Gazeta Wyborcza - 2012-05-10

 

Krzysztof Varga

Rafalski, odwagi! czyli Ziemkiewicz heroiczny

 

Komunie dawał odpór, pisząc powieści science fiction

 

Śledzę od jakiegoś czasu uważnie heroiczną wojnę Rafała Ziemkiewicza z literaturą polską, dokładniej z polską literaturą znaną i cenioną. Jest to w pojęciu Ziemkiewicza literatura mierna, żadna, o niczym, a jej sukces, krajowy i zagraniczny, nie byłby możliwy bez wsparcia, jakżeby inaczej, złowrogiego salonu. Rzecz jest nudna jak śmierć i powtarzalna, wiadomo, cała publicystyka Ziemkiewicza sprowadza się zasadniczo do mantry: "salon, salon, michnikowszczyzna, salon, michnikowszczyzna, salon, salon". Ziemkiewicz bohatersko i nieustraszenie od lat zwalcza salon, jego odwaga w tej batalii jest nie do przecenienia, pokażcie mi drugiego takiego niepokornego publicystę, no, może jest jeszcze ze dwóch, trzech, ale ten pisarz w walce z innymi pisarzami jest jednak chyba najbardziej niepokorny.

Najnowszą emanacją tej walki jest esej Ziemkiewicza w "Uważam Rze" pod pociągającym tytułem "Jak zostać pisarzem w III RP". Tysiące początkujących pisarzy, którym śnią się wielkie nakłady i laury literackie, z pewnością rzuciło się na ten tekst, by dowiedzieć się, jak można zaistnieć na książkowym rynku w Polsce, jak osiągnąć sukces wydawniczy, przynajmniej taki, jaki stał się udziałem samego Ziemkiewicza, jednego z najsłynniejszych wszak pisarzy III RP, który w III RP wydaje książkę za książką, które to książki przecież chyba naprawdę nieźle się sprzedają, które ich autorowi przynoszą jednakowoż przecież jakieś profity, mimo iż Ziemkiewicz tak brutalnie i bezpardonowo zwalczany jest przez salon i michnikowszczyznę. W ogóle to dość podoba mi się taka retoryka klepana codziennie przez prasę prawicową, że oto jesteśmy straszliwie gnębieni, prześladowani, spychani na margines, zamyka nam się usta, nie dopuszcza do głosu, cenzuruje, zaraz trzeba nam będzie zejść do podziemia, a to wszystko opisane jest w wysokonakładowych dziennikach i tygodnikach, które jakoś ukazują się oficjalnie i oficjalnie są do kupienia w każdym kiosku. Gdyby nie salon, toby świat w pełni wreszcie docenił Ziemkiewicza, który na to jak mało kto zasługuje, który swoją heroiczną publicystyką wprawia salon w drżenie, a co najmniej wkurza. Taki wszak tytuł nosił wywiad rzeka z Ziemkiewiczem, który się dość niedawno ukazał, mianowicie "Wkurzam salon", nie wiem, czego w tym tytule jest więcej: odwagi czy skromności. No bo jeśli jednak Ziemkiewicz nie wkurza wcale salonu, jeśli salon po prawdzie Ziemkiewicza lekceważy, jeśli salon go zlewa? Trzeba mieć naprawdę świetne samopoczucie, by z taką odwagą powiedzieć, że się wkurza jakiś dziwny byt publicystyczny bardziej niż realny, może prawdziwsze byłoby wyznanie Ziemkiewicza "Salon mnie zlewa?". Bo przecież z taką obsesją o salonie pisać może tylko ktoś, kto czuje się do niego niesprawiedliwie nieprzyjęty, kto do rzeczonego salonu aspirował, ale oświadczyny zostały odrzucone, znamy taką emocję, to jest emocja zbadana, opisana i dość częsta, niejedyny Ziemkiewicz na nią cierpi.

Tekst "Jak zostać pisarzem w III RP" bynajmniej nie jest poradnikiem dla początkującego literata, ale wyrazem dziecięcej zazdrości dorosłego faceta, że innych za granicą drukują, nagrody im wręczają i w ogóle inni niesprawiedliwie dostają lepsze zabawki niż Ziemkiewicz, gnębiony za swój heroizm w walce z salonem, III RP, postkomuną i wszelką inną podłością. W "Uważam Rze" Ziemkiewicz daje przykłady pisarzy, którzy mają sukces zagraniczny, w sensie głównie oczywiście niemiecki, wiadomo zresztą dlaczego, za zohydzanie Polski mianowicie. Andrzeja Stasiuka udało się Ziemkiewiczowi sprowadzić do hasła "felietonista prasy niemieckiej demaskuje w niej Polaków jako osobników notorycznie niedorobionych i na dodatek chodzących na pasku Ameryki". Przykładów konkretnych felietonów w prasie niemieckiej nie daje, tytułów książek Stasiuka nie wymienia, sprawę załatwia jedynie "prasą niemiecką", niepokorny czytelnik tego niepokornego tygodnika już będzie dokładnie wiedział, o co chodzi niepokornemu Ziemkiewiczowi. Podobnie się rozprawia z Januszem Głowackim, że sukces jego "Good night, Dżerzi" stąd się wziął jedynie, że jeden celebryta o innym celebrycie - mianowicie Głowacki o Kosińskim - książkę napisał. I szlus, sprawa załatwiona, taki oto krytycznoliteracki aparat zastosował niepokornie Ziemkiewicz, u którego chyba prasa niemiecka żadnych felietonów nie zamawia, i jako prześladowany pisarz musi zarabiać wierszówkę w nędznych złociszach, zamiast w niemieckich ojro. Ale orze jak może, gdziekolwiek się człowiek obejrzy, to jakiś niepokorny tekst albo felieton Ziemkiewicza widzi, III RP już nie nadąża z prześladowaniem Ziemkiewicza, tyle on niepokornych tekstów pisze.

Zawsze gdy czytam, jak Ziemkiewicz heroicznie zwalcza spsiałą postkomunistyczną Polskę z jej literaturą, przypominają mi się jego wyznania czynione w wywiadach, że w czasach schyłkowego PRL-u nie angażował się on w żadne opozycyjne zabawy, bo już wtedy wiedział, że to wszystko się jakąś michnikowszczyzną skończy, że koledzy jego ze studiów do salonu pójdą, że znalazł za to swój azyl w pisaniu powieści science fiction, w ten sposób komunie odpór dawał. Odwagi w zwalczaniu komuny nabrał niebywałej dopiero, jak już komuna zdechła ostatecznie, im dalej od zdechnięcia komuny, tym odważniej Ziemkiewicz ją demaskuje i zwalcza, pozazdrościć odwagi.

W tekstach o literaturze Ziemkiewicza wyraźnie widać drugie dno, przekaz podprogowy, dokładniej mówiąc, brzmi on mało zaskakująco, mniej więcej tak: wy tam pieścicie tych salonowych grafomanów, a prawdziwa literatura, literatura poważna, o Polsce poważnie traktująca, jest gdzie indziej, dokładniej między okładkami moich książek, to mnie się należą zachwyty, a nie jakiemuś felietoniście niemieckiej prasy czy innemu celebrycie literackiemu. No to wziąłem do lektury ostatnią, najlepszą według słów samego autora, powieść Ziemkiewicza "Zgred", jak autor sam mówi, że najlepsza, to najlepsza, trzeba się zapoznać. Bohaterem "Zgreda" jest dziennikarz Rafalski, który jako żywo samego Ziemkiewicza przypomina, rzecz jest fabułą, ale od strony treści to jest jeden do jednego przełożona publicystka Ziemkiewicza, Rafalski pisze i myśli dokładnie to samo co Ziemkiewicz, z takim samym heroizmem zwalcza salon i postkomunę. Otóż jednego z kolegów Rafalskiego zgarnęła za komuny milicja za przewożenie nielegalnego Gombrowicza i zapakowali go na dwa lata, Rafalski pisze: "Przez następny miesiąc przekonałem się, że żaden ze mnie materiał na bohatera, niemal nie osiwiałem ze strachu, kiedy po mnie przyjdą, nawet pamiętam, że w pewnym momencie aż miałem jakieś zawroty głowy - swoją drogą nigdy nie spytałem lekarza, jak to w ogóle możliwe, żeby od zwykłego cykora człowiek tracił równowagę i musiał się łapać mebli".

Jakoś łatwo sobie wyobrażam, że gdyby wreszcie reżim Tuska wprowadził jakiś stan wojenny, zdławił do końca wolność i zarządził cenzurę całkowitą, toby Ziemkiewicz nie znalazł czasu na heroiczną publicystykę antyreżimową, boby mu się nagle przypomniało, że ma jakąś zaległą powieść science fiction do napisania, i temu by się niepokornie poświęcił w całości.





"Salon" i "antysalon" w III RP