Rzeczpospolita - 26.03.2004

 

Terroryści planowali ataki w Polsce - Ocenia się, że do kraju wwieziono około pół miliona dolarów z przeznaczeniem na zamachy - Specjalny sztab w ABW cały czas monitoruje sytuację




Anna Marszałek

Operacja "Miecz"


 

Synagogi w Białymstoku, Łodzi, Krakowie i Warszawie oraz kościoły katolickie miały się stać celem ataku terrorystów w okresie świąteczno-noworocznym - dowiedziała się "Rzeczpospolita".


Główne sygnały o zagrożeniach terrorystycznych analizowane przez ABW:

- wiosna 2003 r. - 4 niezidentyfikowanych mężczyzn fotografowało synagogę we Wrocławiu;

- czerwiec 2003 r. - podejrzane zachowanie obywatela Omanu na lotnisku w Krakowie. Sprawiał wrażenie, jakby sprawdzał zabezpieczenie i zachowanie się obsługi lotniska. Odleciał do Londynu.

- lipiec 2003 r. - sygnał o planach zdetonowania ładunku w hotelu Marriott. Kilka dni później doszło do zamachu na hotel tej sieci w Malezji.

- wrzesień 2003 r. - Zatrzymanie na lotnisku Balice w Krakowie Mourada Achi, narodowości algierskiej, poszukiwanego przez Algierię międzynarodowym listem gończym za terroryzm. Nadal przebywa w areszcie ekstradycyjnym. Przy tej okazji ABW trafiła na Polaka zindoktrynowanego przez fundamentalistów islamskich w Londynie i nastawionego na "świętą wojnę".

- wrzesień 2003 r. - Obywatel Pakistanu filmował terminale w Gdańsku i Warszawie. Zwracał uwagę na godziny odlotów samolotów, zachowania i ubrania pilotów i stewardess, wejścia i wyjścia z lotniska, budynki, często robiąc zbliżenia. Zdaniem ABW, jego zadaniem było nakręcenie filmu instruktażowego.

- sygnał o zagrożeniu dla Dworca Centralnego w Warszawie. Sprawdzano w związku z tym obywatela jednego z państw afrykańskich, ortodoksyjnego muzułmanina, który ma żal do Amerykanów, obwiniając ich o śmierć rodziny.

- Kradzież kurtek pilotów na warszawskim Okęciu. Ponieważ nic innego nie zginęło, uznano, że chodziło tylko o zdobycie takich strojów.

- Straż Graniczna poinformowała o Arabie, który w podejrzany sposób interesował się samolotami i lotniskiem w Poznaniu.

Sygnał z listopada 2003 roku o planowanym ataku "na Żydów i krzyżowców" ze wskazaniami tych obiektów rozpoczął operację Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o kryptonimie "Miecz". Od tego czasu służby specjalne zidentyfikowały w Polsce ponad 70 obcokrajowców podejrzewanych o związki z terrorystami.

- Nie tylko oficjalne zapowiedzi bin Ladena i sygnały od wywiadów zaprzyjaźnionych państw, że Polska jest możliwym celem ataku terrorystycznego, np. al-Qaidy, traktujemy jako przesłanki realnego zagrożenia. ABW, ale także policja i Straż Graniczna, miały również konkretne informacje o przyjeżdżających do Polski ekstremistach islamskich i osobach pochodzenia arabskiego, które mogą mieć związki z organizacjami terrorystycznymi - powiedział "Rz" dyrektor departamentu ABW, zajmującego się walką z międzynarodowym terroryzmem. Niektórzy z przyjeżdżających przywożą do naszego kraju duże sumy pieniędzy, które tutaj są wydawane. Pieniądze wwożone partiami - od kilku do kilkudziesięciu tysięcy dolarów lub euro - w ocenie ABW mogły być przeznaczane na przygotowanie zamachów, m.in. zakup broni i materiałów wybuchowych.

Tego, że w Polsce można je nabyć, dowodzi m.in. sprawa z Pionek. Jeden z pracowników zakładów w Pionkach został aresztowany pod zarzutem sprzedaży materiałów wybuchowych, które wynosił z fabryki.

Według jednej z hipotez śledczych materiały mogły trafiać m.in. do Turków. W tym wypadku chodzi o materiał syntetyczny, lepszy niż czeski semtex. - Taki "plastik" bywa wykorzystywany jako materiał inicjujący wybuchy ładunków przygotowanych np. z nawozów sztucznych, przykładowo saletry - opowiada pracownik ABW. Taki właśnie ładunek został zdetonowany podczas zamachu w Stambule.

Z informacji ABW wynika także, że przynajmniej kilkakrotnie w naszym kraju przebywali podejrzani o udział w organizacjach terrorystycznych cudzoziemcy, którzy m.in. fotografowali i filmowali polskie lotniska, w tym w Gdańsku i Warszawie, oraz np. synagogi.

Po potwierdzeniu informacji o planowanych zamachach w czasie świąteczno-noworocznym w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego powołano specjalny sztab, który przez całą dobę monitorował sytuację. Rozpoczęła się operacja o kryptonimie "Miecz". - Chodziło o to, by zapobiec ewentualnym zamachom. Koordynowaliśmy działania, ale w pracę włączone były wszystkie służby, w których również pracowały specjalne sztaby - opowiada dyrektor departamentu antyterrorystycznego ABW. - Najbardziej zagrożone były synagogi i kościoły, zwłaszcza w czasie pasterki - dodaje. W Boże Narodzenie niemal wszystkie świątynie zostały obstawione przez policję. Jednocześnie ABW monitorowała zachowania obcokrajowców, którzy niespodziewanie - każdy swoim samochodem - pojawili się na zachodzie Polski. Byli wśród nich m.in. Libijczyk, Libańczyk, bezpaństwowiec. Koordynatorem całej akcji miał być prawdopodobnie Algierczyk.

Cudzoziemcy zarezerwowali hotel wyłącznie do swojej dyspozycji. Przez cały czas zachowywali się też jak przeszkoleni pracownicy wywiadu - prowadzili tzw. kontrobserwację (sprawdzali, czy nikt za nimi nie jeździ), posługiwali się telefonami komórkowymi na kartę, kupionymi chwilę wcześniej i tylko przez kilka godzin. Zdaniem ABW, ich przyjazd był związany z planowanymi zamachami, ale udało się im przeszkodzić.

- Nie oznacza to, że zagrożenie się skończyło. Oceniamy, że do Polski zostało wwiezionych około pół miliona dolarów z przeznaczeniem na taki cel i prawdopodobnie zostały one już częściowo wydane - ocenia ABW. Od listopada do grudnia ubiegłego roku w naszym kraju ABW objęła kontrolą kilkudziesięciu cudzoziemców, których podejrzewała o związek ze światowymi organizacjami terrorystycznymi.





Większa dawka top secret