarnego na społeczeństwo polskie - by mu uświadomić możliwość i konieczność czynnej walki o niepodległość. Było oczywiste, że bez poparcia władz austriackich, konkretnie bez wiedzy, pomocy i nadzoru ze strony wywiadu takie plany nie mogły zostać zrealizowane. Z drugiej strony wywiad austriacki był zainteresowany możliwością wykorzystania członków PPS - największej polskiej organizacji rewolucyjnej do prac wywiadowczych przeciw Rosji. Sondaż w tej sprawie przeprowadzony został w 1908 r. przez szefa placówki oddziału wywiadu (HK Stelle) we Lwowie kpt. Gustawa Iszkowskiego. Prawdopodobnie pod koniec 1908 r. Piłsudski rozmawiał z szefem sekcji wywiadu Biura Ewidencyjnego Maximilianem Ronge. Wówczas najpewniej doszło do porozumienia o zorganizowaniu siatki wywiadowczo-dywersyjnej przeciw Rosji w zamian za umożliwienie działalności ruchu niepodległościowego i organizowanie oddziałów paramilitarnych - Związku Strzeleckiego i Strzelca.

W marcu 1909 r. przedstawiciele Biur Ewidencyjnego konferowali z Piłsudskim, Jodką i Sławkiem w Wiedniu. Przedsięwzięcie wywiadowcze nazwano operacją "Konfident (R)". Kierował nią sam Ronge. Ukryto ją nawet przed własnym aparatem wywiadu.

Także i po stronie polskiej krąg wtajemniczonych był bardzo wąski. Ścisłe kierownictwo organizacji nazwanej "Konfident (R)" stanowili Józef Piłsudski, Walery Sławek (odpowiedzialny za bieżące kontakty z przedstawicielem wywiadu, kpt. Józefem Rybakiem i będący łącznikiem między nim a Piłsudskim), Witold Jodko-Narkiewicz. Tylko oni mieli ścisły, operacyjny kontakt z centralą wywiadu. Inni uczestnicy nie zdawali sobie sprawy z tych powiązań. Na potrzeby operacji wykorzystana została struktura i zaplecze Organizacji Bojowej PPS, Związku Walki Czynnej oraz utworzonych dzięki porozumieniu z wywiadem austriackim Związku Strzeleckiego i Strzelca.

"Działania sabotażowe i wywiadowcze wykonywano - pisze Świętek - ale do pewnego stopnia pozorowano je, aby uzyskać tym większą cenę przetargową za polską pomoc i współdziałanie ruchu rewolucyjnego w Królestwie Polskim." Zresztą do końca 1912 organizacja Piłsudskiego spełniała wyłącznie pomocnicze funkcje informacyjne. Prowadzenie biura szpiegowskiego (a także kontrwywiadowczego) było dla Piłsudskiego działalnością uboczną. Ale i dla Austriaków i ściśle z nimi współpracujących Niemców w ostatecznym rachunku może to nie było najważniejsze.

Rosyjskie plany strategiczne musiały ciągle uwzględniać element zagrożenia polskiego. Jak pisze autor Biuro Ewidencyjne odniosło sukces ze współpracy z polskim ruchem rewolucyjnym i niepodległościowym, tworząc pozory przygotowywania insurekcji polskiej. A to utwierdzało sztabowców rosyjskich w decyzjach o ewakuacji zachodnich kresów Cesarstwa. Sztaby austriacki i niemiecki do swych strategicznych planów włączyły polski ruch wojskowy jako czynnik polityczny w rozgrywce z Rosją.

Wywiad austriacki chciał wykorzystać oddziały strzeleckie tylko jako wywiadowczo-dywersyjną awangardę wkraczających do królestwa wojsk niemieckich i austro-węgierskich. Piłsudski liczył natomiast, że wkraczające do Królestwa kadrowe oddziały polskie, jeśli nie wywołają fali wystąpień antyrosyjskich zostaną przynajmniej zasilone przez ochotników, stworzą liczącą się siłę. Samodzielny polski czyn zbrojny i własna siła militarna mogły stać się ważnym czynnikiem w odzyskaniu niepodległości. Te rachuby, choć zapewne nie w taki sposób, jak marzył Piłsudski, spełniły się.

6 sierpnia 1914 r. z krakowskich Oleandrów wyruszyła, złożona z członków organizacji strzeleckich, kompania kadrowa.

Powstanie w Królestwie nie wybuchło. Strzelcy byli przyjmowani przez rodaków z rezerwą, chłodno, niechętnie. Wydawało się, że plany Piłsudskiego uległy załamaniu. Ale wkrótce władze austriackie zgodziły się na sformowanie Legionów.

Można spotkać się w historiografii z ocenami, że to właśnie uratowało Piłsudskiego od kompletnej klęski politycznej i utraty znaczenia. Jednak Ryszard Świętek pisze, że powołanie Legionów było właśnie wymuszone koniecznością opanowania wymykającego się spod kontroli ruchu strzeleckiego

"Liczył się ostateczny rezultat. W tym kontekście współpraca z zaborcami stawała się narzędziem realizacji własnego programu, niezależnie od tego, że wówczas Piłsudski był jednym z trybów machiny wywiadowczej Austro-Węgier i Niemiec. Ta współpraca pozwalała osiągnąć sukcesy polityczne" - pisze Ryszard Świętek.

Jego zdaniem Piłsudski nie musiałby się do niej uciekać, gdyby dla swojego programu irredenty uzyskał wyraźne poparcie polityczne oraz pomoc materialną ze strony społeczeństwa polskiego.

Józef Piłsudski był współpracownikiem wywiadu Austro-Węgier lub, jak kto woli, agentem. Niezwykły jednak był to współpracownik czy też agent służb obcego państwa, który potrafił wykorzystać kontakty z nim do realizacji programu wywalczenia własnego państwa.

Niemcy - nie wykorzystana szansa?

Chociaż Piłsudski i organizacja "Konfident (R)" była w gestii wywiadu Austro-Węgier, to jednak, jak pisze Ryszard Świętek, głównym zainteresowanym w wykorzystaniu Piłsudskiego, jego ruchu niepodległościowego i oddziałów były Niemcy. Zdaniem autora chciały one doprowadzić do powstania państwa polskiego w związku z Niemcami, by stworzyć zaporę przeciw imperializmowi Rosji.

"Uwięzienie Piłsudskiego w Magdeburgu nie było potrzebne nikomu, obciążało stosunki polsko-niemieckie" - pisze autor. Uważa on, że było ono też zawinione przez Piłsudskiego: "Komendant znalazł się w pułapce ogólnych nastrojów antyokupacyjnych". Ale czy w tę pułapkę nie wpędzili go sami Niemcy skoro: "Nie chcieli mieć żadnych zobowiązań politycznych, które krępowałyby ich zamierzenia aneksyjne oraz plany tworzenia nowego państwa polskiego, w ramach kontrolowanego przez Niemcy systemu Mitteleuropy". Józef Piłsudski nie zamierzał pogodzić się z wizją Polski podporządkowanej Niemcom, z czego autor robi mu jakby zarzut. Pisze bowiem: "Nie rozumiał istoty dążeń niemieckich i ich wojennych konsekwencji", a także - co się odnosi do lat międzywojennych: "Nie umiał przezwyciężyć w polityce polskiej negatywnych stereotypów wobec Niemiec".

Przekreślało to możliwość ułożenia stosunków polsko-niemieckich. Zwraca uwagę wywód autora:

"Polska okazała się za słaba do prowadzenia samodzielnej polityki utrzymania równowagi w stosunkach z Niemcami i Związkiem Radzieckim. Budowanie zbliżenia z Niemcami okazało się fikcją, uwzględniając tylko subiektywną rolę czynnika polskiego. Nie chodziło bynajmniej o przyjęcie dyktatu niemieckiego. Dyplomacja polska miała dużą swobodę manewru, a wybrano scenariusz najgorszy z możliwych. Być może Polska straciła przez to szansę pokojowego rozładowania napięć w stosunkach z Niemcami na przełomie 1938 i 1939 r. Oglądanie się na interesy Francji i Wielkiej Brytanii prowadziło do wojny, gdyż polityka zachodnich aliantów Polski nie potrafiła skutecznie przeciwstawić się imperializmowi III Rzeszy oraz ZSRR, a także przełamać własnych dążeń hegemonistycznych. W Warszawie od 1934 r. udawano jedynie zbliżenie polityczne z Niemcami. Nie można więc obwiniać specjalnie Francji i Wielkiej Brytanii za pozorowanie ochrony bezpieczeństwa Polski. Rząd polski znalazł się w końcu we własnej pułapce, jak ongiś Piłsudski przy uwięzieniu w Magdeburgu".

Wydaje się, że ani dla społeczeństwa polskiego, które zaledwie 20 lat wcześniej odzyskało niepodległe państwa, ani dla elit politycznych, wywodzących się spośród żołnierzy Piłsudskiego, nie było psychicznie możliwe pójście na porozumienie z Niemcami. Oznaczać ono musiało ustępstwa i jeśli nie od razu, to z czasem sprowadziłyby one Polskę do roli wasala Niemiec. Wybrano filozofię: lepiej umrzeć na stojąco niż żyć na klęczkach. Nie można nie zrozumieć takiego wyboru rządzącej elity, który był też wyborem społeczeństwa. Ciążył nad tym wyborem duch Piłsudskiego.

* * *

W 1927 r. podczas Zjazdu Legionistów Piłsudski mówił o obcych agenturach. Zakończył słowami: "Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując jedynie Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym".

 

Ryszard Świętek "Lodowa ściana. Sekrety polityki Józefa Piłsudskiego 1904-1918", Platan. Kraków 1998







Józef Piłsudski i obce wywiady