Rudolf G. Pichoja

HISTORIA WŁADZY

w Związku Radzieckim 1945-1991

2011

 

(...)

 

Dwie solidarności: socjalistyczna i polska

Od lat 70. w Polsce dochodziło do masowych demonstracji przeciwko panującemu ustrojowi. Polska była pierwszym państwem "wspólnoty socjalistycznej", w którym pojawiła się alternatywa dla istniejącej władzy politycznej. "Solidarność" w krótkim czasie objęła swoim zasięgiem cały kraj. W tej książce zostanie poruszony tylko jeden z aspektów relacji polsko-radzieckich - stosunek kierownictwa KPZR do wydarzeń w Polsce.

Władze radzieckie były bardzo poważnie zaniepokojone tym, co działo się w Polsce. Sytuacja była szczególna przede wszystkim z dwóch powodów: po pierwsze, polska opozycja miała duże poparcie wśród robotników - grupy społecznej, która według ideologicznych wyobrażeń miała stanowić podporę ustroju, po drugie zaś, wśród członków KC KPZR panowało tradycyjnie ostrożne, a nawet nieufne nastawienie w stosunku do ich polskich kolegów. Ponadto Polska była największym zachodnim sąsiadem Związku Radzieckiego, oddzielającym ZSRR od "potencjalnego przeciwnika" - państw NATO.

Od lata 1980 r. rozpoczęły się intensywne kontakty między radzieckim i polskim kierownictwem politycznym. W czerwcu tego roku na Krymie pierwszy sekretarz KC PZPR Edward Gierek i Leonid Breżniew wiele rozmawiali na temat sytuacji w Polsce. Breżniew zapewniał Gierka, że należy "ewidentnie tępić wszelkie próby wykorzystania nacjonalizmu do podsycania antysocjalistycznych i antyradzieckich nastrojów, do zepsucia radziecko-polskich relacji, (...) rozwinąć zdecydowaną kontrpropagandę przeciwko próbom wyrugowania klasowego charakteru patriotyzmu socjalistycznego pod hasłem «wszyscy Polacy są braćmi», (...) w politycznej walce z elementami antysocjalistycznymi nie należy przechodzić do defensywy, ale prowadzić przeciwko nim nieprzerwany atak".

W niedługim czasie, 21 sierpnia, Breżniew wysłał do Gierka pismo, a już 25 sierpnia zostało przyjęte specjalne postanowienie Biura Politycznego KC KPZR "W kwestii sytuacji w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej". Ponieważ sytuacja w Polsce coraz bardziej się komplikowała, postanowiono utworzyć specjalną Komisję Biura Politycznego.

W postanowieniu napisano:

"1. Przyjąć informację tow. Breżniewa na temat sytuacji, jaka ma miejsce w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

2. Utworzyć Komisję Biura Politycznego KC w składzie: tow. Susłow M.A. (zwołanie), Gromyko AA., Andropow J.W., Ustinow D.E, Czernienko K.U., Zimianin M.W., Archipow I.W., Zamiatin L.M., Rachmanin O.B.

Zlecić Komisji uważny nadzór nad wydarzeniami w PRL i systematyczne informowanie Biura Politycznego o sytuacji w PRL i o możliwych środkach, które możemy przedsięwziąć z naszej strony. Wnioski w razie konieczności kierować do Biura Politycznego KC KPZR".

"Komisja Susłowa" przygotowała propozycje do ustalenia z polskimi władzami. Przedstawione wnioski zostały zatwierdzone przez Biuro Polityczne 3 września 1980 r. Zawierały one następujące założenia:

"1. Przedstawić dokładną ocenę sytuacji i zająć wyraźne stanowisko w stosunku do porozumienia z tzw. «Międzyzakładowymi Komitetami Strajkowymi» (MKS) w Gdańsku i Szczecinie. (...) Porozumienie jest w istocie legalizacją antysocjalistycznej opozycji (...).

2. (...) Zadanie polega na tym, by przygotować kontratak i odzyskać utracone pozycje wśród klasy robotniczej i narodu (...).

3. (...) Najwięcej uwagi należy koniecznie poświęcić umocnieniu kierowniczej roli partii w społeczeństwie (...).

(...) Należy pilnie doprowadzić do zwiększenia waleczności wszystkich organizacji partyjnych w warunkach kryzysowych. Biorąc pod uwagę specyficzną sytuację w kraju, trzeba koniecznie pozbyć się z partii niewłaściwych ludzi (...).

4. W celu odbudowania zerwanych więzi partii z klasą robotniczą należy dokonać gruntownej odnowy związków zawodowych. Trzeba zrobić wszystko, aby nie dopuścić do rozwiązania lub samorozwiązania istniejących związków zawodowych (CRZZ) i podległych im organizacji. (...) Należy skierować wysiłki na ograniczenie działalności i wpływu tzw. «samorządnych» związków zawodowych wśród mas, realizując to zadanie przede wszystkim poprzez odpowiednią mobilizację opinii społecznej. Do tzw. «samorządnych» związków zawodowych należy aktywnie wprowadzać ludzi oddanych partii (...).

5. Biorąc pod uwagę zagrożenie związane z działalnością sił antysocjalistycznych, należy po linii państwowej podjąć niezbędne działania w celu umocnienia porządku socjalistycznego.

- Poświęcić większą uwagę armii, a szczególnie wojskowemu i politycznemu przygotowaniu kadr. Wykorzystać możliwość zaangażowania wojskowej kadry dowódczej w działalność partyjno-gospodarczą.

- Zastosować niezbędne środki w celu zdemaskowania postaci przywódców opozycji i ich zamiarów.

6. W kwestii środków masowego przekazu oraz propagandy należy skoncentrować wysiłek na dalszym wzmacnianiu partyjnego kierownictwa i kontroli jego działalności. (...) Należy uzmysławiać środkom masowego przekazu, że wydarzenia w Polsce nie wynikają z braków systemu socjalistycznego, ale z błędów i nieprawidłowości, a także są spowodowane niektórymi czynnikami natury obiektywnej (klęskami żywiołowymi itd.) (...) Należy nagłaśniać korzyści ekonomiczne wynikające ze współpracy z ZSRR i innymi bratnimi państwami (...)"

adze na Kremlu były wyraźnie niezadowolone z rozwoju wydarzeń w Polsce i poirytowane brakiem zdecydowanych działań ze strony KC PZPR wobec opozycji. To niezadowolenie zostało otwarcie wyrażone na posiedzeniu Biura Politycznego KC KPZR 29 października 1980 r., kiedy dyskutowano na temat przygotowań nadchodzącej wizyty polskiej delegacji partyjno-państwowej, w której składzie mieli się znaleźć pierwszy sekretarz KC PZPR Stanisław Kania i premier PRL Józef Pińkowski.

Członkowie Politbiura byli wyjątkowo zgodni:

"Andropow: Rzeczywiście, nikt otwarcie nie stwierdził, że w Polsce dokonuje się kontrrewolucja, ani w prasie, ani w radiu, ani w telewizji, nie mówią o tym również polscy przywódcy.

Breżniew: Zaczynają już nawet tracić sejm, a oni twierdzą, że podobno wojsko jest po ich stronie. (...) Może rzeczywiście będzie trzeba wprowadzić stan wojenny (...)

Ustinow: Jeśli nie zostanie wprowadzony stan wojenny, to sprawa będzie bardzo ciężka i jeszcze bardziej się skomplikuje. W armii brak jednomyślności. Ale nasza Północna Grupa Wojsk jest przygotowana i znajduje się w pełnej gotowości bojowej (...).

Gromyko: Trzeba polskim przyjaciołom powiedzieć twardo i zdecydowanie. (...) Jeśli chodzi o tow. Jaruzelskiego, to oczywiście można na nim polegać, ale mimo wszystko teraz nie przejawia szczególnego zapału. Nawet on jest zdania, że wojsko nie ruszy przeciwko robotnikom. Ogólnie uważam, że należy Polakom powiedzieć o wszystkim bardzo ostro. (...) Co do stanu wojennego w Polsce, to trzeba mieć to na uwadze jako środek dla uratowania zdobyczy rewolucji (...) Nie wolno nam stracić Polski. Związek Radziecki w walce z hitlerowcami podczas wyzwalania Polski stracił 600 tys. swoich żołnierzy i oficerów, nie możemy dopuścić do kontrrewolucji".

Nie ufano polskim przywódcom, którzy następnego dnia mieli przybyć na Kreml. Andropow proponował, by nie dawać delegacji przygotowanych materiałów:

"Jeśli je przekażemy, to niewykluczone, że mogą one trafić do Amerykanów.

Breżniew: Rzeczywiście może do tego dojść.

Gorbaczow: Uważam, że Biuro Polityczne podjęło właściwą decyzję, zapraszając polskich przywódców na rozmowę do Moskwy. Polskim przyjaciołom trzeba powiedzieć bezpośrednio i zdecydowanie. Dopóki nie zastosują adekwatnych środków, przyjmują pozycję obronną, a w ten sposób długo nie wytrwają, ich samych mogą usunąć. Rozmowę powinniście zacząć wy, Leonidzie Iljiczu. Według mnie tekst jest bardzo dobry, nie mam żadnych uwag. Są w nim wszystkie kwestie, które należy przedstawić polskim przyjaciołom. Następnie po waszej rozmowie można będzie wysłuchać również ich".

Członkowie kierownictwa politycznego zdawali sobie sprawę, że bez poważnej pomocy gospodarczej władza w Polsce się nie utrzyma. W tym celu należało w dalszym ciągu przekazywać subsydia. Przewodniczący Państwowego Komitetu Planowania Nikołaj Konstantinowicz Bajbakow zastanawiał się na posiedzeniu:

"Co możemy dać? Możemy oczywiście obiecać im prolongatę kredytu na sumę 280 mln rubli, a następnie udzielić kredytu na 150 mln rubli. To krótkoterminowy kredyt, który jest im teraz potrzebny na spłatę procentów od pożyczek. Poza tym powiedzieć, że w 1981 r. możemy nieco zwiększyć dostawy paliwa, na przykład o 500 mln rubli. Może można by również zgodzić się na zmniejszenie importu towarów z Polski, przykładowo o 250 mln rubli, co sprawi, że udzielimy im łącznej pomocy w wysokości około 1 mld rubli. Myślę, że może należałoby mimo wszystko przygotować listy do braterskich partii. (...) Trzeba będzie zmniejszyć dostawy ropy naftowej do wszystkich krajów oprócz Kuby, Mongolii i Wietnamu".

W trybie pilnym można było zaoferować Polsce 500 tys. t zboża, nieco większą niż dotychczas ilość bawełny, a także zwiększyć dostawy oleju napędowego - o 200 tys. t.

Dnia 31 października 1980 r. podczas podsumowania odbytej wizyty Breżniew opowiadał: "otwarcie spytaliśmy Kanię, czy partia ma plan na wypadek sytuacji nadzwyczajnej, kiedy pojawi się realne zagrożenie dla władzy ludowej. Powiedział, że jest plan na taką okoliczność, że wiedzą, kogo należy aresztować i w jaki sposób wykorzystać armię. Ale trudno przypuszczać, by już teraz byli gotowi na taki krok, na razie odwlekają tę decyzję w czasie. (...) Kania, jak już powiedziałem, wyraził pewną wstrzemięźliwość tylko w kwestii wprowadzenia stanu wyjątkowego. W odniesieniu do innych proponowanych przez nas środków oświadczył, że w pełni się z nimi zgadza. Rozmawialiśmy w atmosferze pełnego wzajemnego zrozumienia, zarówno w kwestii oceny przyczyn kryzysu, jak i rozmiarów kontrrewolucyjnego zagrożenia".

Dnia 5 grudnia 1980 r. w Moskwie odbyło się spotkanie przedstawicieli kierownictw państw członkowskich Układu Warszawskiego. Ogólne stanowisko przywódców krajów socjalistycznych niewiele się różniło od zdania Sowietów. Stały ideolog KPZR Michaił Susłow informował członków Biura Politycznego: "W wystąpieniach wszystkich pozostałych towarzyszy znalazły się rady dla polskich przyjaciół, jak postępować, jak bardzo zdecydowanie atakować elementy antysocjalistyczne. Na przykład tow. Husak przywołał wiele doświadczeń z 1968 r., kiedy KC KPCz była zmuszona do prowadzenia ciężkiej walki z elementami prawicowymi. Tow. Kadar również mówił o wystąpieniach elementów kontrrewolucyjnych w 1956 r. na Węgrzech, kiedy musiał zastosować zdecydowane środki administracyjne w celu zdławienia kontrrewolucji. Tow. Ceausescu, wierny swojej tradycji, mówił więcej na temat samodzielności, suwerenności, nieingerencji w sprawy wewnętrzne itd."

Z obawy przed wpływem idei "Solidarności" na radzieckie społeczeństwo KC KPZR nakazał ograniczyć kolportaż polskich gazet i czasopism w ZSRR, zmniejszono również przepływ ruchu turystycznego między obydwoma państwami.

Strona radziecka stosowała ciągłe naciski na polskie władze. Dnia 22 stycznia 1981 r. na posiedzeniu Biura Politycznego minister obrony ZSRR Dmitrij Ustinow mówił o wynikach wizyty w Polsce, którą odbył pierwszy zastępca ministra obrony ZSRR, głównodowodzący wojsk Układu Warszawskiego Wiktor Gieorgijewicz Kulikow. "Kulikow odniósł wrażenie, że w Polsce nie nastąpił wyraźny przełom. Musimy wciąż naciskać na polskie kierownictwo i w dalszym ciągu je wspierać. W marcu zamierzamy przeprowadzić w Polsce manewry. Wydaje mi się, że należy te manewry odpowiednio nagłośnić, to znaczy, inaczej mówiąc, dać do zrozumienia, że nasze siły są w pełnej gotowości". Na XXVI Zjeździe KPZR, 23 lutego 1981 r., Breżniew stwierdził: "nie damy skrzywdzić socjalistycznej Polski".

W rozmowie z Kanią 30 marca Breżniew zarzucił polskiemu pierwszemu sekretarzowi oraz kierownictwu KC PZPR, że w celu powstrzymania fali strajków poszli na poważne ustępstwa wobec "Solidarności". Posunięcia te Breżniew określił nawet mianem kapitulacji. Zdaniem Gromyki doszło do legitymizacji "Solidarności".

Na posiedzeniu 2 kwietnia podjęto decyzję o tajnym spotkaniu Jurija Andropowa i Dmitrija Ustinowa ze Stanisławem Kanią i Wojciechem Jaruzelskim w Brześciu. Podczas dyskusji o zbliżającym się spotkaniu Gromyko sugerował: "Jeśli nie zgodzą się, jak to się mówi, na częściowe wprowadzenie środków nadzwyczajnych, to należy ich zapytać, czy będą mieli pewność, że armia, MSW i organy bezpieki staną po ich stronie. Myślę, że należałoby dokonać odpowiedniej dogłębnej analizy (...), czy armia jest podstawową siłą i czy można na nią liczyć (...). Niezależnie od sytuacji powinniśmy dążyć do tego, by uzmysłowić polskim towarzyszom konieczność zastosowania ostrzejszych, powiedziałbym, nadzwyczajnych środków w celu zaprowadzenia porządku i że nie mogą sobie oni w żadnym wypadku pozwolić na dalsze wycofywanie się, ponieważ w żadnym wypadku nie wolno im się dalej wycofywać".

Z Gromyką zgadzał się Andropow: "Musimy rzeczywiście (...) powiedzieć o zastosowaniu surowych środków, nie bać się tego, z czym one się wiążą, możliwe, że nawet z przelewem krwi. A oni zamiast o surowych środkach mówią nam o «regulacjach politycznych». Mówimy im o zastosowaniu środków wojskowych, administracyjnych, sądowych, ale oni wciąż ograniczają się do metod politycznych. Jednocześnie należy poważnie zasugerować polskim towarzyszom, by zmusili «Solidarność» do poniesienia odpowiedzialności za sytuację w Polsce. A teraz jak sprawy wyglądają? Do chaosu gospodarczego, zamętu i wszystkich kłopotów z zaopatrzeniem w artykuły żywnościowe oraz inne towary doszło z winy «Solidarności», a odpowiedzialność spada na rząd."

Breżniew radził: "Trzeba im będzie powiedzieć, z czym wiąże się wprowadzenie stanu wojennego, i wszystko dokładnie wyjaśnić".

"Zgadza się - kontynuował Andropow - trzeba im właśnie powiedzieć, że wprowadzenie stanu wojennego oznacza ustanowienie godziny milicyjnej, ograniczony ruch na ulicach miast, wzmocnienie ochrony instytucji państwowych i partyjnych i tak dalej". Andropow zauważył również, że wydarzenia w Polsce zaczynają odbijać się echem w ZSRR - zwłaszcza na Białorusi i w Gruzji.

Dnia 9 kwietnia 1981 r. Andropow i Ustinow zdawali sprawozdanie z rezultatów spotkania w Brześciu. "Wraz z Ustinowem D.F. przybyliśmy do Brześcia na umówione z polskimi towarzyszami spotkanie - mówił Andropow - i tam, niedaleko Brześcia, w wagonie, odbyło się nasze spotkanie. Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 9 wieczorem i zakończyło o 3 w nocy z postanowieniem, żeby polscy towarzysze nie zdradzili się, że dokądkolwiek wyjeżdżali".

"Kania był zmuszony przyznać - zauważył Andropow - że kontrrewolucja jest silniejsza od władzy. W kwestii wprowadzenia wojsk [radzieckich - Aut.] odpowiedzieli, że jest to zupełnie nie do przyjęcia, podobnie jak niemożliwe jest wprowadzenie stanu wojennego. Mówią, że nie zostaną zrozumiani i nie będą mieli możliwości zrobić czegokolwiek. Towarzysze podkreślili w rozmowie, że zaprowadzą porządek swoimi siłami".

Podczas tajnego spotkania dyskutowano także nad tekstem dokumentu o wprowadzeniu stanu wojennego. Jego projekt przywieziono z Moskwy, ale Kania i Jaruzelski odmówili zatwierdzenia tego dokumentu, wspominając o możliwości podpisania go w późniejszym terminie.

Na posiedzeniu Biura Politycznego 23 kwietnia została przedstawiona kolejna notatka "komisji Susłowa" - "O rozwoju sytuacji w Polsce i niektórych posunięciach z naszej strony".

Dokument ten rozpoczynał się od stwierdzenia: "Wewnętrzny kryzys polityczny w Polsce przybrał ciężką postać i stał się już chroniczny. PZPR w znacznym stopniu straciła kontrolę nad procesami zachodzącymi w społeczeństwie. Jednocześnie «Solidarność» przekształciła się w zorganizowaną siłę polityczną, która jest w stanie paraliżować działalność organów partyjnych i państwowych i faktycznie przejąć władzę w kraju. Jeśli na razie opozycja się na to nie decyduje, to przede wszystkim z obawy przed wprowadzeniem radzieckich wojsk i w nadziei na osiągnięcie swoich celów bez przelewu krwi, na drodze pełzającej kontrrewolucji".

"Komisja Susłowa" wyróżniła trzy ugrupowania w kierownictwie PZPR. Do frakcji prawicowej zostali zaliczeni Tadeusz Fiszbach, Andrzej Werblan, Mieczysław Rakowski i Henryk Jabłoński. Określano ich jako "rewizjonistów" cieszących się poparciem w organizacjach partyjnych, które znalazły się pod wpływem "Solidarności".

Na lewym skrzydle komisja umieściła Tadeusza Grabskiego, Andrzeja Żabińskiego, Kazimierza Olszewskiego i Stanisława Kociołka. Zdaniem radzieckich specjalistów byli oni "najbliżsi ich stanowisku".

W grupie centrowej komisja wskazała Stanisława Kanię i Wojciecha Jaruzelskiego. Zwracano uwagę, że opowiadali się oni za przyjaźnią ze Związkiem Radzieckim i wypełnianiem zobowiązań w ramach Układu Warszawskiego. "Obydwaj, a zwłaszcza Jaruzelski, cieszą się w kraju autorytetem. W chwili obecnej faktycznie brak innych działaczy, którzy mogliby sprawować władzę partyjno-państwową".

W notatce sugerowano, że należy zadbać o jedność PZPR, utrzymać pozycje "lewego skrzydła" w kierownictwie, zwiększyć wpływy partii w armii i MSW.

Wydawałoby się, że wszystko zmierza do powtórzenia czechosłowackiego scenariusza z 1968 r.: kryzys w kraju, rozbieżności na najwyższym szczeblu kierownictwa, niezadowolenie Moskwy z działań jej "klientów", "międzynarodowa solidarność wspólnoty socjalistycznej w celu zapobieżenia knowaniom reakcji" - wszystko było tak, jak w tamtym wypadku. Uważne spojrzenie pozwalało jednak wskazać na pewne różnice. Przede wszystkim należy zauważyć, że polskie kierownictwo było o wiele bardziej zjednoczone od przywódców Czechosłowacji. Mimo pewnych rozbieżności, z Warszawy nikt przynajmniej nie kierował do Sowietów próśb, które mogłyby ich sprowokować do aktywnych działań "w obronie socjalizmu". Jeszcze ważniejszy był inny fakt. W żadnym z protokołów Biura Politycznego nie znalazła się bezpośrednia wzmianka o przygotowaniach do ewentualnego wkroczenia wojsk radzieckich do Polski. Mówiono wiele o wywieraniu nacisku na polskie władze, o zdecydowanych żądaniach wprowadzenia stanu wojennego, ale kwestia przygotowań do inwazji nie została poruszona w żadnym dokumencie.

Związek Radziecki całkowicie ugrzązł w Afganistanie. "Kwestia afgańska w pewien sposób wpływa również na sytuację w Polsce" - nieoczekiwanie oświadczył przewodniczący Rady Ministrów ZSRR Nikołaj Tichonow podczas dyskusji na forum Biura Politycznego na ciągle powracający temat "O rozmowie z towarzyszem Babrakiem Karmalem". Tichonow miał na myśli gospodarczy aspekt tego problemu. Koszty wojny w Afganistanie wciąż rosły, a ponadto trzeba było się uporać z problemami polskiej gospodarki. Spłata polskich długów wymagała znalezienia środków na udzielenie nowych kredytów. Do Polski należało dostarczać ropę i produkty naftowe, a jednocześnie dostawy polskiego węgla zmniejszyły się i wynosiły zaledwie 57% w stosunku do planowanych. Znacznie poważniejsze jednak były kwestie wojskowe i polityczne związane z sytuacją w Afganistanie. Proradziecki rząd Babraka Karmala kontrolował jedynie 5 tys. spośród 35 tys. afgańskich kiszłaków. Nie było ani jednej prowincji, która znajdowałaby się w pełni pod kontrolą władz Demokratycznej Republiki Afganistanu. Jednocześnie narastały problemy wewnątrz rządzącego ugrupowania. Wojska radzieckie ponosiły duże straty. W coraz większym stopniu zdawano sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie trwający konflikt niósł dla ZSRR, a jednocześnie władze na Kremlu były świadome, że nie są w stanie wycofać się z tej niewypowiedzianej wojny.

W tych okolicznościach nie było możliwości prowadzenia aktywnych działań na zachodniej granicy, a byłyby one nieuniknione w razie wprowadzenia wojsk radzieckich do Polski.

W związku z zaistniałą sytuacją kierownictwu ZSRR pozostawało wywieranie nacisku na polskie władze. Breżniew był coraz bardziej poirytowany posunięciami pierwszego sekretarza KC PZPR Stanisława Kani, który stał się w jego opinii uosobieniem ustępstw i kapitulacji przed przeciwnikami politycznymi z "Solidarności". Breżniew nawet nie próbował ukrywać swojego stosunku do polskiego przywódcy w rozmowie telefonicznej, którą przeprowadził z nim 16 czerwca, a także podczas spotkań na Krymie i na posiedzeniu Biura Politycznego 10 września 1981 r.

Dnia 31 sierpnia 1981 r. została opracowana notatka Ministerstwa Obrony, MID, KGB i Wydziału KC KPZR "Tendencje rozwoju sytuacji w Polsce i kierunki naszych ewentualnych działań", w której sugerowano polskim władzom, aby były gotowe do ustanowienia specjalnego trybu pracy w poszczególnych przedsiębiorstwach i dziedzinach gospodarki, np. w transporcie, lub w określonych regionach, jak również do wprowadzenia stanu wojennego.

Dymisja Stanisława Kani i objęcie stanowiska pierwszego sekretarza KC PZPR przez generała Wojciecha Jaruzelskiego zostały w Moskwie przyjęte z ulgą i nadzieją. Do nowo wybranego sekretarza natychmiast zadzwonił Breżniew. 19 października odbyła się okolicznościowa rozmowa telefoniczna między dwoma przywódcami.

Po złożeniu Jaruzelskiemu oficjalnych gratulacji Breżniew wezwał go, by "nie tracąc czasu, przejść do zasugerowanych wam zdecydowanych działań przeciwko kontrrewolucji. Mamy nadzieję, że teraz wszyscy - i w Polsce, i za granicą - poczują, że sprawy w kraju przybrały inny obrót".

Jaruzelski zgodził się z Breżniewem: "W obecnej sytuacji trzeba podjąć zdecydowane działania, żeby uderzyć tam, gdzie będziemy pewni sukcesu. Teraz jadę na posiedzenie Rady Wojskowej do Ministerstwa Obrony Narodowej. Zamierzam wyznaczyć tam odpowiednie zadania. Będziemy szeroko angażować wojsko we wszystkie dziedziny życia kraju.

Wczoraj, po plenum, odbyłem spotkanie z pierwszymi sekretarzami komitetów wojewódzkich i powiedziałem, żeby nie żywili urazy z tego powodu, że będziemy [korzystać z usług] ludzi z Sił Zbrojnych przy realizacji niektórych procesów, będziemy powszechnie organizować spotkania kadry oficerskiej z klasą robotniczą, żeby bezpośrednio oddziaływać na robotników, żeby izolować ich od wpływów «Solidarności». Oczywiście nie zmieniamy naszego podstawowego nastawienia, to znaczy: walcząc o zdrowe siły narodu, które błądzą i zaangażowały się w «Solidarności», przeciągając je na naszą stronę, będziemy zarazem bić przeciwnika i oczywiście bić w taki sposób, żeby przyniosło to skutek".

Najwyraźniej objęcie władzy przez Jaruzelskiego stanowiło dla kierownictwa ZSRR ostateczną przesłankę do rezygnacji z użycia wojsk radzieckich w Polsce. Dnia 29 października 1981 r. Andropow oświadczył na posiedzeniu Biura Politycznego: "Polscy przywódcy wspominają o pomocy zbrojnej ze strony bratnich krajów. Jednak my powinniśmy twardo trzymać się swojej linii - nie wprowadzać do Polski naszych wojsk".

Po wystąpieniu przewodniczącego KGB Andropowa głos zabrał minister obrony ZSRR marszałek Ustinow: "W ogóle należy powiedzieć, że nie powinniśmy wprowadzać do Polski naszych wojsk. Oni, Polacy, nie są gotowi na przyjęcie naszych wojsk".

Należy przypomnieć, że Ustinow i Andropow należeli do najbardziej wpływowych członków Politbiura, a zarazem byli ludźmi odpowiedzialnymi za inwazję w Afganistanie. Ich stanowisko było bez wątpienia decydujące dla całego Biura Politycznego.

Rezygnując z zamiaru interwencji w Polsce, kierownictwo polityczne Związku Radzieckiego zobowiązało się do zwiększenia pomocy gospodarczej dla Polski, zgodnie z obietnicami danymi Jaruzelskiemu. W związku z tym należało wysłać 30 tys. t mięsa i zwiększyć dostawy gazu i ropy naftowej. Przygotowanie kontyngentu nie było łatwe - wykorzystano mięso z rezerw państwowych i jednocześnie zażądano zwiększenia dostaw z republik związkowych. Ponieważ w ZSRR brakowało produktów żywnościowych, dostawy realizowano z dużym trudem. Sam Breżniew sceptycznie zapatrywał się na pomoc żywnościową: "Cały czas myślę, że chociaż daliśmy Polsce 30 tys. ton mięsa, to niewiele to nasze mięso Polakom pomoże. Tak czy inaczej nie mamy pewności, co dalej będzie z Polską. Towarzysz Jaruzelski nie przejawia żadnej inicjatywy".

Wraz z dojściem Jaruzelskiego do władzy polskie kierownictwo polityczne na swój sposób zdystansowało się od ZSRR, co jednak nie oznaczało osłabienia związków między Moskwą a Warszawą. Działo się coś innego - generał Jaruzelski przejął inicjatywę leżącą dotychczas po stronie Kremla. Polski przywódca nie krył się z zamiarem przeprowadzenia "operacji X", jednak obwarowywał ją wieloma żądaniami pod adresem Związku Radzieckiego. "Jaruzelski - mówił Andropow na posiedzeniu Biura Politycznego 10 grudnia 1981 r. - dość zdecydowanie wysuwa w stosunku do nas żądania ekonomiczne i uzależnia realizację «operacji X» od naszej pomocy gospodarczej, i powiedziałbym nawet więcej: porusza on, choć nie wprost, kwestię pomocy wojskowej. (...) W związku z tym chciałbym oświadczyć, że nasze stanowisko, które zostało już określone na ostatnim posiedzeniu Biura Politycznego i było niejednokrotnie przedstawiane przez Leonida Iljicza, jest całkowicie właściwe i nie powinniśmy go zmieniać. Innymi słowy jesteśmy za pomocą międzynarodową, martwi nas sytuacja, do jakiej doszło w Polsce, natomiast realizacja «operacji X» powinna w zupełności pozostać w gestii polskich towarzyszy, tak jak oni zadecydują, tak będzie. My nie będziemy naciskać ani też ich od tego odwodzić".

Trudno nie dostrzec w tej wypowiedzi Andropowa niezdecydowania, a nawet zakłopotania, tak rzadko spotykanych u przewodniczącego KGB, który uchodził za zwolennika polityki interwencjonizmu (w tym miejscu należy wspomnieć jego ostrą reakcję w stosunku do Czechosłowacji w 1968 r. i "zasługi" w zakresie organizacji inwazji w Afganistanie).

Na podstawie posiadanych przez nas dokumentów można wnioskować, że było kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Pierwsza z nich była związana z praktycznym odsunięciem ZSRR od przygotowań "operacji X", co więcej - strony radzieckiej nie informowano o planowanym wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce. Fakt ten był tym bardziej zastanawiający, że w zasadzie informacje powinny docierać do Moskwy z różnych źródeł - partyjnych, wojskowych, dyplomatycznych i kanałami KGB, ale ta wiadomość się nie pojawiła. Dnia 10 grudnia, na mniej niż trzy dni przed wprowadzeniem w Polsce stanu wojennego, Biuro Polityczne KC KPZR nie miało dokładnych danych nie tylko na temat terminu realizacji "operacji X", ale również o tym, czy stan wojenny w ogóle zostanie wprowadzony!

Sekretarz KC Konstantin Rusaków zajmujący się nadzorem nad państwami socjalistycznymi przedstawił informacje, które i tak były w Moskwie znane: na ostatnim posiedzeniu wszyscy członkowie Biura Politycznego PZPR jednomyślnie opowiedzieli się za wprowadzeniem stanu wojennego. Dalej jednak pojawiały się niewiadome. Rusakow, który właśnie wrócił z Polski, powoływał się na relacje zasłyszane przez ambasadora ZSRR w Polsce: w wystąpieniu przed sekretarzami komitetów wojewódzkich PZPR Jaruzelski "nie przedstawił wyraźnej linii. Nikt nie wie, co będzie w ciągu najbliższych kilku dni. Rozmowa dotyczyła «operacji X». Początkowo mówiono, że realizacja rozpocznie się w nocy z 11 na 12, potem, że z 12 na 13. A teraz już mówią, że pewnie będzie to około 20". Jurij Andropow 9 grudnia telefonował do polskiego szefa bezpieki Mirosława Milewskiego "i zapytał go, jakie przedsięwzięcia są planowane i w jakim terminie. Odpowiedział (...), że nie ma informacji na temat «operacji X» i jej konkretnej daty. W ten sposób okazuje się, że albo Jaruzelski ukrywa plany konkretnych działań przed swoimi towarzyszami, albo po prostu rezygnuje z realizacji tego przedsięwzięcia".

Również wojskowi nie byli lepiej poinformowani. Marszałek Ustinow potwierdził, że nie wie nic o planach Jaruzelskiego: "Rozmawiałem z Siwickim. Powiedział wprost, że nawet nie wiedzą, co myśli generał. W ten sposób człowiek, który pełni w istocie rzeczy obowiązki ministra obrony PRL, nie wie, co będzie dalej, jakie działania podejmie prezes Rady Ministrów i minister".

Inna przyczyna niezdecydowanej postawy Andropowa była związana z międzynarodowymi - wojskowymi, politycznymi i strategicznymi - konsekwencjami bezpośredniej ingerencji ZSRR w sprawy Polski, z czego według wszelkiego prawdopodobieństwa zdawano sobie na Kremlu sprawę. Należy zauważyć, że sam Jaruzelski wielokrotnie podkreślał zależność swoich przyszłych posunięć od Związku Radzieckiego. Rusakow informował: "W tej kwestii Jaruzelski zamierza porozumieć się z sojusznikami. Mówi, że jeśli polskie siły nie złamią oporu «Solidarności», to polscy towarzysze liczą na to, że inne kraje im pomogą, w razie potrzeby nawet poprzez wprowadzenie sił zbrojnych na terytorium Polski. Jaruzelski powołuje się przy tym na wystąpienie towarzysza Kulikowa, który rzekomo powiedział, że ZSRR i państwa sojusznicze okażą Polsce pomoc zbrojną. Jednak - zauważył Rusakow - towarzysz Kulikow nie powiedział tego wprost, on po prostu powtórzył słowa, które w swoim czasie wypowiedział L.I. Breżniew: nie zostawimy w biedzie Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej".

Członkowie Biura Politycznego KC KPZR wyrazili jednoznaczny sprzeciw wobec zachowania Jaruzelskiego, który powoływał się na wypowiedź Kulikowa, traktując ją jako gwarancję radzieckiej interwencji zbrojnej w Polsce. W ten sposób Jaruzelski angażował Moskwę w polską politykę partyjną. Taka sytuacja stwarzała wiele niebezpieczeństw dla Związku Radzieckiego. Nie można zapominać, że wojska ZSRR tkwiły wówczas w Afganistanie, a stosunki Moskwy z Zachodem były skomplikowane.

Dlatego Andropow ostro zareagował na informacje Rusakowa: "Jeśli towarzysz Kulikow rzeczywiście wspominał o wprowadzeniu wojsk, to moim zdaniem postąpił niewłaściwie. Nie możemy ryzykować. Nie zamierzamy wprowadzać wojsk do Polski. (...) Nie wiem, jak potoczą się sprawy w Polsce, ale nawet jeśli «Solidarność» dojdzie do władzy, to będzie to tylko jedna strona medalu. A jeśli przeciwko Związkowi Radzieckiemu zwrócą się państwa kapitalistyczne, a one mają odpowiednie ustalenia w sprawie różnorodnych sankcji gospodarczych i politycznych, to znajdziemy się w bardzo trudnej sytuacji. Powinniśmy troszczyć się o nasz kraj, o umocnienie Związku Radzieckiego. Taka jest nasza główna linia".

Marszałek Ustinow wziął w obronę swojego zastępcę Kulikowa: "Jeśli chodzi o rzekomą wypowiedź towarzysza Kulikowa na temat wprowadzenia wojsk do Polski, to mogę z całą odpowiedzialnością zaręczyć, że Kulikow tego nie mówił. On jedynie potwierdził to, co zostało powiedziane przez Leonida Iljicza, że nie zostawimy Polski w biedzie. I on doskonale zdaje sobie sprawę, że Polacy sami prosili, żeby nie wprowadzać wojsk (...). A co się tyczy naszych garnizonów w Polsce, to je wzmacniamy".

Dyskusję podsumował doświadczony Susłow: "niech polscy towarzysze sami decydują, jakie chcą podejmować działania. Nie będziemy ich skłaniać do jakichś zdecydowanych działań. (...) Polacy otwarcie mówią, że są przeciwni wprowadzaniu wojsk. Jeśli wojska zostaną wprowadzone, to będzie oznaczać katastrofę. Myślę, że wszyscy jesteśmy zgodni co do tego, że nie może być mowy o żadnym wprowadzaniu wojsk. Natomiast jeśli chodzi o okazanie Polsce pomocy, to my już ją okazaliśmy na kwotę ponad miliarda rubli. Niedawno przyjęliśmy postanowienie o dostawie 30 tys. ton mięsa, 16 tys. już zostało dostarczone zamiast niej". Susłow był przeciwny rozwiązaniu PZPR i utworzeniu zamiast niej nowej partii.

W dniu wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, 13 grudnia, między Breżniewem a Jaruzelskim doszło do rozmowy telefonicznej. "Podjęliście trudną, ale niewątpliwie słuszną decyzję (...) - mówił Breżniew. - Wojciechu, wysoko cenimy wasze orędzie do narodu (...). Chcę jeszcze raz podkreślić: możecie liczyć na nasze zdecydowane poparcie polityczne i moralne. Udzielimy wam także pomocy ekonomicznej w miarę możliwości".

Po dwóch dniach, 15 grudnia, Breżniew i Jaruzelski odbyli kolejną rozmowę telefoniczną. Breżniew mówił o pomocy gospodarczej dla Polski; Jaruzelski - o tym, że polskie władze w pełni panują nad sytuacją, działają w sposób zdecydowany, ogniska strajków wygasają, ustanowiono godzinę milicyjną, a milicja i wojsko zaprowadzają porządek.