Jan Pietrzykowski

Tajemnice archiwum gestapo

Przyczynki do historii niemieckiej okupacji w Polsce

 

1989

 

(...)

 

Misja płk. dypl. Janusza Albrechta

Nagła, tajemnicza śmierć szefa sztabu Komendy Głównej ZWZ płk. dypl. Janusza Albrechta w Warszawie we wrześniu 1941 roku wywołała i dotąd wywołuje wiele kontrowersyjnych komentarzy.

Trzydzieści lat temu ukazały się wspomnienia Jana Rzepeckiego, szefa oddziału prasy i propagandy KG ZWZ *[J. Rzepecki, Wspomnienia i przyczynki historyczne, Warszawa 1956, s. 194-196.]. Rzepecki pisał:

"Dnia 18 lipca 1941 roku Albrecht »zdjęty« został przez gestapo z chodnika w alei Niepodległości, wskazany przez rotmistrza Deżakowskiego, dowódcę szwadronu pionierów Mazowieckiej Brygady Kawalerii, w której Albrecht dowodził swego czasu 1 Pułkiem Szwoleżerów".

Rzepecki relacjonował dalej, nie podając źródła informacji, że Albrechta przewieziono do Kielc, gdzie w czasie przesłuchania poddawano go na przemian torturom i perswazjom *[Szczegóły dotyczące aresztowania Albrechta są nieścisłe.].

Albrecht zwolniony został wkrótce z więzienia i wrócił do Warszawy. Pisał o tym Jan Rzepecki. Według jego relacji, płk Albrecht pojawił się w Warszawie 27 sierpnia 1941 roku i zamieszkał jawnie we własnym mieszkaniu. Nachodził znane mu lokale konspiracyjne i dobijał się o spotkanie z gen. Stefanem Roweckim ("Grotem"). Nie ukrywał, w jakim celu pragnie spotkać się z Roweckim. Krytykował postawę polityczną Komendy Głównej ZWZ i dowodził, że konieczna jest lojalna współpraca z Niemcami, którzy i tak już spenetrowali polskie podziemie wojskowe i polityczne. Oświadczał również, że musi dotrzymać słowa i zgłosić się do gestapo. Próbowano perswazji, zapewniano go, że on i jego rodzina mogą zostać ukryci, tłumaczono, że zgłoszenie się do gestapo byłoby szaleństwem. Wszystkie te argumenty Albrecht odrzucał, zdradzając przy tym coraz większy rozstrój nerwowy. Stawał się z dnia na dzień niebezpieczniejszy. Czas naglił.

"Rowecki - wspomina Jan Rzepecki - oddał go więc pod sąd polowy, który zgodnie z przepisami obowiązującymi w konspiracji i ze zdrowym rozsądkiem musiał rozpatrywać sprawę zaocznie. Na przewodniczącego sądu wyznaczył Rowecki najstarszego w podziemiu kawalerzystę - gen. Komorowskiego, a na asesorów dwóch kolegów Albrechta z kursu Wyższej Szkoły Wojennej: płk. Adama Świtalskiego i mnie. Sąd jednogłośnie wydał wyrok skazujący. Pod pozorem upragnionego spotkania z Roweckim Albrecht został sprowadzony do konspiracyjnego lokalu w »drapaczu« [obecnie hotel »Warszawa« - J. P.]. Zastał tam list Roweckiego, wyjaśniający mu jego przestępstwo, zawiadamiający go o wyroku i uzasadniający go oraz dający mu do wyboru rehabilitację przez samobójstwo (trucizna była na miejscu) bądź zastrzelenie [...]"

Płk Albrecht nie miał wyboru. Przed użyciem trucizny napisał list pożegnalny do żony, zawiadamiając ją, że popełnia samobójstwo.

Tyle Jan Rzepecki o sprawie płk. Janusza Albrechta.

Cztery lata później Lucjan Dobroszycki opublikował w "Wojskowym Przeglądzie Historycznym" protokół przesłuchania Albrechta w ekspozyturze gestapo w Kielcach i opatrzył go komentarzem *[Dobroszycki, Sprawa płk. dypl. Janusza Albrechta w świetle źródeł niemieckich, "Wojskowy Przegląd Historyczny" 1960, nr 1, s. 284-309.].

"Zeznania płk. J. Albrechta, złożone w gestapo - pisze Dobroszycki - obejmują szeroki wachlarz zagadnień życia konspiracyjnego. Obok charakterystyki struktury, zadań i pracy poszczególnych oddziałów KG ZWZ wymienia on szereg osób z kierownictwa organizacji, podając prawdziwe nazwiska lub pseudonimy". Dobroszycki wysuwa również argumenty na korzyść Albrechta, jak: początkowa odmowa zeznań (złożył je dopiero po 4 dniach), presja fizyczna i psychiczna gestapo, wymijające odpowiedzi, ukrycie pewnych faktów, ale stwierdza, że: "niemniej zeznania ujawniły przed gestapo istotne tajniki polskiego podziemia [...]". "Co ważniejsze jednak - kończy swój komentarz Dobroszycki - otwarta zostaje kwestia, na jakich warunkach został on przez gestapo zwolniony".

Na to pytanie próbowali odpowiedzieć autorzy innych opracowań.

Tomasz Szarota w książce o Stefanie Roweckim pisze, że Albrecht został nakłoniony przez gestapo do przekazania "Grotowi" propozycji czegoś w rodzaju "zawieszenia broni" *[T. Szarota, Stefan Rowecki - "Grot", Warszawa 1985, s. 214.].

Jerzy Ślaski, autor pracy Polska walcząca, szukając odpowiedzi na pytanie, na jakich warunkach zwolniono Albrechta z więzienia, wyraża podobny pogląd, jak Tomasz Szarota.

"Płk Albrecht - pisze Ślaski - odzyskał wolność po uprzednim wyrażeniu zgody na przekazanie gen. »Grotowi« niemieckich propozycji, zmierzających do zaprzestania przez ZWZ walki bieżącej z okupantem w zamian za zaprzestanie prześladowań Polaków".

Jerzy Śląski pisze dalej, opierając się na relacjach Jana Mazurkiewicza ("Radosława") i Bernarda Zakrzewskiego ("Oskara"), oficerów w Komendzie Głównej ZWZ-AK, że płk Albrecht "nikogo i niczego nie zdradził". Autor Polski walczącej dowodzi ponadto, przytaczając treść pisma gen. Bora-Komorowskiego z 2 października 1959 roku, wysłanego do Koła 1 Pułku Szwoleżerów w Londynie, że "nie było sądu i nie było wyroku" w sprawie płk. Albrechta.

Rekapitulując swój pogląd, Ślaski pisze:

"Był dramat Polaka-żołnierza, który popełnił błąd, a gdy go zrozumiał - natychmiast zań zapłacił, wyciągając najsurowsze konsekwencje wobec siebie. Uświadomił sobie, że podjął się złej misji, ale uważając, że słowa honoru polskiego oficera także i wtedy, gdy dało się je wrogowi, bezkarnie łamać nie wolno, zdecydował się na śmierć z własnej ręki" *[J. Ślaski, Polska walcząca (1939-1945), t. 5-6, Warszawa 1986, s. 507-511.].

Włodzimierz Borodziej pisze natomiast w Terrorze i polityce, że: "[...] inicjatywa KdS Radom [komendanta policji bezpieczeństwa w Radomiu - J. P.] miała cel podwójny: chodziło prawdopodobnie nie tyle o generalne ułożenie stosunków z ZWZ, ile o wyodrębnienie wewnątrz ZWZ »ugodowego ugrupowania« [...]" *[W. Borodziej, Terror i polityka. Policja niemiecka a polski ruch oporu w GG 1939-1944, Warszawa 1985, s. 125.].

Paweł Maria Lisiewicz reprezentuje podobne stanowisko jak Tomasz Szarota i pisze w publikacji zatytułowanej W imieniu Polski Podziemnej, że gestapo przedstawiło płk. Albrechtowi "propozycję neutralności". Uważa, że była to "próba zneutralizowania ZWZ". Jego zdaniem, płk Albrecht "zgodził się wyłącznie na funkcję parlamentariusza". Podobnie jak Jerzy Ślaski, wysoko oceniając morale płk. Albrechta, twierdzi, że "bronił on nie tylko własnego honoru, ale także honoru polskiej kadry oficerskiej" *[P.M. Lisiewicz, W imieniu Polski Podziemnej. Z dziejów wojskowego sądownictwa specjalnego Armii Krajowej, Warszawa 1988, s. 200, 201, 206.].

Zanim przejdę do odpowiedzi na pytania, na jakich warunkach Janusz Albrecht został zwolniony z więzienia i na czym w istocie miała polegać jego misja, chciałbym, korzystając z życiorysu zapisanego w trakcie przesłuchania, przybliżyć nieco jego sylwetkę.

Rodzice Janusza Albrechta - Leopold, rolnik i Emma z domu Krüger - mieszkali we wsi Kaliska koło Włocławka. Tam w 1892 roku urodził się Janusz Albrecht. Początkowo nic nie zapowiadało jego przyszłej kariery wojskowej. Najpierw była 7-klasowa średnia szkoła handlowa we Włocławku, a później Konserwatorium Muzyczne w Petersburgu. Wkrótce jednak nastąpił przełom. Janusz Albrecht wstąpił ochotniczo do Legionów Piłsudskiego i wziął udział w wojnie 1920 roku. Odtąd szczebel po szczeblu piął się w górę.

Oto wojskowy życiorys Janusza Albrechta: podporucznik w nowo utworzonym Wojsku Polskim, dwa lata Wyższej Szkoły Wojennej w Warszawie, instruktaż w pułku kawalerii w Grudziądzu, awans do stopnia rotmistrza, a później majora, praca w Departamencie Wyszkolenia Kawalerii w Ministerstwie Spraw Wojskowych, dowództwo szwadronu w Warszawie i 9 lat służby w Sztabie Generalnym w randze podpułkownika. W 1937 roku Albrecht, awansowany do stopnia pułkownika, został dowódcą 1 Pułku Szwoleżerów im. J. Piłsudskiego w Warszawie.

Kiedy nadszedł dzień niemieckiej napaści na Polskę, 1 Pułk Szwoleżerów wchodzący w skład Mazowieckiej Brygady Kawalerii zajmował pozycje pod Chorzelami na granicy Prus Wschodnich. Po stoczeniu pierwszych walk pułk wobec ogromnej przewagi nieprzyjaciela, zwłaszcza technicznej, zgodnie z rozkazem Naczelnego Dowództwa rozpoczął odwrót. Omijając Warszawę, pułk dotarł aż do Sambora nad Dniestrem. Tam nastąpił tragiczny finał. Płk Albrecht zdołał jednak uniknąć internowania przez radzieckie władze wojskowe i wraz z kilkoma towarzyszami broni dotarł do Warszawy w końcu października 1939 roku.

W życiu płk. Albrechta rozpoczął się nowy rozdział: działalność w wojskowym podziemiu. W Warszawie zdołał on stosunkowo szybko nawiązać kontakt z gen. bryg. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim, który w owym czasie formował ogólnokrajową podziemną organizację wojskowo-polityczną pod nazwą Służba Zwycięstwu Polski (SZP). W styczniu 1940 roku z inicjatywy rządu polskiego w Angers utworzono na bazie SZP nową organizację, ściśle wojskową - Związek Walki Zbrojnej (ZWZ). Komendantem Głównym ZWZ był początkowo gen. Kazimierz Sosnkowski, minister spraw wojskowych w polskim rządzie w Angers, a były szef sztabu w Komendzie Głównej (KG) SZP, płk dypl. Stefan Rowecki - jego zastępcą na kraj. Dnia 30 czerwca 1940 roku płk Rowecki, awansowany uprzednio do stopnia generała brygady, został Komendantem Głównym ZWZ.

Na szefa sztabu w KG gen. Rowecki powołał płk. dypl. Janusza Albrechta ("Wojciecha"). Konspiracyjna działalność "Wojciecha" nie trwała długo. Został aresztowany 10 lipca 1941 roku przez funkcjonariuszy ekspozytury gestapo w Kielcach.

Aresztowanie Albrechta umożliwił konfident. Odpowiedni zapis w aktach policyjnych brzmi: "Albrecht konnte durch einen V-Mann festgenommen werden".

Kim był ten konfident? W aktach sprawy Albrechta figuruje jedynie jako V-Mann. Z innych źródeł wiadomo, że konfidentem tym był rotmistrz z Mazowieckiej Brygady Kawalerii Przemysław Deżakowski. W okresie aresztowania Albrechta mieszkał on pod Kielcami w majątku Sobótka. Płk. Albrecht legitymował się "lewą" kenkartą, wystawioną na nazwisko Mariana Jankowskiego i zameldowany był w Warszawie w domu przy ulicy 3 Maja pod numerem 2 jako sublokator w mieszkaniu rodziny Huberów.

Funkcjonariusze gestapo znali z poufnych źródeł prawdziwe nazwisko więźnia i orientowali się dobrze, kto wpadł w ich ręce. Był to niemały sukces.

O aresztowaniu płk. Albrechta powiadomione zostały wyższe władze bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie, w pierwszej zaś kolejności komendant tej policji w Radomiu Fritz Liphardt, któremu podlegała ekspozytura w Kielcach.

Jak już podałem, płk. Albrechta aresztowano 10 lipca, a formalne przesłuchanie nastąpiło 15 tegoż miesiąca. Co działo się w ciągu 5 nocy i 4 dni, poprzedzających podpisanie przez płk. Albrechta protokołu przesłuchania? Znane są tzw. przesłuchania obostrzone (verschärfte Vehrnemmungen), stosowane z reguły przez gestapo: na przemian namowy, obietnice, presja psychiczna i fizyczna.

Czy gestapo zastosowało te metody wobec płk. Albrechta? Nie dysponuję konkretnym materiałem, ale trzeba podkreślić pewien charakterystyczny szczegół. Wyjaśnienia płk Albrecht zakończył takim znamiennym zdaniem: "Teraz powiedziałem całą prawdę o rozbudowie i istnieniu nielegalnych organizacji i nic więcej powiedzieć nie mogę".

Teraz, a więc nie wcześniej. Należałoby wyciągnąć z tego wniosek, że więzień w ciągu 5 nocy i 4 dni poprzedzających przesłuchanie, zakończone spisaniem protokołu, odmawiał złożenia zeznania.

Czy istotnie powiedział "całą prawdę"?

Oceniając wyjaśnienia płk. Albrechta złożone w gestapo, można powtórzyć za Lucjanem Dobroszyckim, że o wielu sprawach mówił w sposób ogólnikowy i wykrętny, a niekiedy udzielał informacji nieprawdziwych. Znamienne było również, że zataił fakt, iż był szefem sztabu w Komendzie Głównej ZWZ, wyjaśnił natomiast, że podlegały mu tylko niektóre referaty oraz że był przewidziany na zastępcę gen. Roweckiego wówczas, gdyby ten nie mógł spełniać swych obowiązków. Jako szef sztabu Albrecht musiał wiedzieć więcej, niż ujawnił. Nie naprowadził gestapo na trop gen. Roweckiego, chronił też niewątpliwie inne osoby, nie podając konkretnych danych, umożliwiających policji bezzwłoczne ich aresztowanie, nie wskazał znanych mu adresów lokali organizacji. Opisał jednak strukturę organizacyjną Komendy Głównej ZWZ i siatkę terenową, kompetencje komendanta oraz poszczególnych oddziałów sztabu. Wskazał drogi przerzutów kurierów i opisał aparat łączności. Podał liczbę oficerów i podoficerów zawodowych, oficerów rezerwy i podchorążych według danych Komendy Głównej ZWZ. Ujawnił, wprawdzie ogólnikowo, stan posiadania broni. Podał przy tym pewien szczegół, który niewątpliwie zainteresował gestapo.

"Rozmieszczenie broni - powiedział Albrecht - jest zupełnie nierównomierne i przeważnie broń znajduje się tylko tam, gdzie oddziały polskie w czasie wojny zostały rozbrojone. Najwięcej broni może być w Lublinie i w lasach dystryktu radomskiego. Wiadome mi jest, że broń powinna być ukryta w powiecie Iłża".

W czasie przesłuchania Albrecht wymienił szereg nazwisk i pseudonimów. Obok nazwisk komendantów SZP i ZWZ Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego i Stefana Roweckiego padły także inne, przypuszczalnie nieznane gestapo. Były to nazwiska bądź tylko pseudonimy szefów oddziałów Komendy Głównej ZWZ: "May" - szef oddziału I organizacyjnego [płk Antoni Sanojca - J. P.], Wacław Berka - szef oddziału II, wywiad i kontrwywiad, płk Kazimierz Bąbiński, zastępca Albrechta jako szefa oddziału III - wyszkolenie, "Dąbrowa" - szef oddziału IV, finanse i gospodarka [płk dypl. Adam Świtalski - J. P.], "Bronka" - szef oddziału V, łączność [mjr Janina Karasiówna - J. P.], płk Jan Rzepecki - szef wydzielonego oddziału prasy i propagandy.

Albrecht podał datę urodzenia Rzepeckiego i jego pseudonim, wymienił też tytuły pism podziemnych wydawanych przez centralę ZWZ. Pamiętał datę urodzenia Berki i dodał, że przebywa on prawdopodobnie w sanatorium koło Otwocka. Major dypl. Wacław Berka faktycznie leczył się w tym czasie w sanatorium w Otwocku, oczywiście pod fałszywym nazwiskiem. Albrecht podał również rysopis "Bronki" i dodał, że była ona przed wojną członkiem Zarządu Głównego Związku Nauczycielstwa Polskiego w Warszawie. Albrecht opisał również strukturę organizacyjną ZWZ w terenie, podział na okręgi i mniejsze jednostki, wymienił także parę związanych z tym nazwisk i pseudonimów.

Indagowany na temat innych organizacji podziemnych, Albrecht omówił szerzej strukturę i formy działania organizacji wojskowych Komendy Obrońców Polski (KOP), Tajnej Armii Polskiej (TAP) i Związku Czynu Zbrojnego ZCzZ). Wymienił ponadto nazwisko ppłk. Jana Włodarkiewicza jako szefa tajnej Armii Polskiej.

Albrecht mówił również o innych tajnych organizacjach, które nazwał "dzikimi" i podał jako przykład OW "Wilki". Wspomniał również ogólnikowo o organizacjach "terrorystycznych", z których jedna działa w Warszawie. Twierdził, że ich akcje godzą w interesy polskiego społeczeństwa.

"Większe organizacje polityczne według moich wiadomości - kończył wyjaśnienia Albrecht - zorganizowały się dokładnie tak, jak istniały przed wojną. A więc Narodowi Demokraci z ich odłamową grupą »Obóz Narodowo-Radykalny Falanga«. Partie te wydają pisma nielegalne »Walka« i »Szaniec«, nie wiem jednak, gdzie oba te pisma ukazują się *["Szaniec" wydawała grupa ONR, działająca w pierwszym okresie okupacji jako Związek Jaszczurczy. Falanga tworzyła w okresie okupacji Konfederację Narodu (KN). Jednym z jej podziemnych organów prasowych było pismo "Nowa Polska".]. Wiem także o istnieniu nielegalnej partii socjalistycznej PPS i innych partii [...]"

Wyniki przesłuchania niewątpliwie w jakimś stopniu zadowoliły Niemców. Nie skazano Albrechta na karę śmierci ani też nie deportowano go do obozu koncentracyjnego. Pozostawiono pułkownika nadal w więzieniu w Kielcach, a następnie zwolniono 26 sierpnia. Albrecht pojechał do Warszawy.

W dniu zwolnienia pułkownika z więzienia ekspozytura gestapo w Kielcach sporządziła raport w jego sprawie, w którym omówiono szczegółowo zlecone mu zadania.

Raport zaczynał się od słów: "Zgodnie z rozkazem zwolniony został dzisiaj z więzienia w Kielcach do Warszawy płk Albrecht ps. Marian Jankowski, zastępca komendanta tajnej organizacji wojskowej ZWZ [...]" Punkt po punkcie wyszczególniono zadania misji zlecone płk. Albrechtowi:

"a) Albrecht postara się o nawiązanie w Warszawie kontaktu ze swym bezpośrednim i jedynym przełożonym płk. Roweckim.

b) Albrecht podejmie starania, aby pozyskać Roweckiego w celu następującego ukierunkowania organizacji ZWZ:

1. Organizacja ZWZ, pozostająca nadal pod dowództwem Roweckiego i Albrechta, obejmie swym zasięgiem wszystkich byłych oficerów i podoficerów polskich.

2. Organizacja ZWZ podejmie działania w celu poszerzenia swego wpływu na inne duże tajne organizacje wojskowe - TAP, KOP i ZCzZ - tak, aby można było w każdym momencie liczyć na ukierunkowanie ich działalności.

3. ZWZ będzie usiłował rozwinąć swoje dobre kontakty z bliskimi mu organizacjami politycznymi: Stronnictwem Ludowym i byłą PPS, działającymi obecnie nielegalnie, w takim stopniu, aby mogły one w każdym momencie wystąpić jako polityczne przywództwo.

4. Kierownictwo ZWZ zobowiązuje się wykryć przez aparat wywiadowczy inne, dziko tworzone organizacje i grupy terrorystyczne, które swą działalnością szkodzą polskiemu narodowi i odpowiedzialne osoby przekazać policji bezpieczeństwa.

5. ZWZ zobowiązuje się przez wydanie odpowiedniego rozkazu sporządzić centralny spis broni rozmieszczonej w terenie tak, aby bez wiedzy członków organizacji mógł być przekazany policji bezpieczeństwa.

6. ZWZ zobowiązuje się tak kierować pozostającymi pod jego wpływami nielegalnymi organizacjami, aby nie znalazły się w konflikcie z władzami niemieckimi i stopniowo stawały się lojalne wobec Niemców. Przejściowo utrzymać trzeba nielegalny charakter tych organizacji, bowiem w przeciwnym razie rząd Sikorskiego natychmiast powoła nowe nielegalne związki, działalność których trudno będzie ponownie kontrolować przez policję bezpieczeństwa".

W tym samym raporcie ekspozytura gestapo w Kielcach usiłowała przedstawić pobudki, jakimi miał kierować się płk Albrecht, wyrażając gotowość podjęcia nakazanej mu misji. Upatrywano je - kierując się niemieckim, uproszczonym, schematycznym sposobem myślenia - w legionowej przeszłości płk. Albrechta, w jego powiązaniu z obozem Józefa Piłsudskiego i w antagonistycznym stosunku do gen. Władysława Sikorskiego i rządu RP na emigracji. Podkreślono również, że płk Albrecht doszedł do przekonania, iż Niemcy wygrają wojnę i dlatego dotychczasowy kierunek polityczny podziemnych organizacji jest bez znaczenia dla przyszłości Polski. Konieczna jest natomiast lojalna współpraca z Niemcami, która w przyszłości przyniosłaby Polakom pomyślniejsze warunki życiowe. Jako swe najgorętsze życzenie płk Albrecht przedstawił sprawę sporządzenia listy oficerów pozostających w obozach koncentracyjnych, którzy po uznaniu nowego kursu ZWZ zostaliby amnestionowani.

Spotkanie płk. Albrechta w gestapo wyznaczono na 15 września w Warszawie. Miał on wówczas złożyć sprawozdanie z rozmów przeprowadzonych z gen. Roweckim. Płk Albrecht nie przybył na spotkanie z gestapo.

Zniknięcie płk. Albrechta zaskoczyło niemieckie władze bezpieczeństwa. Uruchomiono aparat wywiadowczy. W sprawozdaniu z 22 września ekspozytura gestapo w Kielcach donosiła: "Z uwagi na fakt, że Albrecht nie zjawił się na uzgodnione spotkanie 15 września, przeprowadzono dochodzenie w celu określenia miejsca jego pobytu". Doprowadziło ono do następujących ustaleń: "Po powrocie do Warszawy Albrecht nawiązał ponownie kontakt z płk. Roweckim i innymi czołowymi postaciami z ZWZ oraz przedłożył im swoje plany *[Nieścisłe. Płk Albrecht - jak wiadomo - nie spotkał się z gen. Roweckim.]. Spotkał się z gwałtownym sprzeciwem. 6 września około 9 godziny opuścił swoje mieszkanie, około godziny 11 zamówił jeszcze śniadanie i już więcej się nie pojawił.

Rano 8 września 1941 roku polska policja wezwała jego żonę do piwnicy lokalu gastronomicznego, w której znaleziono zwłoki jej męża. 17 września w polskiej prokuraturze przy ulicy Miodowej odczytano jej - zgodnie z życzeniem męża - list pożegnalny. Z treści listu wynikało, że Albrecht popełnił samobójstwo. W wyniku czynności wyjaśniających można przyjąć, że Albrecht został zgładzony przez ZWZ lub co najmniej zmuszony do popełnienia samobójstwa. Pogrzebano go na Cmentarzu Czerniakowskim w Warszawie".

Płk Janusz Albrecht zrozumiał, że z sytuacji, w jakiej się znalazł, jest tylko jedno honorowe wyjście: śmierć!

 

 

Tajemniczy agent

Włodzimierz Borodziej pisze w pracy doktorskiej, że najwięcej informacji o centralnych strukturach państwa podziemnego dostarczył policji radomskiej konfident nr 51 "Bronisław Czark" *[W. Borodziej, Terror i polityka. Policja niemiecka a polski ruch oporu w GG 1939-1944, Warszawa 1985, s. 91-92]. Penetrując siedzibę gestapo w Częstochowie w styczniu 1945 roku, natrafiłem m.in. na korespondencję gestapo w sprawie tego konfidenta. Dokumenty nie pozwalają na identyfikację, ale może przybliżą postać tego tajemniczego konfidenta.

"Bronisław Czark" był konfidentem urzędu komendanta policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w Radomiu, a jego patronem pozostawał pupil Liphardta i Illmera, szef wywiadu Paul Fuchs. Autor Terroru i polityki opisuje krótko działalność agenta nr 51 w okresie od jesieni 1941 roku. Od tego czasu "Bronisław Czark" istotnie przejawiał szczególną aktywność.

Przejdę teraz do odnalezionej przeze mnie korespondencji. Paul Fuchs, korzystając z usług "Bronisława Czarka", uzupełniał m.in. swe wiadomości o Polsce. Opierając się na informacjach "Bronisława Czarka", pisał w sprawozdaniu do władz zwierzchnich o znaczeniu listopada w historii polskiego narodu: "[...] Dalszym ważnym momentem w kalkulacji PZP jest czas, w którym ma nastąpić wybuch powstania. Nie byłoby przypadkiem, gdyby właśnie listopad wybrano do tego celu. W listopadzie bowiem już raz wybuchło jedno z najważniejszych powstań polskich i tradycje o ówczesnych walkach są stale pieczołowicie pielęgnowane w każdym polskim sercu. Listopad to także miesiąc, w którym Polska odzyskała niepodległość. W listopadzie obchodzą Polacy swoje święto narodowe. Ten miesiąc ma swoją tradycję w polskiej historii i biorąc pod uwagę romantyczno-bigoteryjną mentalność Polaków nie należy pomijać tego momentu".

Opierając się na informacjach "Bronisława Czarka", Fuchs oceniał również w cytowanym już sprawozdaniu sytuację wewnętrzną w ZWZ-AK: "Reasumując sytuacja polityczna w Generalnym Gubernatorstwie charakteryzuje się aktualnie tym, że istnieją dwa przeciwstawne wielkie obozy: starsi politycy, którzy nie należąc nawet do obozu Sikorskiego woleliby czekać na wezwanie do powstania przekazane z Londynu, a z drugiej strony młodzi, przeważnie wojskowi, którzy chcieliby z miejsca zmienić obecny stan rzeczy. Znamienne jest w końcu jeszcze i to, że Polacy po trzech latach podziemnej walki dążą do zreformowania programu politycznego i że udało się im, w niełatwych warunkach, skonsolidować ugrupowania polityczne [...]"

O innym doniesieniu "Bronisława Czarka" z końca grudnia 1942 roku raportował Fuchs 6 stycznia 1943 roku: "Konfident przekazał mi treść swej rozmowy z szefem wywiadu PZP »doktorem Alfredem«. Mówiono o policji bezpieczeństwa".

Czego dowiedział się "Bronisław Czark"?

"»Doktor Alfred« wymieniał różne metody działania policji bezpieczeństwa w poszczególnych dystryktach. Są one niejednolite. W dystrykcie Lublin stosuje się wyłącznie metody terrorystyczne, w warszawskim postępuje się przeważnie według wzorów wojskowych, zaś w Radomiu policja bezpieczeństwa postępuje według wzorów angielskich - w sposób bardziej inteligentny".

Wezwany przez Fuchsa, aby dokładniej wyjaśnił tę kwestię, "Bronisław Czark" dodał, że na przykład w Lublinie stosuje się gwałty i terroryzuje aresztowanych, aby w ten sposób osiągnąć sukcesy. W Warszawie stosuje się metody czysto wojskowe, tzn., kiedy należy aresztować daną osobę i funkcjonariusze udają się do jej mieszkania, zabierają tylko tę osobę, pomijając inne przebywające w lokalu. Policja bezpieczeństwa w Radomiu stosuje wyrafinowane metody.

Działalność "Bronisława Czarka" nie zakończyła się na wymienionym przez Włodzimierza Borodzieja ostatnim z przechowanych doniesień z 1 sierpnia 1943 roku. Pracował nadal. W radomskim urzędzie gestapo 28 sierpnia 1943 roku złożył nowe doniesienie: "Dzięki moim kontaktom z »Marysią«, która w pewnym okresie była sekretarką aresztowanego przywódcy PZP Roweckiego, udało mi się uzyskać kilka specjalnych raportów [...]"

Zdaniem konfidenta, raporty te sporządził niejaki "As", a w rzeczywistości oficer sztabowy, pułkownik, który przed wybuchem wojny dowodził pułkiem pancernym w Poznaniu.

Jakie to były raporty? Pierwszy dotyczył metod działania policji bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie, drugi - armii gen. Własowa, a trzeci - pacyfikacji Wołynia przez Węgrów. Konfident dowodził, że ruch oporu interesuje się szczególnie działalnością radców kryminalnych Spilkera i Fuchsa oraz że w centrum zainteresowania znajduje się również nowy gubernator dystryktu lubelskiego dr Wendler *[Richard Wendler, ur. 22 stycznia 1898 roku w Oberdorf (Sonthofen), stadthauptmann w Częstochowie od listopada 1939 do lutego 1942 roku. W 1943 roku został gubernatorem dystryktu lubelskiego.].

"Bronisław Czark" wspomniał, że 25 sierpnia 1943 roku radio londyńskie nadało audycję w języku polskim, w której powitano z zadowoleniem usunięcie Globocnika *[Odilo Globocnik, ur. 21 kwietnia ,1940 roku, SS-Gruppenführer, od 1940 roku do września 1943 roku dowódca SS i policji w dystrykcie lubelskim. Inicjator akcji wysiedleńczej i pacyfikacyjnej Zamojszczyzny, wykonawca akcji zagłady Żydów.], wyrażając przy tym nadzieję, że nominacja dr. Wendlera na gubernatora dystryktu lubelskiego przyczyni się do poprawy warunków życiowych Polaków.

"Dowiedziałem się również z kół wywiadu PZP - donosił konfident - że ruch oporu wysłał do Lublina najbardziej inteligentnych agentów, przede wszystkim specjalistów z dziedziny gospodarki, którzy mają obserwować poczynania dr. Wendlera. Kilku z nich otrzymało polecenie, aby osobiście dotrzeć do Wendlera".

"Bronisław Czark", przekazując gestapo raport "Asa" o metodach działania policji bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie, nie bez racji podkreślił, że jego treść świadczy o znakomitej orientacji autora.

Paul Fuchs, czołowy funkcjonariusz urzędu gestapo w Radomiu, który "rozpracowywał" polskie podziemie, mógł przekonać się na podstawie raportu "Asa", że ściśle tajne plany centralnych władz policji bezpieczeństwa, a także jego posunięcia znane są ruchowi oporu. "Streng geheim" - tajemnice gestapo przestały być tajemnicami.

"As" pisał, że:

"Po zwycięstwie odniesionym w Polsce polityczni kierownicy III Rzeszy, odrzucając dawną politykę Bismarcka, uznali, iż nadszedł czas bezwzględnej walki z narodem polskim i całkowitego unicestwienia jego politycznie uświadomionej części. Zastosowano powszechnie brutalne metody, odpowiadające germańskiej psychice zwycięzców.

W ciągu paru miesięcy nie da się jednak zniszczyć trzydziestokilkumilionowego narodu. Wysiedlono więc do Generalnego Gubernatorstwa Polaków z ziem wcielonych do Rzeszy, bowiem ze względów technicznych nie zdołano wszystkich wymordować. Przybyło tam również wielu Polaków z ziem okupowanych przez Związek Radziecki.

Stało się jasne - konkludował »As« - że w niemieckich zamierzeniach Generalne Gubernatorstwo miało stanowić arenę ostatecznej walki z polskim narodem, aż do jego całkowitego unicestwienia. Przodujące miejsce w tej walce wyznaczono niemieckim władzom bezpieczeństwa.

Stosując bezlitosny terror, centralne władze niemieckie postawiły na czele aparatu bezpieczeństwa w Generalnym Gubernatorstwie ludzi, którzy nie tylko opanowali bestialskie metody policyjne, lecz również orientują się dokładnie w polskich zagadnieniach i którzy nade wszystko są bardzo przebiegli i przekazują na bieżąco obszerne informacje, dążąc do zaostrzenia środków terroru w likwidowaniu polskości.

Doświadczeni kierownicy i wykwalifikowani specjaliści z policji bezpieczeństwa orientują się jednak - referował »As« - że posiadany materiał jest niepełny i nie daje dokładnego obrazu podziemia oraz że stosowane metody wyniszczenia mogą okazać się nie wystarczające. Postanowiono więc posłużyć się z konieczności innym środkiem: nawiązać bezpośrednio kontakt z przywódcami ruchu oporu, poznać ich dążenia, metody działania, sposób myślenia i kalkulacje".

W poszukiwaniu tych kontaktów niemałą rolę mieli odegrać konfidenci, zwłaszcza prowokatorzy tkwiący w podziemnych organizacjach i osoby kontaktujące się z działaczami ruchu oporu. Jednym z nich był właśnie agent nr 51 "Bronisław Czark".

Kto ukrywał się pod tym kryptonimem, dotąd nie wiadomo. Może przytoczona przeze mnie korespondencja gestapo przybliży postać tego tajemniczego konfidenta i pozwoli go rozszyfrować.