Polityka - 2009-09-05

 

Marcin Kołodziejczyk

Skoczek, James skoczek

 

Rafała J., najlepszego listonosza urzędu pocztowego Radomsko 1, zniszczyła sława.

4 miesiące temu

Loguje się na Youtube jako użytkownik 944899. Ustawia kamerę, zaprasza na transmisję ze swojego pokoju w mieszkaniu rodziców. Młody, łysiejący, zbolała twarz, 27 lat skończy w listopadzie. Ma ważną sprawę do przekazania społeczeństwu. Jego sława już wtedy dogorywa. Telewizja nie przyjeżdża. Radio nie dzwoni. Użytkownik 944899 zaprasza na serię filmów o przestępczej działalności sądów, prokuratur oraz nauczycieli z Zespołu Szkół Elektryczno-Elektronicznych w Radomsku. W pierwszej kolejności należy ukarać germanistkę, panią Ulę.

3 miesiące temu

Drzewa pod blokiem kwitną, a to go pobudza. Wyemitował już w Internecie swoją twarz trzy razy w ciągu miesiąca. Przedstawił się już odbiorcom prawdziwym nazwiskiem - użytkownik 944899 to Rafał J. W trzech transmisjach z pokoju napiętnował wymiar sprawiedliwości. Wiele osób powinno pójść do więzienia. Zwłaszcza pani Ula, germanistka. Ale gazety o tym milczą. Zmowa, sitwa. Rafał J. zachwiał układem powiązań. W transmisji 4 dzwoni do pani Uli spytać, czemu zaniosła do prokuratury te dwa listy, które do niej napisał. "To już, Rafał, moja sprawa" - mówi nauczycielka. Ale dlaczego akurat te dwa listy zaniosła, z których wynika, że on jest złym człowiekiem!? Zacina się. Przyspiesza. Głos ma blaszany. Pani Ula bierze go na spokój, bo jest nim już bardzo zmęczona.

W styczniu 2009 r. złożyła na policji zawiadomienie, że były uczeń ze szkoły elektrycznej grozi jej od 2003 r. (nachodzi, dzwoni, przysyła esemesy, w listach pisze "nie przestaniesz się nade mną znęcać, to cię zabiję"). Te dwa listy wybrano - mówi germanistka wyciszająco, jak do dziecka z problemami. No, jak to - zachłystuje się były uczeń - przecież ona jest świadkiem w sprawie, dlaczego skarżyła na niego na policji, podpisała te zeznania, w których o nim kłamała, że jest zły! Sygnał. Rozłączyła się. Rafał żegna się z odbiorcami odcinka numer 4 na Youtube.

W szkole elektrycznej pamiętają, że Rafał J. zawsze wzbudzał się emocjonalnie na przesilenia pogodowe, a przez resztę roku trwał w hibernacji. Prąd stały, prąd zmienny.

7 miesięcy temu

Są transmisje, w których Rafał gubi się w czasie. Powraca do chwil, kiedy był znany ogólnopolsko. Przyjeżdżali do niego z kamerami. Rafał był sławą w kategoriach michałki i osobliwości. Nagrywali, jak roznosi listy ("ponad setka poleconych"). Chłopak ze skórzaną torbą na rewirze pocztowym wielkopłytowego osiedla. Dzwoniono do niego z audycji "dzwonię do pana/pani w bardzo nietypowej sprawie". Chodzili za nim, prosząc o wypowiedź. Było błogo. Aż musiał prosić, żeby mu podsyłali dziennikarzy dopiero po robocie. Gadał do siebie. Siedział w Internecie na stronach prawnych. Patrzył jakoś do środka. Od dawna go mama prosiła, żeby poszedł się sprawdzić do psychiatry. Rodzice się napraszali z tym psychiatrą. Aż Rafał J. znienawidził swoje nazwisko, bo to ich nazwisko. Poszedł urzędowo zmienić na James Bond. Rodzice dowiedzieli się z telewizji. Obok nich, w dużym pokoju, siedział sławny człowiek. Dzwoniły następne telewizje. Rafał nabrał pewności siebie.

12 miesięcy temu

Rano siedzą w pokoju pracowniczym Urzędu Pocztowego Radomsko 1. Dwudziestu kilku listonoszy przed wyjściem na rewir. Mają wielki stół z przegródkami, tworzącymi boksy. Piją kawę. Na ten stół mówią szachownica. Listonosz to skoczek. Rafał J. o tę pracę zabiegał od roku. Teraz wskakuje na miejsce kolegi na zwolnieniu. Gadają. Jest już pomiędzy nimi jeden sławny listonosz - podejrzewany o satanizm, na portalu Nasza-klasa wystąpił w czerni. Rafał będzie sławniejszy. Najpierw ma przeszkolenie, dwa tygodnie. Chodzi po mieście ze starym wyjadaczem. Uczy się: zdawanie torby, przeliczanie podpisów na awizo, przekierowywanie poczty. Jest świetny. Dosłownie fruwa z torbą. Ma dla adresatów uśmiech i dobre słowo. Są skoczkowie, którzy po 8 godzinach służby wracają spoceni, umierający, z torbami niedoręczonych przesyłek. Rafał J. nigdy. Siedzą w pokoju pracowniczym i każdy na coś narzeka. Żona, syn, pies, teściowa. A Rafał J. narzeka, że świat byłby piękny, gdyby go nie gnębiła psychicznie pani Ula, germanistka. Nikt go nie słucha, bo jeszcze nie jest Bondem.

4 miesiące temu

Transmisja numer 2 - życie mu przyspiesza. Budzik, szachownica, torba listów, zdawanie torby, liczenie awizo, dom, Internet, skarga germanistki (że listonosz J. chce ją zabić), wezwanie na policję, sądowe skierowanie na badania psychiatryczne. Telewizja o nim zapomniała. Teraz on dzwoni do telewizji, do radia i gazet. Musi opowiedzieć ludziom wszystko. O pani Uli. O gnębieniu przez nią na lekcjach niemieckiego 8 lat temu. Ona winna. On niewinny. Ona ma córkę. Chodziła do szkoły elektrycznej. Piękna. Ale nie zwracała na niego uwagi. Poszła na studia. On został z rodzicami w bloku. Na parterze. W pokoju z mebelkami młodzieżowymi. On z tego miejsca zmieni świat. Youtube, użytkownik 944899: niech go natychmiast zaprosi do siebie jakaś telewizja! Jest gotowy. Na żywo. Koniecznie live, bo inne programy będą przycinać i montować. "Chętnie zapraszam wszystkie telewizje, które by to chciały wyemitować - nawołuje Rafał z Internetu - ten program o przestępczej działalności nauczyciela. Takiego programu jeszcze nie było!".

Teraz

Uczeń trójkowy - wspominają w szkole elektrycznej. Ospały. Oprócz tych wzbudzeń przesileniowych na zmianę pogody. Potem kokon, larwowatość. Uczeń obliczany był co najwyżej na zbicie szyby lub naplucie na podłogę. Spokojny. Jego ojciec też tu się uczył, potem naprawiał zawodowo telewizory i radia. Uczeń latami pisał listy do nauczycieli. Dyrektora chciał zwolnić. Panią Ulę - drobną, uśmiechniętą - za coś ukarać. Zbierali jego listy. Kiedy policjanci przychodzili do szkoły - pokazywało się im listy w milczeniu. Odchodzili. A teraz, na początek roku, szkoła zamówiła mszę za panią Ulę. A teraz dyrektor szkoły elektrycznej pyta, czy media mają sumienie? Dziennikarze wyhodowali Jamesa Bonda z Radomska. Sypali karmę dla jego próżności. Dali sławę bardzo słabemu człowiekowi. Obrócili kamery w inną stronę, a on został sam. Mama Rafała zajmuje się domem. Dba o czystość i normalność. On jest chory - mówi mama - nigdy nie mieliśmy w domu siekiery.

8 miesięcy temu

Miał być już tylko listonoszem. Pić kawę na szachownicy, ze skoczkami. Renty roznosić. Wypijać herbatki z trzeciego parzenia ze staruszkami spragnionymi rozmowy. Na Jamesa Bonda urząd stanu cywilnego w Radomsku się nie zgadza w listopadzie 2008 r. Rafał nie rozumie. Siedzi na stronach prawnych w Internecie, to wie, że od wszystkiego można się odwołać. Należy mnie traktować poważnie, jako człowieka kulturalnego i uczciwego, który nikomu nie szkodzi - mówi w TVN. "Teraz pracując jestem nikim (...). Kiedy będę Jamesem Bondem, będę kimś" - wypowiada się Rafał. Tłumaczą mu w urzędzie, że nie można przybierać nazwisk, które już się zadomowiły w historii - takich jak Moniuszko, Chopin, Kościuszko, Bond. Głuchy jest na to. Trzy razy się odwołuje. W styczniu 2009 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi ostatecznie odbiera mu marzenia o Jamesie Bondzie.

3 miesiące temu

Ostatnie transmisje - numery 5 i 6 jeszcze dostępne w Youtube datowane są na miesiąc temu, ale muszą być wcześniejsze. Bo miesiąc temu czas Rafała jest już ustatkowany i przewidziany, jak to w areszcie. A transmisje 5 i 6 ukazują go jeszcze w trudzie walki o sprawiedliwość. Czyli czerwiec. Ma aparat cyfrowy. Chodzi do prokuratur w Piotrkowie i Radomsku. Przedstawia się jako dziennikarz. Sam będzie nagrywał programy. Widać tylko biurka i buty Rafała, jak w programach śledczych z kamery w guziku. Skarży się, że oszukują go urzędnicy. Powinni odpowiedzieć przed sądem za to, że nie chcieli mu dać Bonda. To zmowa korupcyjna. Do której należą również nauczyciele ze szkoły elektrycznej.

Zacina się, słowa mu się zlewają, nie można go zrozumieć. Pamiętają go. ("Zaraz, zaraz. To pan jest ten J.?" - pyta prokuratorka w Radomsku). - Nie zachowywał się jak dziennikarz - mówi prokurator z Piotrkowa - dziennikarze nie nagrywają nikogo za pomocą aparatów fotograficznych, a poza tym on cały czas krążył po moim pokoju.

Przeciwko Rafałowi J. trwa śledztwo o groźby karalne pod adresem pani Uli, germanistki. Rafała J. badają psychiatrzy i śledztwo ulega umorzeniu. Rafał J. jest niepoczytalny. 2 czerwca 2009 r. sąd w Radomsku decyduje o przymusowym umieszczeniu Rafała w szpitalu psychiatrycznym. Jest na to prawniczy eufemizm - internacja. Ale Rafał J. nie jest głupi, siedzi w Internecie i wie, że od wszystkiego można się odwołać.

2 miesiące temu

A najgorsze dla samotnych, bezrobotnych i oszukanych są ciepłe niedziele. W małym pokoju bloku w Radomsku rodzi się mściciel. Nie będzie dłużej roznosił listów, biegał z torbą po rewirze, bo ma ważne sprawy rodzinne do załatwienia. Odchodzi z dnia na dzień. Potem kupiona siekiera i kajdanki. W poniedziałek Rafał pójdzie na cichą uliczkę do germanistki. To nie jego rewir pocztowy. Rafał czeka na rozpatrzenie odwołania w sprawie internacji. W poniedziałek 29 czerwca 2009 r. koło południa zabije germanistkę siekierą. Porani jej matkę. Wyrzuci zakrwawione ubranie. W samych majtkach będzie uciekał lasami, goniony przez stu policjantów. Przez listy gończe. Przez podawane w telewizji i radiu rysopisy. Wsiądzie do autobusu Łódź-Kopenhaga. Kierowca będzie słuchał radia. W radiu podadzą opis chłopaka widocznego we wstecznym lusterku. Policja przejmie Rafała w Poznaniu. Będzie tak podniecony, że nie da się go przesłuchać przez tydzień. Telewizje nadadzą krótko, że złapano Bonda. Tego Bonda. Grozi mu dożywocie albo bezterminowa internacja.

Teraz

Rano skoczki ruszają z szachownicy na rewiry. Teraz ludzie w Radomsku boją się listonoszy.