Gazeta Wyborcza - 10/04/1998

 

ZABAWY LITERACKIE

 

Anna Bikont, Joanna Szczęsna

Uroki roztaczane przez niektóre zwłoki

 

Jedne śmieszą z powodu swej nieudolności, inne od początku pomyślane były jako literacka zabawa. Te pierwsze wciąż znaleźć można na naszych cmentarzach, te drugie - w antologiach poezji satyrycznej, zwłaszcza angielskiej. Wiele żartobliwych epitafiów znanych jest jednak tylko z ustnych przekazów.

 

Sezon teatralny 1946/1947. Kraków. Na scenie Teatru Kameralnego TUR premiera "Wariatki z Chaillot" Jeana Giraudoux. W roli tytułowej - Maria Dulęba, wybitna aktorka, współtwórczyni historycznej Reduty. Wielki sukces, wspaniałe recenzje. "Trybuna" zleca więc swemu recenzentowi rozprawić się z tym owocem zgniłej, zachodniej dramaturgii. Ten chlasta nie tylko burżuazyjną ideologię autora, z rezerwą odnosi się też do kreacji Marii Dulęby. Kiedy wypociny Jana Alfreda Szczepańskiego (podpisującego się Jaszcz) czytano na głos w teatrze, jeden z aktorów nie wytrzymał: - Ja go chyba zabiję! Wtedy Andrzej Szczepkowski dodał: - A ja napiszę mu nagrobek. I rzucił:

 

Tu leży Jaszcz,

Przechodniu - naszcz!

 

To lapidarne arcydzieło powtarzano nam wielokrotnie (a także - na wieść, że zbieramy epitafia - przesyłano faksem i e-mailem), autorstwo przypisując już to Tuwimowi, już to Słonimskiemu, już to Januszowi Minkiewiczowi... Bo też prawdziwy twórca, zadowolony, że tyle znakomitości podejrzanych jest o ojcostwo, ujawnił się dopiero w roku 1992 w małej książeczce "Słóweczka", gdzie opisał przytoczone powyżej okoliczności narodzin tego najpopularniejszego w PRL-u epitafium. Kto i kiedy dodał do jego dwuwiersza kolejną strofę: "Tu leży wieszcz, Przechodniu - nie szcz!" - nie wiemy. Może zresztą powstała wcześniej? Faktem jest, że jeśli już pisać prześmiewcze epitafia, wątek - nazwijmy to - "podlewania grobu" narzuca się sam. Znajdujemy go już u lorda George'a Byrona.

 

Tu spoczywa Lord C. Nam, w żałobie

Nie wypada wręcz uczcić go podlej

Niż wezwaniem wyrytym na grobie:

"Przechodniu, stań i ** ******".

przekład Stanisław Barańczak

 

Ale też znajdujemy ten wątek w późniejszej o stulecie z okładem, radosnej twórczości pracowników tygodnika "Świat Młodych", którzy takie oto spłodzili epitafium dla swego kolegi, późniejszego autora komiksu "Tytus, Romek i A'tomek":

 

Tu leży Chmielewski,

Pamiętajcie pieski.

 

Zamiast stopki są nagrobki

Pisarka Wanda Chotomska, która na początku lat 50. zaczęła pracować w redakcji "Świata Młodych", opowiada nam, że tak jak były sezony na limeryki, grę półsłówek czy układanie bajeczek (typu bajeczka o dźwigu: "dźwi gówniarzu zamknij"), tak był sezon i na epitafia. W jej redakcji pewnej wiosny, a może lata, nastał prawdziwy szał układania napisów nagrobnych.

- Krystyna Garwolińska, Miron Białoszewski i ja, wszyscy z działu literackiego, stworzyliśmy, na wzór i podobieństwo trójek murarskich, coś na kształt trójki rymarskiej - opowiada Chotomska. - I w ciągu kilku miesięcy zrymowaliśmy nagrobki dla kilkudziesięciu osób: koleżanek i kolegów z pracy, a też dla dziennikarzy z redakcji "Pokolenia" i "Nowej Wsi" mieszczących się po sąsiedzku, w tym samym baraku na ulicy Dworkowej.

 

Na darmo dnieje,

Już nie zapieje

 

to przedwczesne pożegnanie Tadeusza Kura z "Pokolenia", który 20 lat później w "Prawie i Życiu" odznaczył się w kampanii marcowej jako jeden z najbardziej bojowych autorów.

W redakcji "Pokolenia" pracował wtedy Eligiusz Lasota (później "Po prostu"), a w "Świecie Młodych" - Grzegorz Lasota. Chyba musieli się czasem komuś mylić, skoro tak stanowczo zaznaczono ich pośmiertną odrębność.

 

Znasz mą twórczość, tuszę.

Nie myl z Eligiuszem.

Tu leżę, niebożę.

Nie mylić z Grzegorzem.

 

Niektórym denatom, zwłaszcza przełożonym, a też osobnikom pozbawionym poczucia humoru, na wszelki wypadek nie pokazywano ich epitafiów. Ale niektórzy nie mieli wyjścia - musieli się śmiać. Jak Krystyna Garwolińska, która po wyjściu za mąż za swego redakcyjnego kolegę (i zwierzchnika zresztą) Leszka Błaszczyka - Białoszewski był świadkiem na ich ślubie - taki oto dostała prezencik.

 

Teraz ją kryje grobu płaszczyk,

Tak jak za życia krył ją Błaszczyk.

 

Wiele stworzonych wówczas epitafiów wymaga dziś przypisów, ale za to kiedy już wiadomo, o co chodzi, pełnym blaskiem lśni ich uroda. Prawda, że przyda się informacja, iż do bohaterki tego nagrobka chodziło się po pieczątki na dokumentach?

 

Tutaj spoczywa Maria Rempel,

Bóg jej przyłożył wieczny stempel.

 

A oto nagrobek koleżanki, która ratowała wszystkich przed pierwszym nieoficjalnymi pożyczkami z redakcyjnej kasy.

 

Tu leży Eda,

forsy już nie da.

 

Z kolei ta pani pilnowała zszywek różnych pism i nie pozwoliła nic z nich wycinać (a trzeba pamiętać, że była to epoka przedkserograficzna):

 

Niebo ją zabrało.

Wycinajcie śmiało!

 

Koleżanka, która pisała tak długie artykuły, że nigdy się nie mieściły na szpaltach, mogła przeczytać o sobie:

 

Skracali ją wciąż po troszku

Dziś skład dawny leży w proszku.

 

A oto epitafium dedykowane redakcyjnemu grafikowi:

 

W tej kwaterze,

Śpi w plenerze.

 

Wiele z tych epitafiów przechowanych na przebitkowym papierze przez Wandę Chotomską posługuje się żargonem dziennikarskim, odwołuje do redakcyjnych realiów ("Pracowała ponad miarę/ złożyli ją na non parel", "Po tym akapicie/ zakończyła życie", "Zamiast dać mu trumny wieko/ przykryli go kartoteką"). Niektóre jednak zachowały walor uniwersalności i ponadczasowości zarazem. Cóż to ma dziś za znaczenie, kto się jąkał przed laty w redakcji "Świata Młodych"? A epitafium - jak znalazł.

 

Tu.... tu.... tu... leżę.

Wyjąkaj za mnie pacierze.

 

Podobnie jak przydać się mogą te oto epitafia dla mężczyzny potężnej postury czy liryka.

 

Tu leży kolos,

Znokautował go los.

 

Był lirykiem -

Jest umrzykiem.

 

Epitafia pisano głównie w redakcji (w wolnych chwilach zajmowano się pisaniem i redagowaniem) oraz pobliskim barze Nektar, gdzie chodzono na kawę. Stąd w jednym z epitafiów czytamy:

 

Bóg mu stawia wieczną czarną,

Nie w "Nektarze", lecz za darmo.

 

"Trójka rymarska" spotykała się czasem u Białoszewskiego na Poznańskiej, gdzie w kołchozowym mieszkaniu poeta zajmował pół przedwojennego salonu przedzielonego przepierzeniem. Na tej przestrzeni pełnej rupieci jedynym azylem było dla Białoszewskiego łóżko. Tam też - kiedy zabrakło krzeseł - rozsiadali się goście. Nie dziwi więc epitafium:

 

Tutaj spoczywa poeta Miro

O Boże, daj mu większe wyro.

 

Wanda Chotomska i później sporadycznie pisywała epitafia, jak to dla znajomego gazdy:

 

Leży na Pęksowym Brzysku

Pierwszy raz o suchym pysku.

Przechodniu, nie płacz, żem martwy...

 

Jest coś krzepiącego w fakcie, że pewnym ludzkim słabościom za nic granice, różnice kulturowe czy ustrojowe. Oto "Nagrobek kelnera" (amerykańskiego):

 

Zniecierpliwiony tym, że wzrokiem Go unika,

Bóg przywołał go wreszcie do Swego stolika.

David McCord

przekład Stanisław Barańczak

 

Trudno by zresztą było znaleźć tak znamienite przykłady literackich epitafiów jak te, które w poezji angielskojęzycznej wyszperał (i przełożył) Stanisław Barańczak.

 

Urokiem lorda Clive (zwanego Jimmy)

Jest to, że nie ma go między żywymi.

Trzeba w ogóle docenić uroki

Roztaczane przez niektóre zwłoki.

Edmund Clerihew Bentley

 

Lord Finchley sam naprawiał prąd: po dwóch minutach

Został z niego zwęglony trup. I dobrze mu tak.

Rolą ludzi zamożnych na społecznej scenie

Jest dawać rzemieślnikom płatne zatrudnienie.

Hilaire Bellock

 

Nie ma wątpliwości, że epitafia powyższe nigdy nie były przeznaczone na kamień nagrobny, a napisane zostały ku uciesze i zabawie.

Obok epitafiów cesarzy, królów i książąt, epitafiów uczonych i mędrców, epitafiów krewnych, dziewic i matek są też epitafia krotochwilne i żartobliwe, wytykające wady i występki niegodne chrześcijanina, jak pijaństwo, lichwiarstwo, odszczepieństwo od wiary, ale nie stroniące też od żartu z niskiego wzrostu, nazwiska czy tępej umysłowości. Taki cytat z XVII-wiecznego badacza Johannesa Buchlerusa z Gladbach znaleźć można w Encyclopaedia Britannica.

Kiedy Buchlerus układał tę typologię, żartobliwe epitafia literackie istniały już od stuleci. Korzenie tego rodzaju twórczości sięgają starożytnej Grecji. Przykłady znaleźć można choćby w odnalezionym w Bibliotece Palatyńskiej w Heidelbergu zbiorze greckich epigramatów (zwanym od miejsca odnalezienia "Antologią palatyńską"), gdzie cała jedna księga to napisy nagrobne. Do tego gatunku przynależy zapewne "Epitafium z ostrzeżeniem", by nie wędrować po pijanemu w burzliwą noc zimową.

Jawnie krotochwilne epitafia pisywał w Polsce Jan Kochanowski.

 

Tu syta wieku leży Rozyna,

Lecz tylko wieku, ale nie wina.

Nie stoi o mszę, ani o dzwony,

Wolałaby dzban piwa zielony.

 

Kochanowski znalazł potem chętnych naśladowców w każdej niemal epoce. On też zapoczątkował cykl epitafiów dla zwierząt, też kontynuowany przez następców we wszystkich epokach.

Przez dwa następne wieki wśród bohaterów żartobliwych nagrobków najczęściej pojawia się pijanica, jurysta, poeta, lekarz... Temu ostatniemu nagrobek przygotował sam Aleksander Fredro.

 

Przechodniu nie płacz, żem martwy w tej dobie;

Gdybym żył jeszcze, ty byś leżał w grobie.

 

Najbardziej znane, najczęściej przytaczane polskie epitafium epoki Oświecenia (autorstwa najprawdopodobniej Kajetana Węgierskiego) uczyniło sobie kozła ofiarnego z niezdolnego panegirysty o nazbyt wysokim o sobie mniemaniu.

 

Tu leży Bielawski, szanujcie tę ciszę,

Bo jak się obudzi, komedią napisze.

 

Julian Tuwim, namiętny szperacz po bibliotekach, zafascynowany starymi czasopismami i książkami, takie przytacza epitafium z XVII wieku:

 

Kostyra tu spoczywa nago urodzony,

Nago z karczmy przychadzał, nago pogrzebiony.

Nago na sąd powstanie, i tak bez odzienia

Będzie w piekle ogrzewał zadek u płomienia.

 Z "Wirydarza poetyckiego" J.T. Trembeckiego

 

Za życia się sposobię, by spocząć w wspólnym grobie

 "Mniej więcej każdy z nas musi umrzeć, choćby zupełnie na to nie wyglądał. Dokonawszy tej ostatecznej czynności, kładzie się do grobu bez większego dla społeczeństwa pożytku - pisano zimą 1948 roku w 176. numerze >>Przekroju<<. - Nie tak bywało drzewiej! Począwszy od epoki baroku, a skończywszy na postromantyzmie istniała osobna poezja nagrobkowa, utrwalająca nazwiska zmarłych ku chwale rodzimej sztuki rymotwórczej, przynosząca zarobki autorom epitafiów i dostarczająca godziwej rozrywki zwiedzającym cmentarze".

"Przekrój" zachęcał do zbierania na polskich cmentarzach dawnych napisów nagrobkowych. A "pragnąc zapoczątkować akcję i dać przykład, o co chodzi", wydrukował epitafium z nagrobka pewnego myśliwego na grubego zwierza:

 

Tutaj spoczywa Olgierd Leliwa,

Bo go tygrys z życia wygryzł.

Odtąd będzie śpiewał, a nigdy nie strzeli,

Gdyż nie strzelają anieli.

 

Epitafia - jak relacjonowano w kolejnych numerach "Przekroju" - napływały do redakcji całymi stosami.

 

Tu leży Trębacz,

Panie Boże mu przębacz.

Cmentarz w miechowskiem. Nadesłał J. Ratajczak

 

Tu Jan Kowalski spoczywa w grobie

Co przeczytawszy, odejdźcie sobie,

Bo to, czym jestem, pokrywa trawa,

A to, kim byłem - nie wasza sprawa!

Cmentarz w Lublinie. Nad. B. Pająk

 

Pod tym kamieniem o pół kroku

Spoczywa mąż mój drogi,

Który 1 II 1892 roku

Wyciągnął nogi.

Powązki. Nad. K. Wróblewska

 

Tu leży grabarz Przekora,

Który pod kimś kopał dołki,

Aż sam w jeden wpadł nieborak

I wzniosły go do nieba aniołki.

Cmentarz w Łabiszynie. Nad. M. Pawłowski

 

Tu leży Jan - Horacy

Ojciec sześciu synów,

Zmarł po ciężkiej pracy.

Cmentarz w Cieplicach. Nad. H. Mrozowski

 

Tu moja trzydziestoletnia

Żona leży, Agata - Justa,

Która w dniu siódmym kwietnia

Raz pierwszy zamknęła usta.

Powązki. Nad. T. Prażmowska

 

Tu wdowa po trzech mężach leży pod kamieniem.

Przechodniu odmów pacierz z głębokim westchnieniem

I klęknąwszy na grobie niedawno zawartym

Podziękuj Panu Bogu, że nie byłeś czwartym.

Cmentarz w Poznaniu. Nad. Edwin C.

 

Jednak profesor Jacek Kolbuszewski, współczesny znawca i kolekcjoner poezji cmentarnej, autor dwóch podstawowych dzieł o inskrypcjach nagrobnych, na pytanie, czy na polskich cmentarzach rzeczywiście można znaleźć tego typu epitafia, jak te nadsyłane do "Przekroju", odpowiada, że nie. - W Polsce jest trzydzieści tysięcy cmentarzy - mówi. - Wiele z nich zewidencjonowałem na własnych nogach. Nie spotkałem ani jednego żartobliwego nagrobka! Tak samo jak nie widziałem nekrologu, który byłby dowcipny w intencji autora. To się nie mieści w naszej tradycji.

I opowiada, jak to pewnego razu - by rzecz sprawdzić - udał się w swoim rodzinnym mieście Wrocławiu do kamieniarza zapytać, czy nie ma jakiegoś stosownego, wesołego tekstu dla nieboszczyka, który się odznaczał kapitalnym poczuciem humoru. A ten go zwymyślał, że urządza sobie kpiny.

On sam zresztą też wielokrotnie informowany był o komicznych nagrobkach z podaniem lokalizacji:

 

Tak mi błogo, tak mi miękko,

Cierpienia jak odjął ręką;

W pełnym troski życiu całem

Tak wyśmienicie nie spałem.

Puławy (?)

 

Przechodniu, nie myśl sobie

Że tak dobrze leżeć w grobie.

Łańcut (?)

 

Tu leży mój mąż

Który bił mnie wciąż,

Śpij spokojnie w grobie,

Ulżyłeś mnie i sobie.

Warszawa (?)

 

Tu leży dama,

Po raz pierwszy sama.

Strzegom (?)

 

Tutaj spoczywa moja wierna żona

Spokój doczesny mam ja, a wieczny ona.

Kraków (?)

 

Kiedy jednak zabierał się do ich sprawdzania - za każdym razem nagrobek okazywał się mistyfikacją. Niektóre z nich zresztą przytaczali też czytelnicy "Przekroju" w trochę innych wersjach (np. "Tu leży kłótliwa żona./ I jam szczęśliwy, i ona").

Wygląda na to, że znajdowali je nie na cmentarzach, ale spisywali krążące w tradycji ustnej przykłady. Zresztą nie byli w tym odosobnieni. Jan Bystroń, wybitny kulturoznawca okresu międzywojennego, przytaczając różne żartobliwe nagrobki też przyjmował za wiarygodne doniesienia, iż można było przeczytać na płycie nagrobnej w kościele w Krakowie takie oto inskrypcje:

 

Tu leży Katarzyna z cnych.... domu,

Która przez całe życie nie dała nikomu,

Prócz O.O. Jezuitom wioskę, ziemi ciało,

a duszę swoją Bogu - i dobrze się stało.

 

Tu leży Guzik między dwoma pętelkami,

Panie Boże racz się zmiłować nad nami.

 

Trudno też zweryfikować wcześniejsze źródła. Czy epitafium:

 

Tu leży Zielonka,

W Berdyczowie żonka

 

które w "Pismach zbiorowych" Franciszka Morawskiego (Poznań 1882) odnalazł Julian Tuwim, zdobiło gdzieś jakiś nagrobek czy nie? Tego już się zapewne nigdy nie dowiemy.

Prawdziwe czy też od początku pomyślane jako literacka zabawa? Nieważne, ważne, że śmieszą. Podobnie jak nadesłana do "Przekroju" przez J.M. Brzeskiego opowieść o poznańskim burżuju, właścicielu dwóch kin, kupcu Łuczaku, który chciał wyryć na grobie zmarłej żony taki oto napis:

 

Cięgiem pracuj, cięgiem rób,

A w nagrodę za to grób!

 

Ale gdy oburzone duchowieństwo upomniało go, że napis jest defetystyczny, albowiem nagrodą za cnotliwe życie jest Królestwo Niebieskie, napis uległ pewnej korekcie:

 

Wieczna praca, wieczne zmartwienie,

A w nagrodę wieczne zbawienie.

 

Czy to znaczy, że nic, ale to nic zabawnego na naszych cmentarzach znaleźć nie można?

Oto co wynotował Oskar Kolberg z grobu rodziny Boskich w Słupcy:

 

Tu leży i Matka Boska, i Syn Boski.

Nie dziwcie się głupcy,

Że tu leżą w Słupcy.

 

Zdaniem Kolbuszewskiego przykłady te świadczą nie tyle o poczuciu humoru twórców, co o ich skrajnej nieudolności. Może się wszak zdarzyć, mówi, że nagrobek jest komiczny poprzez swą nieporadność językową (jak np. ten przez niego samego przytaczany: "Żona szkoły kierownika/ Za tym głazem z synem znika"). Kolbuszewski przytacza opowieść Marii Konopnickiej, która pokpiwa sobie z organisty Sroczyńskiego z Grodziska, autora epitafium na grobie miejscowego karczmarza, Trusika:

 

Moi kochani dobranoc.

Dobrze jest cóż boska moc

Czyni z nami. Dziękuję wam za waszą wierność.

Jezus woła mnie na wieczność.

Bądź i z wami.

 

Zdaniem Kolbuszewskiego, jeżeli czasem można napotkać komiczny nagrobek, zawsze jest to efekt niezamierzony, choć może być związany z samą istotą twórczości nagrobkowej. Epitafia bowiem ubierają się w uroczyste formy, wzbijają się w górnolotne rejony, a stamtąd łatwo poszybować w kierunku śmieszności. Szczególnie tyczy to epitafiów barokowych, gdzie efekt groteski wynika z natury barokowej eschatologii i jej skłonności do igraszek słownych.

Natomiast większość krążących w ustnej tradycji rzekomo autentycznych żartobliwych nagrobków to w rzeczywistości fikcyjne nagrobki literackie. Choć czasem udają cmentarne pochodzenie.

Dziś już nie sposób sprawdzić, czy czytelnicy "Przekroju" świadomie brali udział w mistyfikacji, czy też ufnie przekazywali, co sami usłyszeli.

 

Tu leży mój mąż nieboszczyk,

Płaczę od chwili owej.

Niech się ktoś o mnie zatroszczy,

Mieszkam na Ogrodowej.

Nad. Ludwik Jerzy Kern

 

Ot tobie masz!

Umarł ojciec nasz.

Nad. Stanisław Dygat

 

Tu leży moja żona Emma

Co zmarła mi przed dniami trzemma

Zmartwienia jednak z tego niemma.

Nad. Karol Szpalski, kawiarnia Europejska

 

Tutaj nieszczęsny małżonek mój leży,

Co stracił życie przez upadek z wieży.

Ten, komu znana wysokość tej wieży,

Łatwo głębokość mego smutku zmierzy.

Nad. Julian Tuwim

 

Przez złego byka wściekły róg

Za wcześnie Cię powołał Bóg!

A my tu gorzkie lejem łzy

Przez ciebie byku, byku ty!

Nad.St. Kołodziejczyk

 

Co prawda piosenkarz Kazimierz Grześkowiak, który przed laty zbierał epitafia z wiejskich cmentarzy, twierdzi, że widział ten ostatni napis (w troszkę innej wersji) na własne oczy gdzieś na Opolszczyźnie. Jednak przyparty do muru oświadczył: - No, sam nie wiem, już 30 lat o tym opowiadam... Ja nie mam takiej pozycji, żebym mógł być nudziarzem. Dlatego czasem coś przykoloryzuję.

Jednak za tę historię ręczy: - Wybrałem się kiedyś z poetą Edwardem Stachurą, jeszcze wtedy byłem trunkowy, na cmentarz w Lipowej. Wzięliśmy pół litra, pięćdziesiątkę wylaliśmy na grób elektryka "zmarłego tragicznie lat 27". Napis "ułożył i w żelazie wytłoczył strapiony ojciec".

 

Wstałeś z łoża zamyślony

Nie wiesz, gdzie Twe miejsce jest.

Był pechowy dla Cię synu,

Dzień lipcowy, wtorek jest.

Wyrwanyś z gniazda,

Jako orlę przez prąd

I ratunek ci nie w czas.

Jesteś teraz w Ojca mocy,

który zbudzi w każdy czas.

 

Stachura czytał i płakał. Grześkowiak dorobił potem do tego muzykę i czasem podśpiewuje to u znajomych.

 

Studia z nekrofilologii zebrane w małej antologii

Luty 1978 roku. Konferencja teoretycznoliteracka na temat "Korespondencja i przymierze sztuk". Letni ośrodek wczasowy w miejscowości Przyjezierze na Kujawach pod Mogilnem. Nazwa ponura. Jest tak zimno, że przewodniczący konferencji profesor Jan Błoński na garnitur narzuca czerwony szlafrok. W sali obrad pracuje dmuchawa, która trochę grzeje, ale też niemiłosiernie hałasuje, tak że zagłusza głos referentów. I trzeba wybierać: albo nic nie słychać, albo jest nie do wytrzymania zimno. Pada pomysł, żeby dla zabawy - i rozgrzewki - pisać epitafia na obecnych na konferencji teoretyków literatury.

 

Miał Iksiński śmierć łaskawą:

pogrzebali go z dmuchawą.

Nie ma nosa. Nie ma ucha.

Ma jednakże to, co dmucha.

 

Do autorstwa przyznaje się po latach profesor Edward Balcerzan z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który pamięta, że zaniepokojona żona denata pytała, czy to przypadkiem nie jest nieprzyzwoite. Ale zapewnił ją jak najoficjalniej, że dmuchawa to dmuchawa.

Anna Sobolewska z Instytutu Badań Literackich w Warszawie ułożyła z kolei epitafium dla Balcerzana.

 

Cóż to za semiota

Tak się w grobie miota?

To Edwarda dusza twarda

Pragnie dalej tworzyć:

Nie chce się rozłożyć.

Pod kamienną płytą

wyje za kobitą.

Śpij wiecznymi snami

Razem z dwoma psami.

 

Autorka pamięta, że te dwa psy były aluzją do jakiegoś dowcipu o milicjancie i psach, który opowiadał Balcerzan. Sam profesor wspomina, że wtedy stawała się modna semiotyka, Lem pisał "Wyznania antysemioty", on zaś był zdeklarowanym semiotą i wygłaszał na konferencji referat "Poezja jako semiotyka sztuki". Epitafium z pamięci w całości zacytować nie potrafi, ale pamięta, że jego zwłoki były tam wyjątkowo witalne.

Profesor Stanisław Balbus z Uniwersytetu Jagiellońskiego opowiada, że najlepsze epitafia pisał Edward Balcerzan (starał się, żeby nazwisko było w pozycji rymowej).

Przypomina sobie taką scenę, jak poproszono, by ułożył nagrobek dla teoretyka literatury Erazma K. Balcerzan trzymał podniesiony ołówek i powtarzał:

 

Erazmie, Erazmie...

 

Ołówkiem wybijał rytm, aż w końcu doszedł chyba do wniosku, że opuściła go wena twórcza, bo zwiesił ołówek i westchnął:

 

I już po orgazmie.

 

- Dopiero my mu uświadomiliśmy, że stworzył arcydzieło - mówi Balbus.

W wersji drukowanej, zachowanej w maszynopisie, brzmi to zresztą tak:

 

Erazmie, Erazmie,

Nic już po orgazmie.

 

Autorów większości epitafiów powstałych w Przyjezierzu ustalić się jednak nie da. To było dzieło zbiorowej Muzy. Anna Sobolewska pamięta na przykład, że ułożyła dwa wersy z epitafium Błońskiego. Które? Tego nie pamięta. Wszyscy natomiast wspominają z błyskiem w oku rysunki nieżyjącego już badacza literatury Janusza Lalewicza. Niektórzy wręcz uważają, że cała ta zabawa w układanie epitafiów zaczęła się od tego, że Lalewicz narysował panoramę cmentarza, na którym leżeli obok siebie wszyscy uczestnicy konferencji, a każdemu coś z trumny wystawało.

 

W tej mogile wąskiej

ścieśnił się Iksiński.

 

Dusza już u Boga,

lecz wystaje noga.

 

Duch już w raju w kącie,

lecz wystaje prącie.

 

Bez wódki i bez kobity

Wieńcem laurowym nakryty

Iks tutaj spoczywa

Lecz prąć jego ciągle żywa.

 

- Straszne nieprzyzwoitości wkradały się do tych naszych nagrobków - komentuje dziś profesor Balcerzan.

Badacze literatury znać musieli staropolskie epitafia i częsty tam motyw rozkładu ciała (np. Jan Dantyszek: "Niech ziemia skryje ciało robakom na pastwę..."). Z lubością kontynuowali ten turpistyczny nurt tradycji.

 

Płoną znicze, ścieka stearyna.

Robakom stawia opór

dzielna Seweryna.

 

A w sąsiedniej norze

Ksiądz Robak żeruje na Dorze.

 

Myślał robak, że królewicz.

I spróbował... Tfuj, Bilewicz.

 

Nadobna łodzianko!

Służysz na śniadanko.

 

Mucha tam nie siada,

Gdzie Alicja się rozkłada.

 

Powie ci węch,

gdzie leży Mięch.

 

Brzydki zapaszek

Gdzie spoczął Daszek.

 

Czasem odwoływano się do klasycznego epitafium, jak w tych zaczętych tradycyjną apostrofą do przechodnia. 

 

Przechodniu,

Coś wstąpił na stopień:

Módl się

Za Olę Okopień.

 

Przechodniu, zapal znicz

Tu leży Ryszard Nycz.

 

Ale czasami po prostu dawano pohulać wyobraźni.

 

Już na randkę

Nie zdąży Handtke.

 

Biedny Yorick...

Lecz cóż z tego,

Gdy to czaszka Głowińskiego?

 

Był tu wśród nas.

Długo nie zabawił.

W miarę pił

I w miarę trawił.

 

Niech Warszawa

Wspomni Zdzisława,

Co na skromnym grobie

Kazał wyryć sobie:

"Ja piszę, ty malujesz.

Ja piję, ty haftujesz".

 

Powtarzającym się bohaterem epitafiów był nieżyjący już prof. Jerzy Ziomek, ówczesny szef Zakładu Teorii Literatury UAM w Poznaniu, któremu wdzięczni uczniowie wyprodukowali kilka epitafiów do wyboru.

 

Tu leży znawca smaków życia Ziomek

Teraz od spodu bada smak poziomek.

 

Horacego znał jak swego,

Módl się za duszę Ziomka Jerzego.

 

Temat sesji był literacko-estetyczny, zaproszono więc także historyków sztuki Elżbietę Grabską i Jacka Woźniakowskiego. Profesor Woźniakowski doskonale pamięta pobyt w Przyjezierzu. - Świetna konferencja, bardzo urozmaicona nagrobkami - mówi. Czy jakiś pamięta? Na przykład taki:

 

Zabierzcie grzeszne łapska

Tu leży pani Grabska.

 

Po każdej konferencji teoretycznoliterackiej powstawała książka zawierająca wygłaszane tam referaty. Ale wtedy uczestnicy zaproponowali współorganizatorom konferencji, pracownikom Uniwersytetu Łódzkiego, wydanie czegoś całkiem innego.

 

Grzali nas mocno łodzianie,

Chłód wieczny niech im zostanie.

Niech wyjdą w antologii

Studia z nekrofilologii.

 

Wiele lat później, na konferencji w Dynaczewie, zorganizowano wystawę epitafiów. Pracownicy UAM spisali wszystko i przechowali (na maszynopisie napis: Samizdat w Przyjezierzu, luty 1978 r. Seria: "Folklor in statu nascendi"), niestety rysunki Lalewicza zaginęły.

Potem raz jeszcze - za pierwszej "Solidarności" i w stanie wojennym - powstało kilka epitafiów, ale był to cień tylko wcześniejszej zabawy.

 

Dziadygo! Nie chlip w łachmany

Tu gnije Siwak złamany.

 

Lej pod sąsiednim krzakiem

Tu Falska leży z Siwakiem

 

Tu w odzieży cywilnej

Leży dziennik telewizyjny.

 

Epitafia, to każdy potrafia

Jedni pisali epitafia "w sezonie" i wracali do ich tworzenia sporadycznie. Inni - jak Andrzej Szczepkowski - zabawiali się ich układaniem całe życie: ostatnie pisywał na posiedzeniach Senatu, na papierze z nagłówkiem Senator RP. Jeszcze inni, jak Julian Tuwim czy redakcja "Przekroju", szukali ich, spisywali, kolekcjonowali. My w naszych poszukiwaniach ciągle natrafiałyśmy na nowe "ogniska epidemii". Oto np. tak się zabawiał w czasie wojny Władysław Broniewski. Gdy po wyjściu z sowieckiego więzienia znalazł się w polskiej ambasadzie w Kujbyszewie, pisywał epitafia dla wszystkich wkoło.

 

Wiktor Weintraub, bądźmy szczerzy,

W cichym grobie, cicho leży.

Ale z grobu tak jak przedtem

O nas wszystkich mówi szeptem.

 

Wiktor Weintraub, który dzielił w Kujbyszewie pokój z Broniewskim, nie pozostał mu dłużny:

 

Broniewskiego żywot

Można ująć pokrótce

Radykalizował w poezji,

Konserwował się w wódce.

 

A oto Nagrobek Nieznanego Poety:

 

Nim został poznany wszędzie

wcześniej zgasł

Apolinary Gieras.

Dobrze, że był, a nie będzie.

 

Powyższe epitafium przesłał na apel "Przekroju" krakowski pisarz Tadeusz Kwiatkowski. Powiedział nam, że tak zabawiano się w Domu Literatów na Krupniczej w Krakowie na przełomie lat 40. i 50. On sam przechował z tamtego czasu swoje epitafia dla kolegów pisarzy.

 

Tu leży Wilhelm Mach,

Oj, di ri di, rach ciach ciach.

 

Tu leży Stefan Otwinowski,

znany literat polski.

Cały czas "nieludzki",

przesiedział za tapczanem w kucki.

 

Tu leży Andrzejewski Jerzy

Położył się na ament

Przez popiół i diament.

 

Z tamtych czasów pochodzi też epitafium Macieja Słomczyńskiego na krytyka z "Życia Literackiego" Zygmunta Grenia.

 

Tutaj leży Zygmunt Greń

Mały był pożytek zeń.

 

I nieznanego autorstwa epitafium redaktora naczelnego "Życia Literackiego" Władysława Machejka.

 

Nad jego grobem pomódlmy się szeptem

Skończył swe życie literackie przedtem.

 

W czasie pisania tego tekstu różne osoby dorzucały nam coś do naszych zbiorów. Jacek Kuroń i Jerzy Markuszewski na przykład zapamiętali epitafia ułożone dla nich przed laty.

 

Tu leży Kuroń

Łzę nad nim uroń.

 

Beczka, rurka,

W rurce dziurka,

Na spirytus kranik.

To Jureczka trumieneczka.

Dobrze tak nie ma nikt.

 

Markuszewskiemu zawdzięczamy jeszcze jedno epitafium. Poświęcone koleżance ze studiów, która nie lubiła się dzielić notatkami:

 

Zmarła Jerzmanowska.

A to dla nas gratka:

Leży pochowana

na własnych notatkach.

 

W pisanie epitafiów bawili się amatorzy, ale i zawodowi satyrycy. Antoni Marianowicz opowiedział nam, że kiedyś w ponury czas okupacji nawiedziła go frywolna muza.

 

Tu leży Marynia. Nikogo nie wini.

I prosi: wspomnijcie o dupie Maryni.

 

A to już jego twórczość powojenna:

 

Pod tym kamieniem spoczynku szuka

Działacz, co właśnie zakończył życie.

Została po nim dotkliwa luka -

Ona zastąpi go znakomicie.

 

Stanisław Barańczak, autor niezliczonych przekładów z angielskiej poezji satyrycznej, a także fundamentalnego dzieła satyrycznego "Pegaz zdębiał", spytany przez nas, czy nie pisywał przypadkiem epitafiów, odemailował ekspresowo: "Epitafiów trochę mogę napisać, albo przetłumaczyć, bo znam i obcojęzyczne wierszyki tego rodzaju i sam mam jakieś pomysły - oto pierwszy z brzegu: 

 

Nagrobek koszykarza (LA Lakers, wzrost 7 stóp i 2 cale):

Tu leży Kareem Abdul Jabbar

(trochę przycięty, bo był za bar...)

 

I na zakończenie dodał: "Epitafia, to każdy potrafia".

Czy rzeczywiście?

 

Korzystałyśmy ze źródeł:

"Antologia palatyńska", PIW, 1977

Stanisław Barańczak: "Fioletowa krowa. Antologia angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej", Wydawnictwo a5, Poznań 1993

Jan St. Bystroń: "Dzieje obyczajów w dawnej Polsce", PIW, 1960

Jan St. Bystroń: "Napisy", w: "Tematy, które mi odradzano", Warszawa 1980

Jacek Kolbuszewski: "Wiersze z cmentarza", Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław 1985

Jacek Kolbuszewski: "Polskie wiersze nagrobne", Towarzystwo Przyjaciół Polonistyki Wrocławskiej, Wrocław 1996

Janusz Rećko: "Literackie epitafium barokowe. Geneza i teoria gatunku", Zielona Góra 1992

Janusz Rećko: "W kręgu poezji nagrobkowej polskiego baroku", Zielona Góra 1994

Alina Siomkajło (wybór i opracowanie): "Mała Muza. Od Reja do Leca. Antologia epigramatyki polskiej", PIW, 1977

Niektóre nazwiska w epitafiach osób żyjących zostały przez nas zmienione

° Antoniego Słonimskiego tłumaczenia z antologii

"The Silver Treasury of Light Verse"

 

Tu leży John Orr. Gdy był chory z przepicia,

Doktór przepowiedział mu jeszcze rok życia.

Po tym surowym wyroku

John żył jeszcze lat siedemdziesiąt cztery.

Doktór umarł po roku.

 

Tu leży uczony, co pełen polotu

Poświęcał lata twórczej udręki,

Aby wynaleźć znów takie dźwięki

Które są szybsze od samolotu.

 

Przechodniu, przyspiesz swe kroki.

Tu leżę ja, Sebastian Alverez,

Czym teraz jestem? Normalne zwłoki.

Czym byłem? Nie twój zafajdany interes.

 

Tu leży niejaki William Smith.

Spróbujcie, czy kto z was potrafi.

Urodzić się, wychować, nakraść

I być powieszonym. I wszystko w tej samej parafii.

 

Tu leży Mike O'Day. Surowy i sprawiedliwy.

Nie był pijakiem, kłamcą ni wygłupem.

A gdyby był? Tak samo by tu zimnym trupem

Leżał ani mniej, ani bardziej nieżywy.

 

Tu pod cmentarnym leży murkiem

Grzeszny Jim Koburg. Panie, nie bądź srogim.

Nie każdy zaraz może być Panem Bogiem.

Przecież ktoś także musi być Koburgiem.

 

Antoni Słonimski: "Załatwione odmownie", 1961

° Nagrobek Wojciecha Kruka

Tu oto leżę - Wojciech Kruk.

Niech grzechy mi wybaczy Bóg,

Tak, jakbym ja wybaczyć mógł,

Gdybym był Bóg, a On był Kruk.

według Roberta Burnsa, Jerzy Pomianowski

° Nagrobek aktorki

Spoczywaj w spokoju - i niech

Ta wierzba mogiłę ocienia

I niech miłosierny ten mech

Przysłoni twój rok urodzenia.

według Dorothy Parker, Antoni Marianowicz

° Pamięci Johna Shelby

Tu spoczywa John Shelby,

Zastrzelony ze strzelby.

Nazywał się właściwie nie Shelby lecz Hass,

Ale Hass nie rymuje się

ze strzelby, natomiast Shelby rymuje się w sam raz.

przekład Stanisław Barańczak

 

Nazywał się właściwie nie Shelby lecz Best

Ale Best nie jest rym do strzelby, a Shelby jest.

wersja obiegowa, autor przekładu nieznany

° Przyjaciołom i nie tylko

Tu leży Tyszkiewicz Becia

La belle femme XXX-lecia.

 

Wielkiemu Filmowcowi

Tak się to kiedyś taśma

Urywa na amen.

Zostaje tylko popiół,

A bywał i diamen.

 

Jerzemu Kawce

Nie chciał bić Stalinowi brawka

Jak cała "Warszawka",

Więc dziś pod szwedzką trawką Leży Jerzy Kawka.

Ech! Jak czasem okrutnie

Los się z człekiem bawi!

Ten, co nie chciał skandować,

Leży - w Skandynawii!

(aktor, w latach 50. wybrał wolność, pracował w RWE, potem osiadł na stałe w Szwecji)

 

Kolegom Senatorom III RP

Walerianowi Piotrowskiemu

Gdy Piotrowski zrzuci wieko

I rozgarnie trawkę,

To może i zmartwychwstanie,

Bo... zgłosił poprawkę.

 

Aleksandrowi Paszyńskiemu

W swojej wizji miał dzielnice,

Osiedla, kwatery,

A sam obrał bardzo skromną

Małą - trzy na cztery.

 

Januszowi Korwin-Mikke

Tuż przed samą katastrofą

Cierpiał sekund kilka,

Gdy zbyt ciasno na swej szyjce

zacisnął motylka.

 

Andrzej Szczepkowski,

"Słóweczka", 1992

 

 

 

 

Gazeta Wyborcza - 12/06/1998

ZABAWY LITERACKIE

 

Epitafium nie każdy potrafium, czyli z listów od Czytelników

Joanna Szczęsna

 

Czytelnicy wzięli na warsztat współczesne postacie, głównie polityków, zapełniając tym samym dotkliwą lukę w tekście: najnowsze cytowane tam epitafia powstały w końcu lat osiemdziesiątych, większość miała co najmniej po kilkadziesiąt lat.

Lech Wałęsa, Zygmunt Wrzodak, Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, ksiądz Rydzyk, Marian Krzaklewski, Adam Michnik, Karol Modzelewski, Witkacy, Irena Szewińska, Maciej Słomczyński, homoseksualista, prawnik, poseł, bohater, lotnik, piekarz, astronom, liberał, uczniowie i nauczyciele ze szkoły podstawowej w Skwierzynie, pokaźna liczba literatów - wszyscy oni stali się bohaterami nagrobków, które w liczbie ponad stu spłynęły do naszej redakcji po opublikowaniu w świątecznym "Magazynie" (nr 15/266) artykułu "Uroki roztaczane przez niektóre zwłoki".

Na pierwszym miejscu - bezkonkurencyjnie Jacek Kuroń, bohater ośmiu epitafiów.

 

Tu leży Jacek, facet z klasą,

Żyd, rowerzysta oraz mason.

Żył skromnie, ale trzymał fason.

Przechodniu, zawstydź się

ze szczętem,

Żeś go nie obrał prezydentem.

 

Tu leżą Kuroń z termosem.

Westchnij nad obu losem.

 

Tu zacny Jacek Kuroń śpi,

W niebieskiej skrzynce

firmy Lee.

 

Tu leży Jacek, szkoda chłopa,

UOP dla niego dołek kopał.

 

Kuroń doczekał się nagrobka wespół z Karolem Modzelewskim, z którym przed laty napisał wspólnie rewizjonistyczny "List otwarty do partii":

 

Tu leżą Jacek z Karolem,

proletariatu idole.

 

oraz z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem:

 

Tu leżą Kuroń z Michnikiem.

Przechodniu, podziel się łykiem.

 

Adam Michnik w liczbie epitafiów pozostaje za Kuroniem nieco w tyle.

 

Tu leży Adaś, kumpel Vaszka,

jeszcze przydałaby się flaszka.

 

Ostatnia to cela Aaaadama.

Samotność wieczna,

a gdzie daaaama?

 

I wreszcie wspólny grób Kuronia, Modzelewskiego, Michnika, podobnie jak poprzednie epitafium nadesłane przez Jana Polewkę z Krakowa:

 

Nareszcie razem, wszyscy trzej.

Przechodniu, z żalu westchnąć chciej.

Lud po nich płakał, ksiądz ich chował

A Macierewicz grób lustrował.

 

Przebywający od roku 1968 na emigracji w Szwecji Leonard Neuger, profesor Uniwersytetu w Sztokholmie, słał nam epitafium za epitafium, a wszystkie osadzone w realiach polskich ostatnich kilkunastu lat.

 

Nagrobek konspiratora

Przechodniu, pomyśl chwilę

o konspiratorze!

Głęboko zszedł pod ziemię

I już wyjść nie może.

 

Nagrobek liberała

Znalazłem, czegom szukał

w miejscu wolnego spoczynku:

ideał wolnego rynku.

 

Nagrobek bohatera

Tutaj jest grób bohatera

Szuje - następna kwatera.

 

Nagrobek Witkacego

Przechodniu, żądam mało,

Jednak bardzo chcę, by

Zawsze patrzeć na ręce

tym, co patrzą w zęby.

 

Nagrobek Wałęsy

Ocaliłem Ojczyznę, przechodząc

przez płotek.

Przechodniu, zmów "Wlazł Kotek".

 

Godny przytoczenia wydaje się jeszcze jeden nagrobek Wałęsy, zwłaszcza że jego autorką jest uczennica szkoły podstawowej, Kasia Wawrzyniak.

 

Umarł bez bólu i spokojnie

anioł zabrał jego duszę...

A on spoczął z uśmiechem:

"Choć nie chcem, ale muszem..."

 

"Już w zeszłym roku uczniowie moi próbowali tworzyć poezję nagrobną z przymrużeniem oka - pisze do nas Beata Igielska, nauczycielka ze Skwierzyny, która, opierając się na artykule >>Uroki roztaczane przez niektóre zwłoki<<, przeprowadziła w VII klasie lekcję o epitafiach - lecz wówczas zmuszona byłam posiłkować się jedynie znanymi utworami literackimi pióra Wisławy Szymborskiej czy księdza Jana Twardowskiego. Tekst Anny Bikont i Joanny Szczęsnej to prawdziwa kopalnia unikatów".

Do listu załączona jest uczniowska twórczość, m.in. epitafia Karoliny Mierzyńskiej.

 

Pani Igielska spoczywa w grobie,

żadnej jedynki już nie wyskrobie.

Umarła z uśmiechem na twarzy,

pewnie w piekiełku się smaży.

Widzę trawkę z innej strony

A nade mną kraczą wrony.

Nie ma żadnych tu atrakcji,

czekam zatem do wakacji,

by postraszyć trochę ludzi,

bo już w trumnie mi się nudzi.

 

Paweł Filar z Kalisza dołączył do grona twórców, którzy od kilkuset lat pastwią się nad prawnikami.

 

Tu leży absolwent prawa

Wnet na sądzie jego sprawa

Stąd przechodnia prosi ładnie

By poparł on w modlitwie

Jego przykazań wykładnię,

I prosił, by w Bóg w dzień Sądu

Wysłuchał jego poglądu.

 

Dostało się też współczesnemu yuppi i prezydentowi Kwaśniewskiemu.

 

Tu leży yuppi

Nuda go truppi.

Zmarł na karosi.

O calling prosi.

Kręć na komórkę.

Trzy szóstki piątkę

Na końcu czwórkę.

 

Tu leży Olo,

odmów paciorek

w rytm disco polo

I chwila refleksji nad samym sobą:

Daremne żale, próżny trud

Gdy przez mą trumnę kret ma skrót.

 

Epitafia pisane samemu sobie stanowiły znacząca porcję nadesłanych nam dzieł ("Tu lula Grzegorz Sowula i Wdowa Sowulowa"). Również kończący właśnie akredytację korespondent "Głosu Ameryki" w Warszawie, Mark K. Parker, dziękując za "prawdziwą ucztę, rzec by można cmentarną", napisał sam sobie nagrobek.

 

Tu leży Polak z Chicago -

Wyjechał boso, a wrócił nago.

 

"W epitafiach, podobnie jak w limerykach, drzemie jakiś potworny wirus - pisze Mark. K. Parker - który uaktywnia się przed wzrokiem czytającego. Zarażony nim nie mogłem się oprzeć... Epitafia moje poświęcone są oczywiście żywym, bo któż inny, jak nie żywi wzbudzają żywe emocje".

 

Tu leży Marian Krzaklewski,

co grubej nie lubił kreski.

 

Obiecał Miller siódme niebo.

Sam teraz przywalony glebą.

 

Tu leży Rydzyk z Radia Maryja,

krzyżem nad nami już nie wywija.

 

Tu leży Stocznia Gdańska.

Zmarła, jak żyła - bezpańska.

 

Swój list kończy dwuwierszem:

 

Epitafił sobie, epitafił

póki go nagle szlag nie trafił.

 

Szymon Rzytka nie przysłał żadnego nagrobka (tylko zapewnienie, że dobrze się bawił, czytając "Uroki..."), całkiem świadomie zresztą, bo, jak napisał:

 

Nie sil się na epitafium,

Inni lepiej to potrafium.

 

Poza tym:

- Przypomniano nam o klasycznym w gatunku żartobliwych nagrobków czterowierszu Juliana Tuwima.

 

Tutaj leży chemik Dezydery,

Który wypił aż po same dno

Pełne wiadro H2SO4

Myśląc, że to zwykła H2O.

 

- Podarowano wspomnienia Felicji Krance (z domu Lilpop), która pisze o niedzielnych spotkaniach na brydżu w latach 30. w mieszkaniu jej rodziców w Alei Róż, gdzie Antoni Słonimski i Marian Hemar improwizowali zabawne wierszyki, z których autorka zapamiętała jedynie epitafia pisane na bywających tam gości:

 

Z przodu deska, z tyłu deska

W środku leży Modzelewska.

Żarty, żarty

Umarły Lipharty

 

Uważaj Lilpopie,

Bo ci się dół kopie.

 

- Zachęcano do studiów nad prawdziwymi epitafiami i starymi inskrypcjami nagrobnymi w kościołach ("Byłaby to cenna inicjatywa >>Magazynu<< uzbierać poprzez czytelników taki zbiór" - pisał Kazimierz Bielecki z Kielc).

- Przysyłano epitafia, które weszły do folkloru ("Tutaj leży zły kucharz/ Boże dobrze go ukaż"; Grzegorz Sowula z Muhlheim przetłumaczył dla nas z angielskiego epitafium "starego Dicka", niestety nie nadaje się ono do cytowania ze względów obyczajowych).

- Zwrócono uwagę na pokrewieństwo żartobliwego nagrobka i tzw. clerihew - czyli rodzaju zabawnego czterowiersza mającego rozmyślnie nieudolne metrum i zabawne rymy oraz ekscentrycznej puencie typu sztubackiego, którego tematem jest "bezpodstawna biografia" sławnej osoby (świetnie nadająca się na napis nagrobny).

 

Mówią o panu Moniuszce

Że wolę bożą poczuł

już w poduszce,

A będąc jeszcze malcem

Podglądał hrabinę

w halce.

 

Ten przykład oryginalnego clerihew w języku polskim znaleźć można w "Słowniku wyrazów odimiennych" Władysława Kopalińskiego (on też jest jego autorem).

Wynalazca gatunku, dziennikarz i literat Edmund Clerihew Bentley (1875-1956) napisał ich setki dla brytyjskich sław (dawno i niedawno zmarłych) w najrozmaitszych dziedzinach (architekci, pisarze, naukowcy, twórcy imperium brytyjskiego, żeglarze, arystokraci...).

Kilka przykładów clerihew przyswoił polszczyźnie już wcześniej Stanisław Barańczak. Znaleźć je można w antologii "Fioletowa krowa", a przede wszystkim w wydanej przed siedmiu laty książeczce "Biografioły".

 

Nad marszałkiem Greczko

Zapadło już wieczko.

Mówiąc między nami,

Nie od rzeczy byłoby przybić

to wieczko ćwieczkami.

 

Teraz Barańczak przesłał nam klasyczne epitafia angielskie.

 

Tutaj leży uszczknięty z gałązki żywota,

Cudny kwiat, jakim była żona

Franka Watta.

Piła za dużo kawy, stąd brzucha boleści

I śmierć jej w roku 1840.

 

Tu leży Jim Hall. Upadł w otchłań

grobu z

powodu, że go przejechał autobus.

 

Ledwie cztery dni temu

(ze łzą w oku je liczę),

Libbie była wesoła i żwawa;

Lecz Zbawiciel zawezwał ją przed swoje oblicze

I odmówić mu nie miała prawa.

Spożywała kolację, kiedy uwiązł jej

w krtani

Duży kęs wołowego bryzolu

Z pieczarkami; lekarze choć

pospiesznie wezwani,

Nie zdołali już ulżyć jej w bólu.

 

Epitafia powyższe powstały od początku w tzw. niepoważnych intencjach, inaczej - choć zrazu doprawdy trudno w to uwierzyć - niż epitafium dla niejakiego Johna Ogilvy'ego.

 

Niestety! Sir John Ogilvy zmarł,

w wieku lat osiemdziesięciu dwóch,

lecz ufam, że do nieba trafił jego duch.

Albowiem był to pan nader hojny,

który lekką ręką wydawał krocie,

A w szczególności w tym celu, aby hojnie pomagać biedocie.

Dobroczynności poświęcał się

nieomalże w każdej chwili,

Co się przejawiło zwłaszcza w tym, że wzniósł przytułek dla dorosłych imbecyli,

A potem przekazał tę instytucję

darmo i bez procentu

Ludności miasta Dundee

w charakterze prezentu.

 

Autor tego epitafium, W. Mac Gonagall (1830-1902) - napisał do nas Barańczak - "był bardzo słynnym szkockim grafomanem. Zwłaszcza po jego śmierci adoracja jego grafomanii przybrała w Wielkiej Brytanii i w USA charakter, by tak rzec, kultowy. Powstało mnóstwo parodii imitujących jego styl. Wierszyk o sir Ogilvym był w swej intencji całkowicie poważny, bo zresztą Mac Gonagall wyzbyty był całkowicie poczucia humoru".

Moja korespondencja ze Stanisławem Barańczakiem w sprawie artykułu o epitafiach zaowocowała całą serią "Nagrobków literackich z epok minionych":

 

Roman Bratny

Tu leży Roman Bratny

Nikt jakoś nie czuje się stratny.

 

Andrzej Brycht

Tu leży Andrzej Brycht,

Autor książek zwyczajnie złycht,

Lecz na plus wam zapiszmy choć to, Brycht:

Również paru nadzwyczajnie niedobrycht.

 

Stanisław Ryszard Dobrowolski

Tu leży piewca Powiśla.

Żadna poza tym mu myśla

Nie zakłóciła spokoja:

Tylko Powiśle, no i jego własny los krzywdzonego przez Żydów goja.

 

Eugeniusz Kabatc

Fakt, że był z niego działacz i ambasad radca.

Ograniczał liczebność powieści Kabatca;

Lecz autor, na potrzeby czytelnika czuły,

Nadrabiał to stężoną bzdurnością fabuły.

 

Józef Lenart

Tu spoczął Lenart. Twórczość Lenarta

W pamięci ludu jest ciut zatarta:

Po pierwsze, swoim stylem

imitowała "Kapitał".

Po drugie, nikt jej nie czytał.

 

Władysław Machejek: 3 wariacje

 

W tym mauzoleum spoczął

W. Machejek.

Prawie jak w Moskwie, tylko bez kolejek.

 

Tu śpi Machejek. Ileż to razy, Machejku.

Czar twego stylu kazał nam zawyć:

"O jejku!"?

 

Tutaj leży Machejek, spec od rzeczy dwóch:

Wstrzymywał ludzką mowę - bełkot

puszczał w ruch.

 

Józef Ozga-Michalski: 2 wariacje

 

Tu leży Ozga (z tych Michalskich Ózg).

Gdy kiwał głową, słychać było plusk.

 

Tu legł Ozga. Przyczyną

wymierania Ózg

jest zbyt duży żołądek i zbyt mały mózg.

 

Michał Misiorny

Tutaj spoczął stylista zupełnie upiorny.

Myślisz, Przechodniu, że znów

chodzi o Machejka?

Nie, ten przynajmniej z rozmachem

dał mętną wodę; Misiorny

Niemiłosiernie kapał nią z wylotu lejka.

 

Eugeniusz Paukszta

Tu z wielką pompą pochowano Pauksztę.

Gdybyż talentu jeszcze Paukszta

miał krztę!...

 

Jerzy Putrament

Tu leży Jerzy Putrament.

Płaczko, podnieście znów lament.

Trzymamy was na etacie,

A coś się słabo staracie.

 

spisał: Stanisław Barańczak

 

Odezwała się też do nas Krystyna Garwolińska Błaszczykowa, bohaterka ułożonego przez Mirona Białoszewskiego epitafium, by podać jego właściwe brzmienie.

A więc nie:

 

Dzisiaj ją kryje grobu płaszczyk,

tak jak za życia krył ją Błaszczyk. 

 

Ale:

 

Dziś ją kryje śmierci płaszczyk,

Jak za życia Leszek Błaszczyk.

 

Krystyna Garwolińska jeszcze jedną rzecz prostuje z tekstu "Uroki roztaczane przez niektóre zwłoki", przypominając przytaczane przez nas epitafium:

 

Do Marysi Rempel

Tu spoczywa Maria Rempel

Bóg jej przytknął wieczny stempel.

 

"Nie chodziło się po pieczątki na dokumentach, jak napisano w artykule. Była to maszynistka redakcyjna, a mnie po prostu trudno było znaleźć inny rym do jej nazwiska (to dola epitafiów). Tu pragnę wspomnieć Marię Rempel: była młodziutką i energiczną brunetką o gęstych, kręconych włosach. Miała duże czarne błyszczące oczy i mocne rumieńce. Jej epitafium okazało się złowróżbne: niedługo potem zmarła na gruźlicę. A te błyszczące oczy i rumieńce były symptomem toczącej ją choroby (o czym nie wiedzieliśmy, bo była tajemnicza). Po przeczytaniu tekstu poczułam ulgę, że gdzieś jeszcze zostaje ślad po Marysi Rempel".

Są nazwiska, które aż się proszą o rym i epitafium (Bratny - stratny), do innych zaś niełatwo znaleźć jakikolwiek rym. Dla sekretarza Wisławy Szymborskiej, Michała Rusinka jednak niestraszne takie przeszkody.

 

Robaku, tu dla ciebie tylko kęs naprawdę zwący się J. Szczęsna.

Stój, robaku, tu leży J. Szczęsna

Już za życia była bezmięsna.

Swój ostatni kąt

Ma tu A. Bikont.





ZABAWY LITERACKIE