Gazeta Wyborcza - 30/04/1999

 

 

JERZY HOLZER

Romantyczni fanatycy

 

Komunistyczna Partia Polski

 

 

Komuniści oczekiwali nadejścia nowego, lepszego świata wolności i wiecznego pokoju. W Polsce jednak, która odzyskiwała niepodległość, nie mogli liczyć na szersze poparcie dla idei walki z własnym państwem. O Komunistycznej Partii Polski - pisze JERZY HOLZER.

 

Jeszcze dziesięć lat temu grudzień był miesiącem obchodów rocznicowych. 16 grudnia 1918 roku powstała Komunistyczna Partia Robotnicza Polski, później przemianowana na Komunistyczną Partię Polski, KPP. 15 grudnia 1948 roku powstała Polska Zjednoczona Partia Robotnicza, która sterowała w Polsce przez 40 lat systemem komunistycznym. Nikt jednak, nawet wśród spadkobierców organizacyjnych polskiego ruchu komunistycznego, nie kwapił się przypominać w 1998 roku owych okrągłych dat. Historia komunizmu w Polsce zakończyła się klęską, symbolizowaną innymi datami: jego porażki wyborczej 4 czerwca 1989, oddania przezeń steru rządów 20 sierpnia tego roku, rozwiązania PZPR ("sztandar wyprowadzić" Rakowskiego) 29 stycznia roku następnego. Komunizm poniósł w Polsce klęskę, tak jak poniósł ją zresztą w całej Europie. Była to klęska nie tylko polityczna, także ideowa i moralna. Na świętowanie rocznic nie ma więc chętnych.

Między Mickiewiczem a Marksem

Partia komunistyczna powstała z woli kilku tysięcy fanatyków, głęboko wierzących w słuszność swej sprawy i gotowych do ponoszenia dla niej wszelkich ofiar. Fanatyzm, choćby najbardziej ofiarny, jest jednak złym nauczycielem. Nie skłania ku tolerancji wobec ludzi innych poglądów, narzuca konieczność bezlitosnej i nie ograniczonej regułami moralnymi walki oraz podbudowania jej ideologią, w przypadku komunistów klasową. Polscy komuniści byli przez pierwsze ćwierćwiecze swej działalności prześladowaną i osamotnioną w społeczeństwie niewielką grupą. Ukształtowany i pogłębiający się fanatyzm prowadził ich do traktowania wszystkich przedstawicieli innych poglądów ideowych czy politycznych jako absolutnych wrogów.

Ów fanatyzm nie był też pozbawiony swoistego romantyzmu. Komuniści byli buntownikami, spiskowcami. Byli tropieni i prześladowani, skazywani na wieloletnie wyroki więzienia. Mieli przy tym przekonanie, że walczą dla ludu, dla robotników, jeżeli nawet przez ten lud i robotników nie są rozumiani. W społeczeństwie polskim, wychowanym w znacznej mierze na ideach romantyzmu, pociągało to niektórych młodych ludzi. Zdarzali się wśród polskich komunistów (także tych żydowskiego pochodzenia) wielbiciele Mickiewicza i Słowackiego, Wyspiańskiego i Żeromskiego.

Znaczna słabość polskiego komunizmu wynikała z konsekwencji jego doktryny klasowej, wedle której robotnicy (czyli proletariat) przejąć mieli władzę i wprowadzić dyktaturę proletariatu. W bardziej rozwiniętych krajach europejskich tego rodzaju doktryna nie musiała stawać w ostrej sprzeczności z demokracją, choć i tam rozumiano demokrację bardzo specyficznie. Komuniści mieli jakoby urzeczywistniać interesy robotników, skoro zaś robotnicy stanowili większość lub niemal większość ludności, dyktatura proletariatu byłaby dyktaturą większości nad mniejszością. Komuniści polscy byli jednak świadomi tego, że działają w kraju ze zdecydowaną przewagą liczebną ludności chłopskiej. Zmierzali więc do dyktatury mniejszości nad większością, zaś wszelkie slogany o "sojuszu robotniczo-chłopskim" nie mogły tego faktu ukryć. Byli zresztą pod tym względem uczniami nie tylko Lenina, lecz i Róży Luksemburg, która w 1908 r., a więc na długo przed narodzinami ruchu komunistycznego, pisała: "Socjaldemokracja jest z natury rzeczy partią reprezentującą interesy olbrzymiej większości narodu. Te zaś formy tradycyjnej świadomości, które większość narodu, a więc i klas pracujących, wykazuje w społeczeństwie burżuazyjnym, są zwykle formami świadomości burżuazyjnej, wrogiej ideałom i dążeniom socjalizmu".

Czekając na obce bagnety

Komuniści w Polsce, tak jak w innych krajach, oczekiwali nadejścia nowego, lepszego świata wolności i równości, braterstwa narodów i wiecznego pokoju. Te marzenia uskrzydlone były jeszcze cierpieniami, jakie spadły na Europę w wyniku I wojny światowej. Była to wojna narodów, pobudzona wielką falą nacjonalizmu. W Polsce jednak, która odzyskiwała po ponadwiekowej niewoli niepodległość, trudno było znaleźć szersze poparcie dla idei walki z własnym państwem, "przekształcenia wojny imperialistycznej w wojnę domową", jak wezwał w Rosji Lenin i co znalazło pewien odzew w znużonych wojną państwach, zwłaszcza tych, które poniosły klęskę. Jednak ogromna większość Polaków żywiła silne uczucia narodowe i mimo wszelkich konfliktów socjalnych czy politycznych gotowa była bronić niepodległości istniejącego, zdaniem komunistów "burżuazyjnego", państwa. Polscy komuniści przeciwstawiali się realizacji powszechnych narodowych marzeń, nie rozumieli potrzeby realizacji wolności narodu we własnym państwie, a uczucia narodowe traktowali jako przejawy nacjonalizmu. Stąd brała się ich słabość. Miało to różnorodne konsekwencje.

Po pierwsze, komuniści zdobywali sobie szersze poparcie wśród mniejszości narodowych żyjących w Polsce niż wśród ludności etnicznie polskiej. Mniejszości narodowe z reguły nie identyfikowały się z polskością, zaś państwo polskie, choć w składzie ludności wielonarodowe (z jedną trzecią mniejszości), to w swej ideologii i praktyce funkcjonowania władz państwowych było państwem narodowym. Nie oznacza to, by brakowało wśród komunistów Polaków, nieraz ze szlacheckim rodowodem, czy Żydów samookreślających się często od kilku pokoleń jako Polacy. Wystarczy tu przypomnieć Koszutską i Leszczyńskiego-Leńskiego, Dzierżyńskiego i Marchlewskiego, Warszawskiego-Warskiego i Landego. Mieli też komuniści pewne wpływy, choć znacznie mniejsze niż PPS, wśród polskich robotników. Wyróżniało się pod tym względem Zagłębie Dąbrowskie.

Popularny stereotyp "żydokomuny" nie odpowiadał prawdzie, bowiem ani większość Żydów nie hołdowała komunizmowi, ani Żydzi nie byli jedyną grupą mniejszości nadreprezentowaną w KPP. Podobnie nadreprezentowani byli Białorusini, zaś na Wołyniu i Chełmszczyźnie także Ukraińcy. Inna sprawa, że z racji struktury społecznej komuniści białoruscy czy ukraińscy byli przeważnie niewykształconymi chłopami, podczas gdy wśród komunistów żydowskich sporo było osób z wyższym czy średnim wykształceniem, bardziej widocznych na scenie politycznej. Mniejszy był w partii komunistycznej udział Ukraińców galicyjskich i Niemców. W tych środowiskach bardziej popularne były zdecydowanie antypolskie organizacje nacjonalistyczne.

Po drugie, od początków swej działalności komuniści polscy liczyli na zewnętrzną pomoc w zdobyciu i utrwaleniu swej władzy. Nie oznaczało to wyłącznie nadziei na pomoc z Rosji. Przez długie lata oczekiwano także wybuchu komunistycznej rewolucji w Niemczech. Te fascynacje rzutowały na poglądy w sprawach terytorialnych. Komuniści polscy nie tylko opowiadali się za "prawem zachodniej Ukrainy i Białorusi do samookreślenia, aż do zjednoczenia z republikami radzieckimi", lecz (do 1933 roku) także za uwzględnieniem praw niemieckich do polskich części Śląska i Pomorza. Wymarzona przez komunistów Polska Republika Rad niewiele różniłaby się więc obszarem od Księstwa Warszawskiego z czasów napoleońskich.

Ważna była tu jednak nie tylko sprawa granic. Podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku komuniści polscy opowiedzieli się po stronie maszerujących na Warszawę pułków Armii Czerwonej i powołali w Białymstoku pod jej osłoną instrument przyszłej inkorporacji Polski do państwa Sowietów - Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. Jeden z najtęższych umysłów wśród polskich komunistów Adolf Warszawski-Warski bronił w 1921 r., po doświadczeniach wojny polsko-bolszewickiej i z trudem wywalczonym ocaleniu polskiej niepodległości, decyzji swej partii, by wesprzeć Armię Czerwoną: "Czyż można wnieść do jakiegokolwiek kraju rewolucję socjalną na obcych bagnetach? Można..."

Stalinowski zaciąg

Wreszcie, odmawiając wsparcia własnemu państwu, komuniści polscy za swój podstawowy obowiązek uważali wspieranie w każdym zakresie nieprzyjaznego mu państwa ościennego, jakim była Rosja Radziecka, a później ZSRR. Przekonanie, że państwo sowieckie jest pierwszą realizacją wymarzonego porządku świata, nie zwalniało wprawdzie początkowo od krytycyzmu, ale kazało ostatecznie podporządkować się wyższym racjom zwycięstwa komunizmu. Charakterystyczna była pod tym względem postawa jednej z najwybitniejszych intelektualnie przedstawicielek polskiego komunizmu Marii Koszutskiej (Kostrzewy). Stać ją było na odważne przeciwstawienie się w 1924 r. żądaniom, aby za słuszne uznawać każdorazowe dyrektywy nadchodzące z Moskwy. Dodawała jednak natychmiast: "Jeślibyście postawili sporne sprawy na ostrzu noża, jeślibyście powiedzieli robotnikom w Polsce, aby wybierali nas lub was, to, jak myślicie - co uczynilibyśmy wówczas? Otóż nam nie pozostawałoby nic innego do zrobienia, jak powiedzieć im, aby szli z wami". Kilka lat później pojawiła się formuła o Związku Radzieckim jako "ojczyźnie światowego proletariatu", by jeszcze po kilku latach, w Polsce i w innych krajach, dojść do skrajnej formuły "jedynej ojczyzny światowego proletariatu".

W ślad za takimi poglądami, a były one wśród polskich komunistów panujące, szło stopniowo całkowite ich podporządkowanie formalnie Międzynarodówce Komunistycznej, faktycznie - polityce radzieckiej. Warto tu przypomnieć, że to Międzynarodówka była wedle swego statutu partią wszystkich komunistów świata, zbudowaną na zasadzie centralizmu demokratycznego (który był tyleż samo centralistyczny, ile nie był demokratyczny), zaś poszczególne krajowe partie - tylko jej sekcjami. Istne paroksyzmy ustawicznych zmian ideologicznych i czystek personalnych obejmowały w latach 20. KPP równie często i głęboko jak inne partie komunistyczne. Skoro zaś stopniowo i Związek Radziecki, i Międzynarodówka podporządkowane zostały całkowicie dyktaturze Stalina, stawał się on także dla polskich komunistów bezkrytycznie wielbionym Wodzem i Nauczycielem.

Stalinowcy bronią demokracji

Lata 30. wniosły do historii polskiego komunizmu pewne nowe elementy. Naprzód Wielki Kryzys lat 1929-33 utwierdził ich w przekonaniu, iż świat zmierza do jedynego słusznego rozwiązania: obalenia kapitalizmu i wprowadzenia socjalizmu. Warto pamiętać, że był to czas bardzo znacznego upowszechnienia nastrojów antykapitalistycznych, które znajdowały sobie miejsce także w partiach demokratycznych (socjaliści, ludowcy) oraz w antydemokratycznej prawicy (ugrupowania młodych nacjonalistów). Późniejsze zwycięstwo narodowego socjalizmu w Niemczech i początki ekspansji Hitlera, ale także nasilenie się skrajnie prawicowych tendencji w całej Europie i w samej Polsce, wzmacniały również przekonanie, iż komunizm jest jedyną alternatywą wobec faszyzmu, którym to pojęciem określano wszelkie siły prawicowe.

Komuniści polscy zaczęli przy tym przyznawać się do roli obrońców demokracji i niepodległości oraz wyciągać rękę do wszelkich sił demokratycznych lewicy, a nawet centrum (choć w istocie rzeczy nigdy nie pozbyli się wobec nich podejrzliwości, a nawet wrogości). Najpierw ze względu na klęski gospodarcze i społeczne, później w obliczu niebezpieczeństwa hitlerowskiej agresji, komuniści rozszerzali swe wpływy w Polsce. Paradoksalnie: nigdy przedtem nie były one również silne wśród intelektualistów i nigdy ku porozumieniu z komunistami nie ciążyło tylu autentycznych demokratów: socjalistów, ludowców, lewicowych liberałów, jak to działo się w drugiej połowie lat 30.

Paradoks polegał na tym, że równocześnie w Związku Radzieckim do szczytu potęgi dochodziła dyktatura Stalina, szalały represje, które dotknęły miliony ludzi, przeprowadzano wielkie inscenizowane procesy polityczne, nastąpiło ostateczne zdławienie jakiejkolwiek swobody poglądów. U szczytu swego stalinowskiego zaślepienia KPP dotknięta została oskarżeniami z Moskwy o opanowanie jej przez policyjne agentury i rozwiązana, wielu jej członków przebywających w ZSRR straciło życie lub powędrowało do obozów. Skończył się pierwszy etap historii polskiego komunizmu.

Ten paradoks stalinowskiej partii głoszącej hasła demokracji i niepodległości rzutował również na późniejsze dzieje polskiego komunizmu. Do haseł tych wrócono, kiedy polski komunizm odbudował się podczas wojny pod postacią Polskiej Partii Robotniczej. Wielu polskich komunistów poniosło śmierć w łagrach i więzieniach, hitlerowskich i stalinowskich. Wśród żyjących po wojnie przeważali ludzie trzydziestoparoletni, o krótkim przedwojennym stażu partyjnym. Do partii wstąpili w schizofrenicznej dla komunistów sytuacji drugiej połowy lat 30., a potem II wojny światowej. Stalin był dla nich bogiem, decyzje z Moskwy - wyrocznią. Zarazem jednak głęboko w pamięci wielu z nich tkwiły hasła walki o demokrację i niepodległość, jakie głosiła KPP lat 1935-38 i PPR lat 1942-44. Odkurzono te hasła dopiero wtedy, kiedy bóg Stalin okazał się zbrodniarzem, zaś moskiewska wyrocznia - realizatorem jego planów. Szok 1956 roku szczególnie głęboko dotknął część z nielicznych wówczas czynnych jeszcze przedwojennych komunistów.

Nim do tego doszło, "starzy komuniści" budowali powojenny polski komunizm. Rychło obok nich stanęli nowi adepci. Jednych przyciągała władza lub różnego rodzaju korzyści. Innych, zwłaszcza młodych, oszałamiało wojenne zwycięstwo Związku Radzieckiego i idee komunistyczne, znów obiecujące wieczną sprawiedliwość dla wszystkich, braterstwo narodów i pokój.

Zaczynała się rzeczywistość polskiego realnego socjalizmu, nowej fazy polskiego komunizmu. Prześladowani stawali się prześladującymi. Przeciwnicy "burżuazyjnego" państwa stawali się obrońcami państwa "socjalistycznego". Ideologowie "dyktatury proletariatu" wprowadzali dyktaturę nad całym narodem, także nad apoteozowanym przez siebie proletariatem.

 

Jerzy Holzer (ur. 1930) - historyk, profesor historii najnowszej na Uniwersytecie Warszawskim i kierownik Zakładu Studiów nad Niemcami w Instytucie Studiów Politycznych PAN. Wydał m.in. książkę "Kryzys polityczny w Niemczech 1928-1930".






Nasza słodka komuna