Helmut Werner

Krwawa hrabina Batory - największy wampir wszechczasów

 

28 grudnia 1610 roku sędzia Thurzo wtargnął wraz z oddziałem wojska do zaniku w Csejthe na południowy zachód od Vagujhely, gdzie mieszkała hrabina Elżbieta Batory. W podziemnej komnacie znaleźli hrabinę w towarzystwie jej służących, którzy chwilę wcześniej zamordowali młodą dziewczynę. Obnażona od pasa w górę arystokratka stała nad wanną i zbierała rękami krew, która ciekła z ciała zabitej. W imieniu króla Węgier aresztowano hrabinę, jej służące Helenę i Dordulę oraz służącego Fritzko. Z piwnicy uwolniono dwie inne dziewczyny; czekał je taki sam los jak zamordowaną, która, jak okazało się na procesie, miała na imię Doritze. Trzydziestu żołnierzy przeszukało warownię położoną na wzgórzu pod Csejthe, w której było dużo piwnic wykopanych na wiele pięter w dół. Znaleziono w nich całe stosy kości i rozkładające się ciała setek dziewcząt poukładanych ciasno obok siebie. Ich rany zdradzały, że zostały brutalnie zamordowane.

Główną oskarżoną, urodzoną w 1560 roku hrabiny Elżbietę Batory zamknięto w odizolowanym od świat pomieszczeniu, podczas gdy pomocników jej zbrodni przewieziono na przesłuchania do Bisce, do sędziego Thurzo. Hrabinę oszczędzono, ponieważ należała do elity królestwa węgierskiego.

Z wpływowego i bogatego rodu Batory wywodziło się, począwszy od XVI wieku, wielu książąt i kardynałów. Stefan Batory z Somlyo został w drugiej połowie XVI wieku królem Polski. Potomkowie różnych linii rodu często zawierali między sobą małżeństwa, co przyczyniło się do genetycznych anomalii w rodzinie i do jej późniejszego upadku. Kronikarze piszą, iż wielu członków rodu znanych było ze swych alkoholowych upodobań. Król Stefan Batory cierpiał podobno na ataki epilepsji. Jego dwaj bracia uważani byli za straszliwych tyranów, szaleńców i zbrodniarzy. Pewna krewna hrabiny miewała romanse ze służącymi, a męża poleciła zamordować swym kochankom.

Pomimo iż fakty te były wszystkim dobrze znane, Elżbieta Batory ze względu na swe bogactwo i wpływowych krewnych cieszyła się ogromnym poważaniem w kręgach arystokratycznych Węgier. O jej rękę ubiegał się Ferenc Nadasdy, syn najwyższego sędziego królewskiego i dowódcy wojsk Tomasza Nadasdy, który rezydował w Sarvar. Elżbieta poślubiła go w wieku piętnastu lat. Idąc w ślady ojca, Ferenc Nadasdy zasłużył się jako dowódca armii w walce z Turkami. Jego bohaterskie czyny przedstawione na plafonach w zamku w Sarvar sprawiły, że nadano mu przydomek "rzeźnik Turków". Dopiero w wieku trzydziestu lat Elżbieta wydała na świat pierwszą córkę. Potem urodziła jeszcze dwie córki i syna; jednak chłopiec i jedna z dziewczynek zmarli we wczesnym dzieciństwie. Nieliczne zachowane listy świadczą, że Elżbieta była osobą wykształconą i kulturalną, umiała pisać, co wśród kobiet, nawet arystokratek, było wówczas rzadkością. O jej młodości wiemy tylko tyle, że lubiła ubierać się jak mężczyzna, jeździła konno i brała udział w polowaniach.

Już w pierwszych latach małżeństwa ujawniły się pierwsze oznaki jej późniejszej skłonności do okrucieństwa. Jednak ani mąż, ani inne osoby z jej najbliższego otoczenia nie miały odwagi przeciwstawić się jej. Gdy pewnego dnia hrabina złapała służącą na wyjadaniu słodyczy, kazała ją rozebrać, nasmarować miodem i pozostawić na dworze na pastwę owadów. Pewnemu służącemu, który cierpiał na epilepsję włożyła między palce u nóg zanurzone w oleju kawałki papieru, które następnie podpaliła. Rozeszła się również wieść, że pani na zamku Sarvar i żona bohaterskiego Nadasdy potajemnie torturowała i mordowała młode dziewczyny. Niecne czyny Elżbiety Batory piętnował duchowny i uczony Istvan Magyari, który mieszkał w Sarvar. Wraz z innym kapłanem z tamtych okolic prosił hrabiego Nadasdy, aby ten powstrzymał żonę przed dalszym okrucieństwem. Księża twierdzili, że hrabina wzięła do pomocy kobietę znaną z tego, iż torturowała służbę kąpielami w lodowatej wodzie i brutalną chłostą. Duchowni postanowili, że w czasie mszy ekskomunikują ową kobietę o imieniu Dordula, znaną także jako okoliczną znachorkę. Chcąc uniknąć gniewu hrabiny, postanowili napomnieć nie tylko ją, ale i jej męża. W obecności wiernych zarzucili małżonkom, że dwie służące u nich dziewczyny zmarły w niewyjaśnionych okolicznościach. Zarówno hrabina, jak i jej mąż byli oburzeni publicznymi zarzutami.

Po śmierci męża w 1604 roku Elżbieta Batory przeniosła się wraz z dziećmi do Csejthe, gdzie początkowo zamieszkała nie w zamku, lecz w położonej nieopodal kościoła warowni. Wśród licznej służby największym zaufaniem hrabiny cieszył się szpetny karzeł oraz cztery kobiety, które odznaczały się nadzwyczajną siłą fizyczną i wyjątkową brzydotą. Jedną z jej pokojówek była Dordula, której okrucieństwo skłoniło duchownych z Sarvar do wszczęcia kościelnych procedur.

Dla dziewcząt służących w warowni nastały ciężkie czasy, ponieważ Elżbieta Batory karała je surowo za najdrobniejsze niedbalstwo. Gdy jedna z nich źle uprasowała kryzę, hrabina rzuciła jej w twarz gorące żelazko. Inne za karę musiały rozebrać się i nago zbierać chrust. Czasem winowajczynie polewano zimną wodą i nagie pozostawiano zimą na dworze, póki nie zamarzły. A kiedy nie można było już znaleźć wśród służby żadnej "zbrodniarki", wybierano po prostu jedną z dziewcząt, wiązano jej ręce na plecach i tak długo zaciskano sznur, dopóki jej ciało nie zsiniało. Wtedy do akcji wkraczała hrabina i chłostała ofiarę do nieprzytomności. Tortury, których dopuszczała się jej zaufana Dordula także sprawiały hrabinie wielką przyjemność. Elżbieta lubiła również zaszywać swoim szwaczkom usta igłą, jeśli nie spodobała się jej nowa suknia. Od służących wymagała, aby goliły łono. Jeśli przyłapała dziewczynę, która tego nie zrobiła, wypalano jej wszystkie włosy. Gdy pewnego razu hrabina dowiedziała się, że jedna ze służących po raz kolejny leży w łóżku chora, kazała przynieść ją do swej komnaty. Własnymi zębami rozszarpała piersi związanej i zakneblowanej dziewczyny, a resztę ciała straszliwie okaleczyła nożem. Kary dla zatrudnionych w twierdzy dziewcząt stale zaostrzano - za najdrobniejsze przewinienie wbijano im szpilki za paznokcie, chłostano pięćset razy ciernistym biczem albo oszpecano nożem lub nożyczkami. Akta sprawy hrabiny zawierają opis znęcania się nad jedną z jej ostatnich ofiar.

Pewną dziewczynę oskarżono o kradzież gruszki. Hrabina poleciła zaprowadzić ją do pralni, gdzie została poddana zwykłej karze. Rozebranej dziewczynie związano na plecach ręce i bito bez przerwy kijem, przy czym bijący zmieniali się, gdy tylko zaczynały boleć ich ramiona lub dłonie. Hrabina, która także chwyciła za kij, przysłuchiwała się krzykom dziewczyny z wielkim upodobaniem i napawała się widokiem posiniaczonego i krwawiącego ciała. Na koniec nakazała podciąć jej pachy nożyczkami. Zdarzało się jednak, że Elżbieta Batory zabijała swoje ofiary bez upływu jednej kropli krwi.

Hrabina martwiła się, że z wiekiem traci urodę. Sen z oczu spędzały jej pojawiające się na skórze zmarszczki. Bardziej niż wymyślanie nowych tortur zajęło ją poszukiwanie sposobów, dzięki którym odzyskałaby młodzieńczą gładkość. Służące godzinami upinały jej włosy na różne sposoby. Każdy kawałek jej ciała nacierano coraz to nowymi środkami do pielęgnacji, które przywoziła z licznych podróży. Źródła podają, że gdy pewnego razu służka nieodpowiednio ją uczesała, hrabina wpadła we wściekłość i zmasakrowała dziewczynę. Ścierając kropelki krwi służącej ze swojej twarzy, zauważyła podobno w lustrze, że miejsca pokryte wcześniej krwią wydawały się bielsze, a skóra gładsza. To właśnie wtedy zrodziła się w jej głowie myśl, aby wykąpać się w wannie napełnionej krwią i odzyskać tym samym dawną urodę.

Wówczas rozpoczął się proceder mordowania młodych dziewczyn, także z wyższych sfer, które przywożono jej najpierw z okolicy, a później z całych Węgier i z zagranicy. Hrabina wysyłała zaproszenia do wielu rodzin, aby oddawano jej na wychowanie młode dziewczęta, które miały pod jej okiem nabrać wytwornych manier. Ze względu na jej wysokią pozycję w węgierskim społeczeństwie, kandydatek było więcej niż potrzebowała do swoich "kąpieli piękności".

Szczegóły dotyczące tego, co czekało dziewczęta w zamku i jak przebiegały owe "kąpiele" hrabiny Batory, znajdujemy w aktach procesowych. Gdy któraś z dziewcząt miała zginąć, w zamku i przylegającej warowni panowała niezwykła cisza. Ci, którzy przyjeżdżali, by pomówić z hrabiną, byli naprędce odprawiani pod pretekstem złego samopoczucia pani domu. Natychmiast po zapadnięciu zmroku wysyłano ofiarę do piwnicy po wino. Drzwi były już zazwyczaj otwarte, a wnętrze podziemnego pomieszczenia rozjaśniało światło świecy. Gdy dziewczyna pochylała się, aby nabrać wina z beczki, z tyłu podchodził do niej karzeł Fritzko, obezwładniał ją i zabijał za pomocą noża. Elżbieta spieszyła wtedy do piwnicy ze swoimi służkami, które przenosiły zabitą do przygotowanej wanny. Następnie rozbierano ofiarę i w wielu miejscach nakłuwano, tak aby krew szybciej wypłynęła z ciała. Chcąc napełnić wannę pomocnice hrabiny musiały wielokrotnie obracać wstrząsane konwulsjami zwłoki. Następnie rozebrana od pasa w górę hrabina Batory pochylała się nad wanną i myła ciepłą jeszcze krwią dziewczyny swe ramiona, potem piersi, a na końcu twarz. Skończywszy udawała się do komnaty, a służki zbierały grudki zaschniętej krwi, którymi potem okładały ciało pani. Pomocnice, Helena i Dordula, siedziały całą noc przy jej łożu czuwając, aby grudki nie spadały z ciała hrabiny. Zadaniem Fritzko było ukrycie zwłok w jednym z licznych podziemnych przejść lub pomieszczeń. Następnego ranka Elżbieta brała kąpiel, a jej służące potwierdzały, że wygląda tak pięknie jak przed laty. Hrabina szczególnie upatrywała sobie dziewczęta dobrze urodzone, wierząc, że ze względu na lepsze odżywianie ich krew ma większą moc odmładzania i upiększania.

Wkrótce w zamkowych piwnicach zabrakło miejsca na groby kolejnych ofiar. Wrzucanie ich do rzeki lub pobliskiego kanału było zbyt ryzykowne. Czasami w zamku znajdowało się tyle trupów, że zapach rozkładających się ciał docierał aż na dziedziniec. W końcu zakopywano je w dołach lub wrzucano do fosy, skąd wyciągały je wygłodniałe psy.

Wielką wyobraźnią musiała wykazać się hrabina i jej pomocnice przy wymyślaniu historii, którymi chciała zwieść rodziny zabitych dziewcząt. W niedługi czas po przeprowadzce hrabiny z Sarvar do Csejthe mieszkańcy wioski zauważyli, że z warowni i zamku wynoszono nadzwyczaj dużo trumien. Plotki o masowych morderstwach zdementowano, tłumacząc śmierć tylu osób nagłą chorobą. Gdy rodzice pytali o córkę, od której dłuższy czas nie mieli żadnych wiadomości, mówiono im, że zmarła i została już pochowana. Niektórym wyjaśnienia te nie wystarczały i dopytywali się, na jaką chorobę zmarła, jaki lekarz ją leczył, a nawet domagali się otworzenia grobu. Hrabina odprawiała ich jednak szorstko mówiąc, że takie pytania są dla niej obraźliwe. Niekiedy rodzice chcąc dowiedzieć się szczegółów na temat śmierci swego dziecka, próbowali przekupić służących prezentami. Jednak prawdę o zbrodniach dokonywanych w zamkowych piwnicach znało tylko kilku zaufanych pomocników hrabiny.

Szczególnie dociekliwym opowiadała o ucieczce dziewczyny i na dowód pokazywała list pożegnalny, rzekomo znaleziony w pokoju ich córki. Gdy ciało dziewczyny dawno już było pogrzebane w podziemnych przejściach, hrabina wysyłała ludzi, którzy całymi dniami przeczesywali okolice w poszukiwaniu "zaginionej". Często jako przyczynę śmierci podawała wypadek na polowaniu i wtedy nie omieszkała pokazać przerażonym rodzicom zwłok zmarłej. Tłumaczyła, iż okropne rany na ciele to ślady zębów szarżującego dzika.

Gdy pewnego razu jedna z niewtajemniczonych dziewcząt odkryła przez przypadek straszliwie okaleczone zwłoki, hrabina udała równie zaskoczoną i obiecała dwa tysiące guldenów temu, kto znajdzie sprawcę. Jej wspólnik Fritzko zeznał, iż widział znanego mu z imienia chłopaka, który zakradał się do pokoju zabitej. Sprowadzono go natychmiast z pobliskiej wioski i skazano na łamanie kołem. Obiecaną nagrodę przekazał Fritzko kościołowi, aby rozwiać wątpliwości duchownych.

Czasem po prostu zaprzeczano, że zaginiona dziewczyna kiedykolwiek objęła w zamku służbę. Aby wieśniakom nie rzucała się w oczy duża liczba przybywających do zamku dziewcząt, oczekiwano na nie w pobliżu Csejthe, a następnie wprowadzano do podziemnych kryjówek na terenie posiadłości, gdzie były mordowane.

Z dokumentów procesowych wynika także, że hrabina Batory często podróżowała. Bywała na Morawach, w Czechach, Austrii i w Polsce. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że także w podróży dawała upust swej skłonności do mordowania i kąpała się w krwi ofiar. Gdziekolwiek zatrzymywała się na dłużej, tam natychmiast znikały dziewczęta, których okaleczone i pokryte licznymi ranami kłutymi ciała odnajdywano później na polach. Urzędnicy szukali po omacku, nie mogli wyjaśnić przyczyny zaginięć i morderstw popełnianych na młodych kobietach. Nikomu nie przyszło do głowy, by łączyć je z damą z wyższych sfer, która podróżowała wraz ze swoją świtą. Hrabina Batory nie miała kłopotów z nawiązywaniem kontaktów w nowym miejscu. Wprost zasypywano ją zaproszeniami, a wszystkie bardziej znane rodziny arystokratyczne rywalizowały o to, by choć raz przyjąć ją w swych posiadłościach. Wyjeżdżała, gdy mordy zaczynały wzbudzać podejrzenia.

W zamku hrabiego Nadasdy w Wiedniu hrabina gościła kiedyś węgierskich arystokratów. Tamtego wieczoru oczy całego towarzystwa zwrócone były na pewną piękną dziewczynę. Okazało się, że piękność ta była zaręczona z jej krewniakiem. Hrabina natychmiast zaczęła przemyśliwać, jak mogłaby ją zwabić, by wykąpać się w jej krwi, po której wiele sobie obiecywała. Bez trudu nawiązała rozmowę z młodą arystokratką i, niepostrzeżenie dla innych gości, pod jakimś pretekstem, zaprowadziła ją do jednego z bocznych pokoi, w którym jej pomocnicy obezwładnili i zakneblowali ofiarę, a następnie niepostrzeżenie przenieśli do karocy. Przewieziono ją do pewnej willi na przedmieściach Wiednia, którą hrabina Batory wynajęła specjalnie do swoich zbrodniczych celów. Półżywą z przerażenia dziewczynę wykąpano, dzięki czemu jej uroda nabrała jeszcze większego blasku. Rozebraną zaprowadzono do jasno oświetlonego pokoju, w którym oczekiwała już Elżbieta Batory. Dordula zwinęła dywan, który przykrywał wpuszczoną w parkiet klapę zasłaniającą przygotowaną wannę. Zaskoczona i przerażona dziewczyna została natychmiast zaatakowana przez Fritzko, który wbił jej nóż w plecy. Z powodu licznych ran kłutych ofiara błyskawicznie wykrwawiła się. Gdy tylko wanna wystarczająco napełniła się, hrabina usiadła w niej, czekając aż sięgająca jej po szyję krew w tajemniczy sposób odmłodzi jej skórę.

Hrabina Batory mordowała nie tylko po to, aby zażywać "kąpieli piękności". Nie miała również żadnych zahamowań, by zabijać tych, którzy byli do niej wrogo nastawieni lub z którymi miała zatargi o pieniądze. Z całego serca nienawidziła trzech osób: króla Węgier, który miał długi u jej męża, sędziego Thurzo oraz dawnego opiekuna jej nieżyjącego syna Pawła. Te trzy osoby Elżbieta Batory chciała pokonać za pomocą magii. Trafiła więc do pewne| kobiety, która w pobliskiej wiosce znana była jako czarownica i zleciła jej upieczenie zatrutego ciasta. Czarownica powiedziała, że najpierw musi wykąpać się w kadzi napełnionej tajemniczym płynem, na który miały przejść jej czarodziejskie moce. Na tej czarodziejskiej wodzie wiedźma upiekła ciasto, które miało zabić trzech znienawidzonych przez hrabinę mężczyzn. Dla ostrożności Elżbieta dała wypiek do spróbowania kilku niczego niepodejrzewającym osobom, jednak tylko rozbolały ich brzuchy. Tym razem zamach nie powiódł się. Lecz byli ludzie, którzy twierdzili, prawdopodobnie nie bez podstaw, że w 1604 roku zamordowała swojego męża, który po skargach duchownych poważnie upomniał ją za złe traktowanie służby. Tak czy inaczej była do tego zdolna.

Przyszedł czas, gdy nie dało się już zapobiec podejrzeniom, iż w podziemnych przejściach i piwnicach zamku oraz warowni dzieją się przejmujące grozą rzeczy. Służący spoza zaufanego kręgu hrabiny przysięgali na wszystkie świętości, że widzieli, jak jedna z zaginionych niedawno dziewczyn wchodzi do piwnicy, a potem wszelki ślad po niej ginie. Ból i rozpacz rodziców, krewnych i przyjaciół dziewczyny były tak wielkie, że sędzia najwyższy Thurzo z Bisce został wręcz zasypany skargami i prośbami o zbadanie, co złego stało się w zamku hrabiny. Podejrzenia potwierdzała ludność z wiosek otaczających zamek w Csejthe. Nikt już nie posyłał tam swych córek, obawiając się o ich życie. Z zamku hrabiny Batory wyniesiono zbyt wiele trumien ze zwłokami młodych kobiet.

Wiosną 1610 roku, na polecenie sędziego najwyższego, urzędnicy bratysławskiego sądu wszczęli tajne dochodzenie i rozpoczęli przesłuchiwanie świadków. Po kilku miesiącach sędzia Thurzo otrzymał ich zeznania. Potwierdzały one najgorsze przewidywania. Na terenie posiadłości hrabiny Batory dokonano masakry o niewyobrażalnych rozmiarach. Zeznający mówili o straszliwych torturach i morderstwach dziewcząt, donosili również o przypadkach kanibalizmu. Jednej z kobiet hrabina wycięła z pośladka kawałek ciała i zmusiła ją do jego zjedzenia.

Węgierska arystokracja robiła wszystko, aby ta makabryczna sprawa nie zaszkodziła jej reputacji i elitarnej pozycji. Sędzia Thurzo wiedział, że gdyby wezwał hrabinę Batory i dowiódł jej zbrodni na podstawie zeznań świadków, jej ogromny majątek zostałby skonfiskowany, a największa część przypadłaby królowi Węgier. Zawarł więc ze spadkobiercami hrabiny umowę. Hrabina miała zostać złapana na gorącym uczynku, aby nie mogła się wyprzeć zbrodni. Resztę życia miała spędzić zamknięta w swoim zamku. W ten sposób rodzinie hrabiny przypadłaby w udziale większość jej dóbr.

Thurzo przeprowadził swój plan między świętami Bożego Narodzenia a Nowym Rokiem. Hrabinę zaprowadzono pod eskortą do jednej z komnat zamku, której odtąd nie wolno jej było opuszczać. Natomiast jej wspólników - Helenę, Dordulę i karła Fritzko przewieziono do Bisce, gdzie poddano ich surowym przesłuchaniom. Fritzko zeznał, że hrabina maltretowała służące już za życia hrabiego Nadasdy, a gdy przyjęła na służbę Dordulę, zaczęła brutalnie mordować swoje ofiary. Karzeł potwierdził również próbę zamachu na króla, sędziego oraz opiekuna jej syna. Z przesłuchań nie wynikało jednak, ile zbrodni popełniono. Liczbę ofiar szacuje się od trzydziestu do sześciuset. W zaginionym pamiętniku hrabina Batory wpisywała podobno imiona wszystkich swoich ofiar. Według świadków, którzy widzieli te zapiski, zamordowanych zostało około sześciuset kobiet. Zaufany pomocnik hrabiny zeznał, że uśmierciła trzydzieści jeden kobiet, obie oskarżone o współ udział pomocnice podały liczbę pięćdziesięciu jeden.

Po zakończeniu przesłuchań zebrał się czternastoosobowy sąd, któremu przewodniczył sędzia Thurzo. Wyrok wydano 7 stycznia 1611 roku. Hrabinę skazano na dożywotnie więzienie w murach jej zamku, a służących na karę śmierci. Ze względu na ciężar popełnionych czynów mieli przed śmiercią zostać poddani torturom. Helenie i Dorduli obcięto ręce, a następnie podpalono je żywcem. Fritzko, którego ze względu na młody wiek potraktowano łagodniej, został ścięty, a jego ciało publicznie spalono. Wyrok został wykonany trzy dni po odczytaniu.

Elżbieta Batory protestowała w licznych listach przeciwko wyrokowi. Listy te pokazują, że nie miała żadnych wyrzutów sumienia ani nie wykazywała należnej skruchy.

Sprzeciw wniósł także sam król Węgier Mateusz II, który żądał ponownego zbadania sprawy oraz prowadzenia dalszych przesłuchań oskarżonych i świadków. Jednak pod wpływem krewnych hrabiny, którzy bali się, że mogą stracić lwią część jej majątku, sędzia zręczną taktyką i błahymi argumentami zdołał odsunąć w czasie ponowne rozpoczęcie śledztwa.

Elżbieta Batory zmarła w swoim zamku 21 sierpnia 1614 roku, a jej śmierć wzbudziła oczywiście wiele plotek. Jedni twierdzili, że hrabina się otruła, inni, że zmarła z głodu, ponieważ została zamurowana. Pewne jest tylko to, że pochowano ją w kościele w Csejthe.

Według legend, które jeszcze długo po śmierci hrabiny krążyły wśród ludności, zwłoki "największego wampira wszechczasów" wyglądały strasznie. Nie można już było rozpoznać hrabiny, z rąk i nóg bowiem wycięto kawałki ciała. Na przedramionach widniały ślady zębów, a ziemia wokół ciała pokryta była krwią.

 

Helmut Werner "Tyranki. Najokrutniejsze kobiety w historii", Warszawa 2005