Martin Gardner

"Burżuazyjny idealizm" w radzieckiej fizyce nuklearnej

 

 

Spór w genetyce rosyjskiej, którego rezultatem było polityczne zwycięstwo Łysenki, został szeroko opisany. O wiele mniej znana jest niezwykle podobna polemika w teoretycznej fizyce nuklearnej. Konflikt stal się jawny około roku 1949. W tamtym czasie pojawiły się wyraźne wytyczne partyjne dotyczące tego problemu, a fizycy utrzymujący przeciwne poglądy przyznali się, jak każe zwyczaj, do błędu i obiecali zrewidować swoje już opublikowane dzieła przy najbliższej sposobności.

Dla zrozumienia istoty sporu niezbędne jest krótkie przypomnienie jego historycznego tła. Niedługo po rewolucji bolszewickiej atom był powszechnie uważany za swego rodzaju miniaturowy system słoneczny. Jądro odpowiadało słońcu, wokół którego elektrony, niczym planety, wirowały posłuszne ustalonym i przewidywalnym prawom. Gdy jednak naukowcy zapuścili się dalej w głąb atomu, na jaw wyszedł zdumiewający fakt. Okazało się, że nie można przewidzieć zachowania pojedynczego elektronu. Gdy udało się określić jego pozycję, pojawiał się bardzo duży błąd w pomiarach prędkości, zaś kiedy prędkość elektronu zmierzona była dokładnie, nie było sposobu dowiedzieć się, gdzie on jest. Werner Heisenberg, czołowy niemiecki fizyk nuklearny, sformułował swą dobrze znaną "zasadę nieoznaczoności". Bez wchodzenia w detale techniczne: zasada ta mówi, że związek między elektronem i obserwatorem sprawia, że pojawia się nieunikniony element przypadkowości w ruchach elektronu. Początkowo sądzono, że przypadkowość ta wynika tylko z wpływu technik obserwacji, ale stopniowo fizycy doszli do przekonania, że jest ona niezależną właściwością zachowania elektronu, nawet gdy nikt go nie obserwuje.

Inne kierunki badań podkreślały tę podstawową niejednoznaczność. Jeśli elektron uważany był za cząstkę, nie można było wyjaśnić całego szeregu eksperymentów, które wskazywały, że jest on falą. Z drugiej jednak strony, żadna teoria falowa nie może wyjaśnić doświadczeń, które dowodzą cząsteczkowej natury elektronu. Niels Bohr, słynny duński fizyk atomowy, zajął takie stanowisko wobec tego irytującego dylematu, które bardzo szybko powszechnie przyjęło się. Zamiast szukać spójnego metafizycznie opisu "rzeczywistej" struktury elektronu, zaproponował, aby fizycy przyjęli zarówno teorię korpuskularną, jak i falową, choć są one wzajemnie sprzeczne. Taka jest właśnie treść "zasady komplementarności" Bohra. Z jej punktu widzenia ostateczna natura elektronu jest tajemnicą. Najlepsza rzecz, jaką możemy zrobić, to opisać ją z dwóch przeciwstawnych perspektyw, z których jedna nie może być zredukowana do drugiej. (Studiujący filozofię natychmiast zauważą podobieństwo między zasadą komplementarności Bohra i doktryną "podwójnej prawdy" Awerroesa i innych teologów, tak chrześcijańskich, jak i muzułmańskich. Różnica polega na tym, że podwójna prawda teologów wyrasta z usiłowania pogodzenia rozumu z logicznie paradoksalnymi doktrynami wywiedzionymi z Objawienia. Podwójna prawda Bohra jest zaledwie opisaniem przy pomocy najprostszych terminów nieuniknionej kategorii eksperymentalnej. W obu jednak przypadkach pozornie sprzeczne sądy uznane zostały za równie słuszne).

Obie zasady Heisenberga i Bohra ogłoszone zostały jako dogodne opisy danych doświadczalnych i nic ponadto. Jednak filozofowie o skłonnościach idealistycznych (używając słowa "idealizm" na określenie postawy, według której umysł czy duch są bardziej "realne" niż świat materialny), a także kilku fizyków o podobnych poglądach, skwapliwie użyło obu tych zasad jako amunicji do obrony swoich metafizycznych upodobań. Na przykład w Ameryce Arthur H. Compton napisał książkę zatytułowaną The Freedom of Man (Wolność człowieka), w której argumenty układają się w łańcuch od zasady nieoznaczoności Heisenberga do indeterminizmu w naturze, potem do wolnej woli, a stamtąd już do Boga, nieśmiertelności i protestantyzmu. W Anglii Sir Arthur Eddington przedstawiał podobne rozumowanie.

Czołowy rosyjski fizyk jądrowy, starszy człowiek o bezdyskusyjnych kompetencjach, bez żadnych oporów przyjął poglądy Heisenberga i Bohra. Tymczasem młodsi naukowcy hołdujący dogmatom marksizmu-leninizmu uderzyli na alarm. Przypadkowość elektronu nie zgadzała się ze sztywnym determinizmem materializmu dialektycznego, tak samo jak w biologii przypadkowość mutacji wydawała się Łysence i jego zwolennikom zaprzeczeniem działania naturalnych praw ewolucji. Podobnie wydawało się, że zasada komplementarności wymaga istnienia mistycznego, transcendentalnego elektronu, który nie mógłby być schwytany materialistycznymi sposobami. W przeciwieństwie do Heisenberga, młodsi naukowcy radzieccy utrzymywali, że tak zwany kaprys elektronu spowodowany był po prostu niedoskonałością urządzeń pomiarowych. W odpowiedzi Bohrowi argumentowali, że skoro teorie korpuskularna i falowa są wzajemnie sprzeczne, nie można ich obu jednocześnie utrzymywać. Należy odrzucić jedną lub drugą, upierali się, albo też odkryte zostaną nowe fakty, które ujednolicą to, co obecnie wydaje się być sprzeczne.

W swej broszurze Dialectical Materialism and Science (Materializm dialektyczny a nauka) z roku 1949 Maurice Cornforth, brytyjski pisarz komunistyczny, w następujący sposób wyraża postawę Sowietów wobec zasady Bohra:

Jest to prosta logiczna sprzeczność miedzy dwoma twierdzeniami, w rodzaju tych, które Arystoteles analizował ponad dwa tysiące lat temu. Nauczał on, że jeśli jakaś teoria zawiera logiczną sprzeczność, nie może ona być przyjęta; materialiści dialektyczni zgadzają się z nim. Sprzeczności w burżuazyjnej teorii fizycznej są symptomami głębokiego kryzysu tej teorii, nie zaś znakami świadczącymi o jej "udialektycznianiu się".

Zadaniem dialektyki nie jest akceptowanie wewnętrznie sprzecznego twierdzenia, że elektron jest zarówno falą, jak i cząstką. Jest nim ujawnienie rzeczywistej dialektycznej sprzeczności w procesach fizycznych - obiektywnej sprzeczności w świecie fizycznym, a nie formalnej niezgodności miedzy twierdzeniami -- a także wykazanie, w jaki sposób falowe i cząsteczkowe własności przejawiane przez elektron oparte są o rzeczywistą sprzeczność. Ciągle jeszcze nie jest to zrobione, ale jest to problem badań fizycznych.

Jeśli chodzi o burżuazyjną teorię fizyczną, to niektóre najtrudniejsze jej aspekty koncentrują się wokół teorii jądra atomowego. Jądro stanowi jak gdyby centralny węzeł sprzeczności świata fizycznego, tak jak towar stanowi centralny węzeł sprzeczności w sferze ekonomii. Burżuazyjna teoria w fizyce nie jest bardziej zdolna do zrozumienia natury jądra atomowego niż burżuazyjna teoria w ekonomii do zgłębienia natury towarów.

Lepszą i bardziej szczegółową obronę komunistycznego podejścia do nowoczesnej teorii atomowej stanowi książka zatytułowana The Crisis in Physics (Kryzys w fizyce). Została ona napisana przez Christophera Caudwella, pod pseudonimem tym występuje Christopher St. John Sprigg, młody brytyjski poeta, który wstąpił do Brygady Międzynarodowej i zginął w Hiszpanii w 1937 roku. Książka została opublikowana pośmiertnie w roku 1939, a ostatnio ukazało się jej wznowienie.

Caudwell rozumuje w sposób następujący. Fizyka teoretyczna, jak wszystko inne, odzwierciedla ideologię kultury, ta z kolei jest produktem struktury ekonomicznej społeczeństwa. Współczesny kapitalizm chyli się ku upadkowi, w konsekwencji fizyka w krajach kapitalistycznych znajduje się w stanie podobnej anarchii. Tylko materializm dialektyczny, ta ideologia społeczeństwa bezklasowego, jest w stanie zapewnić fizyce właściwe przewodnictwo. Unika on bowiem błędów idealizmu i pozytywizmu poprzez zapewnianie o realności materii i zaprzeczenie istnienia wszelkich mistycznych, niepoznawalnych bytów. Jednocześnie unika on również błędów mechanicyzmu i determinizmu starej daty dzięki podkreślaniu ludzkiej "wolności" - nie w takim sensie, że prawa przyczynowe naruszane są przez "wolną wolę", ale w takim, że proletariat może rozwinąć świadomość swojej zdolności do kształtowania historii. Choć Einstein jest ceniony za swoją opozycję w stosunku do skłonności idealistycznych, uważany jest również za ostatniego z deterministów starej daty. "Wydaje się oczywiste, że świat Einsteina reprezentuje ostatnie płodne stadium rozwoju światopoglądu burżuazyjnego - naturę traktuje jako przedmiot czystej kontemplacji. Jest szczytowym punktem mechanicyzmu".

Książka Caudwella wiernie prezentuje poglądy młodych, politycznie nastawionych fizyków Rosji. Poglądy te, co oczywiste, ostro kolidowały z sądami starszych naukowców. Aż do końca drugiej wojny światowej fizyka nuklearna była jednak w ZSRR relatywnie niezbyt ważną sferą badań, odpowiednio nieważny był więc sam konflikt, można powiedzieć, że tylko tlił się.

W Stanach Zjednoczonych dobrowolna cenzura dotycząca badań nuklearnych rozpoczęła się w roku 1941. Jednak rosyjskie periodyki poświęcone temu zagadnieniu nadal były eksportowane i to aż do zrzucenia bomby na Hiroszimę. Efekt, jaki to spowodowało w środowisku rosyjskich fizyków, był zresztą niewiele mniej wybuchowy. Podczas gdy w Ameryce ogłoszono raport Smytha i kurs w utajnianiu dokumentów związanych z fizyką jądrową zmienił się na nieco bardziej liberalny, Sowieci narzucili cenzurę sztywniejszą nawet niż amerykańska z czasów wojny. Obecnie wszystkie nasze fizyczne pisma fachowe są wysyłane do ZSRR. W zamian nie jest wysyłana żadna podobna publikacja, zaś streszczenia po angielsku, które były poprzednio drukowane w rosyjskich pismach fachowych, nie ukazują się już. "The Journal of Physics", radziecka publikacja po angielsku, został wkrótce po wojnie zawieszony. (Pismo to było założone i przez krótki czas wydawane, przez austriackiego fizyka Alexandra Weissberga. Został on aresztowany przez NKWD w roku 1937. Po trzech latach pobytu w więzieniach radzieckich udało mu się uciec, później napisał niezwykle pouczające sprawozdanie, Oskarżony, opublikowane w roku 1951).

Tymczasem w głębi Rosji przyznawano fizykom jądrowym ogromne dotacje. Młodzi i nieznani naukowcy, często członkowie partii, otrzymywali wysokie stanowiska w administracji. To właśnie, jak łatwo przewidzieć, doprowadziło nagle do znacznego kryzysu wokół kontrowersji, która poprzednio nie miała większego znaczenia.

Historia wypadków, które miały miejsce, pod wieloma względami podobna jest do tego, co wydarzyło się w rosyjskiej genetyce. Silnie przywiązani do dogmatów na temat fizyki zawartych w rozważaniach Marksa, Engelsa i Lenina (spisanych oczywiście długo przed badaniami, które doprowadziły do zasad Bohra i Heisenberga), powodowani pragnieniem wypróbowania nowo zdobytej władzy, a także, być może, zawodową zazdrością, fizycy partyjni ogłosili otwartą wojnę z tym, co nazwali "skłonnościami reakcyjnymi, burżuazyjnymi i idealistycznymi" swych dawnych kolegów. Młodzi naukowcy wygrywają przy tym właściwie bez walki.

Wczesną oznaką nadciągającej burzy był artykuł M. Mitina, członka Akademii Nauk (która jest w ZSRR najwyższym ciałem naukowym), zamieszczony w "Literaturnoj Gazetie" z 20 listopada 1948 roku. Mitin najpierw omawia tryumf, jaki poglądy Łysenki odniosły nad reakcyjną, burżuazyjną biologią, potem jego uwagę zajmuje podobna batalia w fizyce. Atakuje zasadę nieoznaczoności jako doktrynę obskurancką, głoszoną przez "pachołków imperializmu anglo-amerykańskiego w dziedzinie nauki". Oznajmia on, że walka jest nie do uniknięcia, i "tylko konsekwentny materializm może oczyścić fizyków ze skłonności idealistycznych".

W tym samym numerze pisma słowa Andrieja Żdanowa cytuje inny artykuł jako podstawę "bojowego programu działania": "Wszystkie siły wstecznictwa i reakcji sprzęgły się teraz w walce przeciwko marksizmowi... Podstępy współczesnych burżuazyjnych fizyków atomowych doprowadziły ich do konkluzji o >>wolności woli<< elektronów. Kto zatem, jeśli nie my - kraj zwycięskiego marksizmu i jego filozofowie ma stanąć na czele walki przeciwko zdeprawowanej i ohydnej ideologii burżuazyjnej!? Kto zatem, jeśli nie my, ma oddać salwy zniszczenia?". (Przekład ten pochodzi z doskonałego rozdziału w książce The Country of the Blind - Kraina ślepców George'a S. Countsa i Nucii Lodge, poświęconej nauce radzieckiej).

Radzieccy naukowcy atomowi szybko podchwycili ten zew. W roku 1949 pojawiło się poprawione wydanie Wprowadzenia do mechaniki kwantowej D. I. Błoknicewa, znakomita radziecka praca w tej dziedzinie. W edycji tej dodany został nowy rozdział zajmujący się związkami między fizyką a materializmem dialektycznym. Zawierał on gwałtowny atak na, jak to określono, "obskurantyzm" i "subiektywny idealizm" reakcyjnej Szkoły Kopenhaskiej Bohra.

Inni fizycy jądrowi nie tracili czasu na dotrzymywanie kroku szybko wyłaniającej się postawy partii. Zanim jednak osądzimy tych ludzi zbyt surowo, przypomnijmy sobie, tak jak i oni z pewnością sobie przypominali, co stało się z rosyjskimi genetykami, którzy sprzeciwili się łysenkizmowi. W roku 1936, gdy rozpoczął się pęd przeciwko genowej teorii dziedziczności, genetyk Agol zniknął nagle ze sceny wydarzeń. Był on oskarżony o "mienszewicki idealizm" w biologii. W następnym roku Instytut Genetyczno-Medyczny, najznakomitszy tego rodzaju w świecie, został zaatakowany przez "Prawdę" i krótko potem rozwiązany. Solomon Lewit, kierownik instytutu, wyznał swą winę i więcej o nim nie słyszano.

W roku 1939 Trofim Łysenko (którego poglądy według profesora H. J. Mullera, genetyka i laureata Nagrody Nobla, są "najzwyklejszą bzdurą") zastąpił Nikołaja I. Wawiłowa na wszystkich jego administracyjnych stanowiskach. Wawiłow, czołowy rosyjski genetyk cieszący się międzynarodowym uznaniem, trwał w przywiązaniu do poglądów powszechnie uznawanych poza Związkiem Radzieckim. Został aresztowany w roku 1940 jako szpieg brytyjski i zesłany do syberyjskiego obozu pracy, gdzie zmarł w upodleniu. Podczas wojny śmierć z nieznanych powodów spotkała czterech uznanych genetyków - Karpeczenkę, Kolcowa, Serebrowskiego i Lewickiego.

"Jest pewne - pisze profesor Muller - że od roku 1936 radzieccy genetycy wszystkich szczebli żyli w terrorze. Większość z tych, których nie uwięziono, wygnano lub stracono, została zmuszona do zmiany zajęcia. Lwia część z tych, którym pozwolono pozostać w laboratoriach, była zmuszona do zmiany kierunku badań w ten sposób, by zdawało się, że usiłuje dowieść słuszności oficjalnie uznanych poglądów. W czasie chaotycznego okresu pod koniec wojny niektórzy uciekli na Zachód. Jednakże kilku pozostało przy pracy, zostali zachowani jako egzemplarze pokazowe na dowód, że ZSRR ciągle jeszcze ma jakichś aktywnych genetyków".

Po historycznej konferencji w roku 1948, gdy Łysenko formalnie ogłosił poparcie komunistycznego rządu dla swojej osoby, ostatni pozostały genetyk o uznanych kompetencjach, Dubynin, został zwolniony ze stanowiska, a jego znakomite laboratorium zlikwidowane.

W świetle tych wydarzeń nietrudno zrozumieć list profesora S. E. Kaikina, jednego z wybitniejszych fizyków starszego pokolenia ZSRR, który został opublikowany w marcu 1950 roku w "Uspiechach Fiziczieskich Nauk" ("Postępy w naukach fizycznych"), nietechnicznym piśmie, które nabyć można także w USA. Artykuł ten jest typowym przykładem wielu ostatnich "spowiedzi" dokonywanych przez czołowych fizyków radzieckich, którzy byli oskarżeni o skłonności burżuazyjne i idealistyczne.

Profesor Kaikin rozpoczyna stwierdzeniem, że jego podręcznik mechaniki, a zwłaszcza jego drugie wydanie, był ostatnio krytykowany przez członków wydziału fizycznego Uniwersytetu Moskiewskiego i przez partyjny organ Instytutu Fizyki Akademii Nauk. Niestety, jak pisze, krytyki są słuszne i "pomogły mi ujrzeć wyraźnie braki metodologiczne mojego podręcznika". Uważa też za swój obowiązek zaznaczyć to w nadziei, że pomoże studentom uniknąć błędów spowodowanych jego "niekompletnym, niedokładnym i fałszywym" opisem.

Filozofia dialektycznego materializmu, pisze dalej, oraz naukowa fizyka umacniają się wzajemnie. Fizyka pogłębia zrozumienie filozofii i na odwrót "materializm dialektyczny jest filozofią, która pozwala na prawidłowe rozważanie i zrozumienie fizyki". Z tej właśnie przyczyny, powiada, Lenin poświęcił fizyce tak wiele miejsca w swoich pismach. Jest obowiązkiem podręcznika fizyki umacniać wiarę studentów w materializm dialektyczny.

Jego pomyłka, kontynuuje, doprowadziła go do punktu widzenia, który odzwierciedla "idealistyczną agresję" państw kapitalistycznych skierowaną przeciwko filozofii Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina. We własnej książce nie udało mu się dostatecznie jasno wyłożyć materialistycznych podstaw praw fizyki. Może to łatwo prowadzić do idealizmu, ma więc nadzieję, że list ten zahamuje wszelkie złe wpływy, jakie książka mogłaby wywierać.

Czemu popełnił te błędy? Stało się tak "ponieważ w czasie pisania podręcznika nie kierowałem się zasadą Lenina, która dotyczy partyjnej lojalności w nauce". W dodatku nie udało mu się zwrócić dostatecznej uwagi na wielką rolę radzieckich uczonych na polu mechaniki. W tym miejscu wylicza długą listę osób, zupełnie nieznanych poza Związkiem Radzieckim, których nazwisk nie wspomniał.

Odpowiadając na krytykę fizyka o nazwisku Korolew, profesor Kaikin stwierdza, że była ona we wszystkich punktach słuszna, mimo to nie była jednak tak trafna, jak mogłaby być. Zacytowane są przy tym dwa zdania Lenina, które według profesora Kaikina czynią dowodzenie bardziej przekonującym. Dodaje on przy tym pospiesznie, że nie chce umniejszać błędów swej książki przez krytykowanie jej recenzenta. "Mam jasną świadomość wszystkich braków - konkluduje. - Uważam za swój obowiązek wyeliminowanie ich przy najbliższej sposobności".

Nie ma tu miejsca na drobiazgowe rozważanie poszczególnych zarzutów (wytaczanych przez osoby nieznane i nieważne) wobec podręcznika profesora Kaikina. Pojawiają się one w tym samym numerze pisma i odpowiadają temu, co przedstawiłem wcześniej. Warto jednakże zauważyć, że redaktor periodyku przeprasza za swój błąd, polegający na dopuszczeniu do druku w magazynie z roku 1948 recenzji chwalącej omawianą książkę. Obawia się także, że profesor ma w ZSRR wielu ideologicznych przyjaciół, którzy niewolniczo przyjęli punkt widzenia zagranicznych naukowców.

Drugiego stycznia 1950 roku "Prawda" wydrukowała przemówienie niemal nieznanego fizyka, profesora D. N. Nasledowa, które ujawnia jeszcze więcej. Jest to przedstawiony na konferencji partyjnej w Leningradzie zjadliwy atak na jednego z najsłynniejszych rosyjskich fizyków teoretycznych, profesora J. I. Frenkla. Poniższe cytaty pochodzą z tłumaczenia angielskiego, które pojawiło się w amerykańskim periodyku "Physics Today".

"W naszym Instytucie Fizykotechnicznym Akademii Nauk ZSRR w Leningradzie - oznajmia Nasledow - przez długi czas otwarcie wyrażane były poglądy idealistyczne, jednocześnie zaprzeczano możliwości owocnego zastosowania metody marksistowskiej w naukach przyrodniczych. Te idealistyczne błędy dopuszczane przez niektórych uczonych nie były przedmiotem głębokiej i szczerej krytyki, nie przeciwstawiono im też energicznej myśli marksistowskiej, która demaskowałaby rozmaite ataki naszych zagranicznych wrogów przeciwko postępowej radzieckiej fizyce".

Głównym grzesznikiem, kontynuuje, był profesor Frenkel, który przyjmował "negatywną postawę" wobec materializmu dialektycznego, jego pisma odzwierciedlały poglądy burżuazyjnych fizyków. Jest zatem niezbędne, by poglądy profesora Frenkla stały się przedmiotem ostrej krytyki.

W wyniku krytyki profesor Frenkel przyznał się do swoich ideologicznych błędów i stwierdził w oświadczeniu, że doszedł do wniosku, iż teoria marksizmu-leninizmu ma w naukach przyrodniczych, a zwłaszcza w fizyce, znaczenie pierwszorzędne. Profesor Frenkel obiecał naprawić stwierdzone błędy we wszystkich swych następnych pracach oraz opracować niektóre podręczniki na nowo, w duchu materialistycznym. Uznajemy to oświadczenie za wielkie osiągniecie naszej organizacji partyjnej, która znalazła sposób, by nakierować na właściwą drogę tak znakomitego uczonego jak profesor Frenkel. Naszym obowiązkiem na przyszłość jest pomóc profesorowi Frenklowi, aby nie zbaczał już nigdy więcej.

Ortodoksyjna linia radzieckiej fizyki jądrowej, inaczej niż linia Łysenki w genetyce, nie ogranicza się wyłącznie do ZSRR. Faktem Jest, że ogromna większość fizyków na całym świecie przyjmuje nową "statystyczną" wersję teorii kwantów. Kilku jednak zachodnich fizyków, w szczególności Einstein, preferuje dawne, deterministyczni podejście. Dla Einsteina, człowieka religijnego (w takim sensie, w jakim religijny był Spinoza), niemożliwym jest wyobrażenie kosmosu, w którym ostateczne elementy nie tańczą według sztywnych, przewidywalnych praw. "Wielu z nas uważa, że jest to dla niego tragedia - napisał ostatnio fizyk Max Born - na ślepo szuka w samotności swej drogi, tracimy naszego przewodnika i autorytet". Warto zauważyć, że Bertrand Russel, którego nikt nie może oskarżać o sympatie sowieckie, wspólnie z Einsteinem i fizykami radzieckimi wierzy, że przypadkowość w teorii kwantów spowodowana jest chwilową niewiedzą i zostanie usunięta w miarę postępu wiedzy o o elektronie. Max Planck, Louis de Broglie i David Bohm również dzielili tę nadzieję.

Fakt, że Einstein jest wśród zachodnich uczonych niemal całkiem odosobniony w swoim sprzeciwie wobec opinii panujących w teorii kwantowej, a zarazem znajduje silne poparcie w ortodoksyjnych radzieckich fizykach, może być z psychologicznego punktu widzenia czynnikiem sprzyjającym zaślepieniu uczonego, który nie dostrzega potwornej tyranii sowieckiego reżimu. Innym czynnikiem może być wpływ jego dobrego przyjaciela -- Leopolda Infelda, polskiego matematyka, który współpracował z nim w roku 1942 przy książce zatytułowanej Ewolucja fizyki. W roku 1950 profesor Infeld opuścił uniwersytet w Toronto, aby pozostać w Polsce (był wykładowcą na Uniwersytecie Warszawskim) i tam, jak to określił, "pracować dla pokoju".

Einstein jednak nie jest wcale w ZSRR bohaterem. Choć fizycy radzieccy przyjęli wiele aspektów jego teorii względności, zawsze pozostawały jednak poważne zastrzeżenia. W latach ostatnich wyraźnie przybrały na sile ataki na teorię względności w ogóle, a na Einsteina w szczególności. Profesor M. S. Eigenson opisując kryzys burżuazyjnej kosmologii w lipcowym wydaniu "Prirody" z roku 1950 atakuje Einsteinowską koncepcję "zamkniętego kosmosu" - to jest kosmosu skończonego, zamykającego się w sobie poprzez czwarty wymiar. Profesor Eigenson uważa skończony wszechświat za produkt kapitalistycznego idealizmu związany z bliskim upadkiem burżuazyjnej kultury, a także za powrót do przestarzałych modeli kosmicznych Ptolemeusza i Arystotelesa. Gorszy nawet, jego zdaniem, jest "wszechświat rozszerzający się" Eddingtona, który ogranicza kosmos tak w czasie, jak i w przestrzeni, sugerując moment "stworzenia" i naruszając przez to zasadę zachowania materii, odkrytą przez rosyjskiego fizyka M. W. Łomonosowa (poza ZSRR uczeni przypisują tę zasadę francuskiemu chemikowi Lavoisierowi)

W roku 1952 dziennik Floty Radzieckiej "Krasnyj Fłot" wydrukował artykuł A. Maksimowa, który określa poglądy Einsteina jako "reakcyjne, antynaukowe, antymaterialistyczne i idealistyczne" i dodaje, ze nie ma dla Einsteina usprawiedliwienia ponieważ, inaczej niż pozostali "burżuazyjni fizycy", znał pisma Marksa, Engelsa i Lenina. Maksimow połączył poglądy Einsteina z przekonaniami Ernsta Macha, o którym Lenin napisał: "filozofia Macha jest dla nauki tym czym pocałunek Judasza był dla Chrystusa". Nowe wydanie radzieckiego słownika filozoficznego opublikowane w 1952 roku nazywa Einsteinowską teorię względności "reakcyjnym, antynaukowym zniekształceniem prawdy" i szydzi z "mistyków i obskurantów którzy paplają o czwartym wymiarze, skończoności wszechświata i podobnych absurdach".

Do rozważenia pozostaje jedna ważna kwestia. Czy rosyjskie badania nad bronią atomową będą opóźnione z powodu partyjnych nacisków w sprawach związanych z fizyką teoretyczną? Trudno stwierdzić. Konflikt rozgrywa się bowiem na tak abstrakcyjnym poziomie, że może mieć niewielki wpływ na obszary niższe, bardziej techniczne, gdzie praca postępuje. Z drugiej strony, zamieszanie czynione przez wtrącających się, rozpolitykowanych komisarzy-naukowych analfabetów może pośrednio doprowadzić do takiego bałaganu, jaki charakteryzował niemieckie próby zbudowania bomby atomowej, a ostatnio fantastyczne, choć chwilowe, sponsorowanie austriackiego pseudonaukowca Ronalda Richtera przez Perona

Samuel Goldsmith w swej znaczącej książce Alsos maluje zabawny obraz tego, co nazywa "nieorganizacją" niemieckiej nauki za czasów Hitlera. Alsos to zakodowana nazwa misji, która wkroczyła do Niemiec po wojnie, by stwierdzić, jak daleko faszyści posunęli się w badaniach atomowych. Ku zaskoczeniu większości amerykańskich fizyków okazało się, że są oni "praktycznie na drodze donikąd". W opinii profesora Goldsmitha (był on naukowym kierownikiem misji) główną rolę w zdegenerowaniu niemieckiej fizyki odegrało wyniesienie na wysokie stanowiska naukowców drugiego gatunku, za to żarliwych profaszystów.

Badania w Armii Niemieckiej były na przykład kierowane przez miernego fizyka, którego jedynym opublikowanym osiągnięciem było kilka artykułów o drganiach strun fortepianowych. Choć faszyści nie mieli materialistycznej tradycji, do której byliby przywiązani, to jednak ich nieufność wobec względności (Einstein nie był Aryjczykiem) zmuszała lepszych fizyków do tracenia dużej ilości czasu na wyjaśnianie mniej zdolnym, że teoria względności została wystarczająco zweryfikowana i jej odrzucenie pociągnie za sobą poważną stratę dla ich pracy. Ignorancja administratorów przeznaczała fundusze i energię na bezużyteczne projekty. Tylko w siłach powietrznych badania zorganizowane były sprawnie, głównie ze względu, jak sądzi Goldsmith, na relatywnie większą swobodę, jaką Goering obdarzał naukowców.

Sowiecki chaos w dziedzinie badań atomowych ujawniony został w roku 1951 przez artykuł w "Bolszewiku", napisany przez syna Andrieja Żdanowa. W artykule tym po raz pierwszy oficjalnie wyparto się wcześniejszego radzieckiego "odkrycia", że promienie kosmiczne zawierają cząstki elementarne nazwane "warytronami". Dwóch rosyjskich fizyków otrzymało w 1948 roku Nagrodę Stalina Pierwszego Stopnia za to odkrycie, które było szeroko ogłaszane jako dowód wyższości nauki radzieckiej. Żdanow atakuje rosyjskich fizyków, którzy bronili teorii warytronowej, a także odrzuca inne atomowe "odkrycie", za które profesor Georgi Łatyszew otrzymał Nagrodę Stalina w roku 1948. Zanegowanie tych kwestii zgadza się z poglądami zachodnich fizyków. Można by z tego wyciągnąć wniosek, że jeśli tylko teoria naukowa jest wystarczająco niedorzeczna, nawet radzieccy komisarze muszą ją ostatecznie porzucić. Istnieje wobec tego możliwość, że łysenkizm podlega pewnego rodzaju modyfikacjom. Łysenko był od czasu śmierci Stalina kilkakrotnie potępiony w radzieckich publikacjach, jednak nie za podstawowe błędy teoretyczne, a głównie z powodu osobistej niekompetencji i innych pomniejszych odchyleń.

Zdjęcie na okładce Alsos przedstawia niemieckie laboratorium. Było ono wielkości małego domku. Wiemy oczywiście, że rosyjskie laboratoria atomowe są o wiele większe. Wybuch w Hiroszimie udowodnił, że bomby nie są burżuazyjną, idealistyczną mrzonką, zaś sukces agentów ich wywiadu oszczędził im wielu lat trudnych badań. Byłoby nieroztropnością przypuszczać, że rosyjscy fizycy nie są zdolni skopiować osiągnięć zachodnich fizyków. Mimo wszystko są jednak podstawy do nadziei, że w czasie, gdy rosyjscy naukowcy macają na ślepo w poszukiwaniu doskonalszych rodzajów broni, żelazna ręka partyjnej kontroli będzie miała osłabiające oddziaływanie wobec oryginalnych kierunków badań, podobnie jak miało to miejsce w Niemczech.

 

Przedrukowane za pozwoleniem z "Yale Review", marzec 1954

 

 

Postscriptum

Wielka sowiecka kampania przeciwko Nielsowi Bohrowi rozpoczęła się w roku 1947, gdy A. A. Żdanow wygłosił swą słynną mowę o "zepsutym i podłym" wpływie idealizmu burżuazyjnego na naukę, zwłaszcza zaś o "Kantowskich spaczeniach" fizyki kwantowej. Poglądy Bohra zostały określone jako "śmieci", które należy "wrzucić do rynsztoka" w bitwie, która przyniesie "śmiertelne salwy" idealizmowi.

Nauka radziecka zaczęła odżywać nie wcześniej, jak dopiero w kilka lat po śmierci Stalina w roku 1953. Teoria względności została oficjalnie przyjęta w połowie lat pięćdziesiątych, później pogląd o rozszerzającym się wszechświecie, a w końcu komplementarność Bohra. Einstein i Bohr stali się w ZSRR wielkimi bohaterami i są nimi do dzisiaj. Leopold Infeld w roku 1961 ostro napiętnował tych marksistowskich teoretyków, którzy wcześniej potępili Einsteina, Bohra, Linusa Paulinga i innych nie wiedząc nic o ich dokonaniach. W roku 1962 Peter Kapitza wygłosił podobne uwagi. Gdyby radzieccy naukowcy słuchali filozofów marksistowskich, stwierdził Kapitza, niemożliwa byłaby radziecka eksploracja przestrzeni kosmicznej.

Trofim Łysenko, pseudobotanik, któremu poświęciłem rozdział w Fads and Fallacies (Złudach i kaprysach), został ostatecznie pozbawiony władzy i zmarł w niesławie w roku 1976. Chociaż filozofowie w ZSRR, tak jak i gdzie indziej, nie ustają w sporach, jak interpretować mechanikę kwantową, nie potępia się już więcej w jadowity sposób poglądów Szkoły Kopenhaskiej. Biurokratyczna kontrola ciągle może hamować badania, ona robi to zawsze, ale zrównoważy ogromne rządowe wsparcie dla badań, zwłaszcza w dziedzinach związanych z techniką wojenną. Współczesna filozofia nauki w ZSRR jest złożona i nie znam po angielsku lepszego źródła niż Nauka i filozofia w Związku Radzieckim Lorena R. Grahama (Knopf, 1972). Warto przejrzeć również znakomity artykuł S. Mullera-Markusa Niels Bohr w świetle i ciemności radzieckiej filozofii w "Inquiry" z wiosny 1966 roku.

Byłem krytykowany za nazwanie Einsteina "ślepym" na rzeczywistość stalinizmu. Mimo iż poważam Einsteina, konieczne jest stwierdzenie, że tak jak wielu innych intelektualistów w latach trzydziestych nie zrobił on prawie nic, by poznać prawdę o Stalinie. Oto cytat z listu, który Einstein napisał do Maxa Borna, można go znaleźć na 130 stronie w Korespondencji Borna i Einsteina (z roku 1971) zredagowanej przez Borna:

Przy okazji, nasilają się oznaki, że procesy w Rosji nie są fingowane, istnieje spisek między tymi, którzy spoglądają na Stalina jak na głupiego reakcjonistę, zdradzającego idee rewolucji. Choć dla nas te wewnętrzne sprawy mogą być trudne do wyobrażenia, ci, którzy najlepiej znają Rosję, są mniej więcej tego samego zdania. Początkowo byłem szczerze przekonany, że jest to przykład despotycznych zarządzeń dyktatora, których podstawą są chyba kłamstwo i podstęp, ale było to złudzenie.

Komentarz Borna jest w mojej opinii uczciwy:

Rosyjskie procesy były czystkami Stalina, przy pomocy których próbował on umocnić swoją władzę. Tak jak wielu ludzi na Zachodzie wierzyłem, że te pokazowe procesy są samowolnymi czynami okrutnego dyktatora. Einstein był najwidoczniej innego zdania: sądził, że zagrożeni przez Hitlera Rosjanie nie maja innego wyjścia, jak tylko zniszczyć w swoim własnym obozie tak wielu wrogów, jak to tylko możliwe. Ten punkt widzenia wydał mi się trudny do pogodzenia z łagodnym, humanitarnym usposobieniem Einsteina.

 

 

Martin Gardner "Ekscentryczne teorie, oszustwa i maniactwa naukowe", 1994







CEZARY ŁAZAREWICZ - SADZIMY RYŻ, BUDUJEMY SOCJALIZM




Leszek Kołakowski - Stalinizm w kulturze i nauce sowieckiej




Anna Bikont, Sławomir Zagórski - Burzliwe dzieje gruszek na wierzbie